Reklama

La Roux "Supervision": Trzeba lubić, co się ma [RECENZJA]

Gdzie byłaś, La Roux, przez te wszystkie lata, gdy świat potrzebował twoich przebojowych, radosnych numerów? Nie wiem, gdzie była od czasu wydania poprzedniego albumu, czyli "Trouble in Paradise" w 2014 roku, ale odnoszę wrażenie, że raczej nie były to lata spędzone na muzycznych poszukiwaniach i eksperymentach. La Roux umościła się wygodnie w swojej bańce i chyba ani myśli na razie jej opuszczać.

Gdzie byłaś, La Roux, przez te wszystkie lata, gdy świat potrzebował twoich przebojowych, radosnych numerów? Nie wiem, gdzie była od czasu wydania poprzedniego albumu, czyli "Trouble in Paradise" w 2014 roku, ale odnoszę wrażenie, że raczej nie były to lata spędzone na muzycznych poszukiwaniach i eksperymentach. La Roux umościła się wygodnie w swojej bańce i chyba ani myśli na razie jej opuszczać.
La Roux na okładce płyty "Supervision" /

Nowy album La Roux, zatytułowany "Supervision", to dobra rzecz. Po pierwsze bazuje na sprawdzonych w twórczości La Roux patentach, które nadal doskonale działają. Materiał pełen jest doskonałych melodii, świetnych retro-popowych kompozycji, są też ozdobne motywy rodem z oldskulowych gierek komputerowych - ogólnie całość brzmi jak jeden, w zasadzie nie za długi, zamyka się bowiem w około 40 minutach, soundtrack do opowieści rodem z lat 80. Czemu zatem można odczuć tu pewne braki?

Może z tęsknoty za hitowymi kawałkami? "Supervision" nie brakuje energii, ale nie ma tu numerów tak przebojowych jak te, za które publika pokochała La Roux przy jej długogrającym debiucie w 2009 roku. Z drugiej strony, umówmy się - był czas na oswojenie się z myślą, że już nie będzie takiej La Roux jak za czasów singli "Bulletproof" czy "In For The Kill".

Reklama

Od pierwszego numeru, "21st Century", prawie po sam koniec nowy materiał La Roux utrzymany jest w podobnym, szybkim tempie. Zwalnia nieco w "Gullible Fool", ale tylko po to, by w finale utworu znów delikatnie przyśpieszyć.

La Roux nie zostawia miejsca na przestoje czy odpoczynek - numery zasuwają jeden po drugim, jak w szafie grającej, po jakimś czasie, ze względu właśnie na tempo zlewając się nieco ze sobą. Płycie "Supervision" przydałoby się może kilka bardziej wyrazistych akcentów, momentów, które wybiłyby się wśród tych jednostajnych ścieżek.

Jej najnowsza twórczość, podobnie jak ta z poprzedniej płyty, to świetnie skrojony, wysmakowany synth-pop. Chciałoby się może czegoś więcej, skrętu w całkiem nowym kierunku, delikatnej rewolucji czy chociaż drobnego eksperymentu. Ale może trzeba lubić, co się ma. A ma La Roux do zaoferowania kawał dobrej, rozrywkowej płyty.

La Roux "Supervision", Supercolour

6/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: La Roux | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy