King Krule "6 Feet Beneath the Moon": Nastoletni bard (recenzja)

Mika Aleksander

King Krule ma 19 lat i sposób bycia wrażliwego outsidera. Atmosfera jego muzyki przypomina jednak utwory wykonywane przez styranych życiem, leciwych pieśniarzy. Styl wokalny, a zwłaszcza dosadność, sytuują go natomiast w kręgu raperów. Bywa też DJ-em.

Okładka albumu "6 Feet Beneath the Moon" King Krule
Okładka albumu "6 Feet Beneath the Moon" King Krule 

O Archym Marshallu (prawdziwe nazwisko King Krule) głośno było od dawna, z kilku powodów. Po pierwsze, wydał parę intrygujących singli (jako Kid Zoo) i niezłą EP-kę ("King Krule EP", 2011 r.); po drugie, studiował w słynnej The BRIT School for Performing Arts & Technology (w niej uczyły się Amy Winehouse i Adele). Gdy w ubiegłym roku trafił na listę "BBC Sound of 2013" - plebiscyt na najbardziej obiecujących młodych wykonawców - "6 Feet Beneath the Moon" stała się jedną z najbardziej wyczekiwanych płyt sezonu.

Wyśrubowane oczekiwania nie wpłynęły na Brytyjczyka; King Krule debiutuje albumem wyzbytym jakiegokolwiek efekciarstwa. Nastolatek nie szarżuje z aranżacjami i nie popisuje się wokalnie, przeciwnie - stawia na prostotę, a śpiewa leniwie, wręcz niechlujnie. Choć używa elektroniki, asceza oraz przebijający z jego utworów smutek sprawiają, że bliżej mu do barda niż DJ-a. Podobnie jak ci pierwsi bazuje na wokalu. Trudno się dziwić, bo tembr głosu ma niepospolity - niski, brudny, a jednocześnie głęboki. Czy melorecytuje ("Cementality"), czy zawodzi w manierze ulicznego gawędziarza ("Baby Blue") jest równie przekonujący.

Choć nie udało się King Krule utrzymać jednakowo emocjonującej atmosfery przez cały album, w ani jednym momencie "6 Feet Beneath the Moon" nie czuć sztuczności. Mieszanie różnych stylistyk wydaje się być wynikiem predyspozycji wokalnych, tematyki i inspiracji, w żadnym razie efektem wyrachowania obliczonego na bycie oryginalnym.

Zwłaszcza, że Archy porusza nieatrakcyjne komercyjnie wątki (m.in. problemy młodego pokolenia, brak perspektyw), które opisuje wyraziście i obrazowo - wersami w stylu: "Nienawiść mam w krwiobiegu" (to pierwsze słowa "Out Getting Ribs").

Debiut King Krule to płyta barwna, ale trudna; nie sadzę by - jak prorokuje BBC - jego popularność gwałtownie wybuchła. Ale jeśli wystarczy Brytyjczykowi konsekwencji, z takim głosem i talentem, w historii muzyki zapisze się na pewno. I to jako ktoś zdecydowanie ważniejszy niż jednosezonowa gwiazdka.

King Krule, "6 Feet Beneath the Moon", XL Recordings

8/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas