Reklama

Jamal "Miłość". Skok w bok? (recenzja)

Kiedy debiutowali, postrzegano ich przede wszystkim przez pryzmat antypolicyjnego singla i świeżego podejścia do reggae. Na drugiej płycie odważnie bawili się elektroniką i muzyką taneczną, a do zespołu dokooptowali dwóch nowych wokalistów. Teraz wokalista znów jest jeden, ale zaskoczenia nie brakuje.

Już pierwsze sekundy płyty pokazują, że będzie inaczej. Delikatny motyw gitary akustycznej z puszczonym od tyłu dziwacznym wokalem, tajemnicza, mglista atmosfera i nagle... przyspieszenie perkusji, dynamiczne przełamanie, mocny riff gitary elektrycznej i Miodu sprawdzający się w roli wokalisty zespołu rockowego. Pierwsza myśl sugerowałaby, że to tylko mały eksperyment i element zaskoczenia na początek. Drugie "Boom" jednak rozwiewa wątpliwości. To pełnokrwisty, hałaśliwy rock z ciężką perkusją, zaraźliwymi motywami gitar i ekspresyjnym wrzaskiem na mikrofonie. Jamal gra rocka i to w taki sposób, że chwilami ma się wrażenie, jakby robił to od zawsze.

Reklama

Po szokującym wstępie mamy dwa single, które na długo przed premierą zrobiły już ogromne zamieszanie i w połączeniu z światowej klasy teledyskami przypomniały fanom, że pięć lat to zdecydowanie zbyt długa nieobecność na scenie. "Defto" to pierwszorzędny, nieszablonowy funk-rock, który niesie w sobie owocujący popularnością numeru hitowy potencjał. Jego odbiorcą na dobrą sprawę może być każdy. Kapitalny mostek z elektronicznym klawiszem jest jakby z innej bajki, a jednocześnie w układankę wpasowuje się perfekcyjnie i dopełnia numer robiąc z niego jeden z najlepszych polskich singli XXI wieku.

Zobacz teledysk "Defto":

Niewiele gorzej wypada "Peron". Pierwsza zwrotka to najlepszy fragment warstwy lirycznej na całej płycie, a może i w całym dorobku zespołu. "Rzucamy ścianą o groch/ Biegniemy w siebie przed tył/ Jutro wymyśli nas proch/ I urodzimy się w pył". Wszystko stoi na głowie. Zupełnie jak w trudnej miłości, która została przez Mioduszewskiego przedstawiona na płycie w sposób przewrotny, odsączony z nadmiaru cukru, ale zarazem cechujący się dobrym zrozumieniem tematu.

Warstwa wokalna materiału brzmi świetnie. Miodu ma w swoim głosie specyfikę uniemożliwiającą porównania, dobrze radzi sobie z każdą konwencją i potrafi znaleźć melodie, które z dobrych numerów robią hity. Jednocześnie jego umiejętności liryczne, poza wspomnianym "Peronem" nie zawsze dotrzymują kroku świetnemu głosowi. Za dużo tutaj oczywistości, a zarazem za dużo poetyki na siłę, dalekiego odlotu, który sprawia wrażenie jakby treść była naginana po to, żeby się lepiej rymowała. Dla przykładu w "Pocałuj mnie w miłość" mamy zarówno trafione "wierzę w miłość zawszę wierzyłem w miłość/ kiedyś ze strachu, teraz by nie zapomnieć co było", ale z drugiej strony "to zło, zło pie***li się pro/ mamy parcie na szkło, szkło z kieliszków/ c**ja ma fiskus do naszych zysków". Przy takich melodiach i takiej warstwie muzycznej można jednak przymknąć oko nawet na większe potknięcia.

Muzycznym mózgiem zespołu jest Andrzej "gienia" Markowski, człowiek-orkiestra, odpowiedzialny za produkcję, gitarę, dogrywki mooga czy kalimby. Świetną robotę pod jego okiem wykonali jednak wszyscy - Radek Ciurko na instrumentach klawiszowych i perkusyjnych, Tomek Księżopolski i Łukasz Wieczorek na gitarach, Marek Skieroszewski na bębnach oraz odpowiedzialny za tzw. "dźwięk live" Krzysztof Białobrzewski. Do tego dochodzą oczywiście dogrywki innych instrumentów takich jak kontrabas czy saksofon. Płyta mimo rzeczywistego bogactwa, ma ascetyczne, niemal surowe brzmienie, swój odrębny charakter i specyfikę. No i światowy poziom realizacji i miksu, które sprawiają, że robi jeszcze większe wrażenie.

Dużo tutaj rocka w różnych odsłonach. Niemalże punkowa "Królowa", balladowe "6.0.6." i "Upadłem w Poznaniu" czy wspomniane ciężkie "Boom". Jamal potrafi jednak nie rujnując klimatu całości poflirtować z hip hopem i klimatami z "Rewolucji" w "To zapisane" czy złośliwym, czarującym basem i saksofonem "Szołbiznesie". W gitarowy klimat i spójny charakter "Miłości" pięknie powplatane są elementy syntetycznych dogrywek, dodatkowych melodii, które nie tylko nie rażą, ale wręcz są idealnie na swoim miejscu. Płyta nie ma wyraźnie słabego momentu, numeru, który można wskazać jako gorszy. Trzeci bardzo udany krążek w dorobku zespołu z Radomia, ponownie stanowiący zwrot w ich dorobku i ponownie potwierdzający, że odcinanie kuponów to ostatnia rzecz, o którą im chodzi.

Jamal "Miłość", Parlophone Music Poland

8/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jamal | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy