Narowiste kucyki
Dominika Węcławek
Pony Pony Run Run "You Need Pony Pony Run Run", Sonic
Jeszcze nie chowajcie na strychach obciachowych legginsów i gofrownic do włosów. Dzięki debiutom takim jak Pony Pony Run Run wciąż możemy znieść powroty do lat 80. A co więcej, czerpać z nich sporo przyjemności.
Wydawałoby się, że w dziedzinie odświeżania tanecznego popu zrobiono już wszystko i każdy kolejny zespół po prostu podąża niewolniczym szlakiem mody. Tymczasem trójka muzyków z PPRR za nic ma sobie to, co działo się przez ostatnie lata i na swojej pierwszej płycie "You Need Pony Pony Run Run" udowadnia, dlaczego jest nam potrzebna.
Pierwsze sekundy otwierającego krążek utworu "Out Of Control" sugerują, że oto spotykamy nieodrodne dzieci Kraftwerku. Chwilę później, gdy słychać już wokal i instrumenty, okazuje się, że to coś więcej, bo głos Gaëtana jest tak histerycznie rozchwiany, że nawiązuje do najlepszych brytyjskich noworockowych standardów. Jednak jakość brzmień i gustowne, jak na możliwości gatunku, aranżacje prowadzą do Francji. Nie od dziś bowiem wiadomo, że nad Sekwaną z elektroniką potrafią zdziałać cuda, i mają predyspozycje do uszlachetniania wszystkiego, czego się tkną. Wystarczy posłuchać, co z muzyką klubową zrobili mili panowie z Daft Punk, czy pomysłowe duo z Justice.
Młodziaki z PPRR ze swymi rasowymi melodiami i dopieszczonym kiczem wcale nie są gorsi. Talent do chwytliwych refrenów odziedziczyli chyba po Pet Shop Boys, kto bowiem po chwili nie chce nucić z wokalistą "Walking on a Line", czy wersów z singlowego "Hey You", ten musi być hitoodporny.
Do tego już na swej pierwszej płycie muzycy potrafili dobrze wyważyć proporcje między syntetyką a partiami gitar. Z jednej strony atakują bezlitosne rytmy, skompresowane i zaprogramowane tak, że wiemy, iż to nie ludzka ręka je wybębniła. Z drugiej, czynnik ludzki triumfuje, na przykład w nieoczywisty sposób poprowadzone wokale, zdolne są zmienić w złoto minimalistyczne melodyjki. Proszę tylko posłuchać najlepszego na krążku "Cherry Love Brasil".
W tekstach zaś słychać szczeniacką butę w stylu "Nie mów mi junior, bo mam już 21 lat" . Rozterki życiowe świeżo upieczonych dorosłych wywoływać mogą uśmiech na twarzach starszych słuchaczy, ale uzmysławiają, że manifest młodości można opakować w starannie, wręcz po ekspercku. Pony Pony Run Run brzmią więc przystępniej od utopionego w elektronice DatA i są bardziej współcześni od paryskich kuzynów z Naive New Beaters. I jeśli tej jesieni to nie oni porwą do tańca złotą polską alter-młodzież na Free Form Festivalu, to komu innemu się to może udać?
7/10