Reklama

Hurts "Faith": Dużo świeżego powietrza [RECENZJA]

Dziesięć lat temu "Wonderful Life" Hurts podbił serca słuchaczy na całym świecie, również w Polsce. Niestety manchesterski duet nigdy już nie zdołał powtórzyć tego sukcesu. Czy piąty w karierze Brytyjczyków album zmieni tę sytuację?

Dziesięć lat temu "Wonderful Life" Hurts podbił serca słuchaczy na całym świecie, również w Polsce. Niestety manchesterski duet nigdy już nie zdołał powtórzyć tego sukcesu. Czy piąty w karierze Brytyjczyków album zmieni tę sytuację?
Hurts na okładce płyty "Faith" /

Theo Hutchcraft i Adam Anderson zapowiadali swój najnowszy album singlami "Voices" i "Suffer". Oba utrzymane w mrocznym klimacie i mocnym syntezatorowym brzmieniu wysyłały fanom jasny sygnał - "Faith" nie będzie radosną, "radiową" płytą, którą zanucimy pod prysznicem. Zresztą sam Hutchcraft przyznał w jednym z niedawnych wywiadów, że współtworzone przez niego wydawnictwo "będzie traktowało o izolacji, desperacji i manii, ale także o odwadze, niezłomności i sile umysłu".

Duet po raz kolejny potwierdził zatem swoją zdolność do podejmowania trudnych, niewygodnych tematów, które w muzyce popularnej pojawiają się niezwykle rzadko. Bałem się jedynie o to, że podobnie, jak w przypadku poprzednich dwóch płyt Brytyjczyków, "Faith" okaże się niepotrzebnie podszyta patosem i podniosłą atmosferą. Ta choroba popadającej momentami w śmieszność patetyczności dotknęła nie tylko Hurts, ale też takie kapele, jak U2, Coldplay, Muse czy Editors i nie kończyło się to dla nich, delikatnie rzecz biorąc, najlepiej.

Reklama

Na szczęście moje obawy okazały się płonne. Najnowszy album zespołu zdecydowanie nie jest nagrany pod stadiony i chóralne odśpiewywanie refrenów. Hurts wpuścił do swojej muzyki dużo świeżego powietrza a elektroniczno-popowe aranżacje są bardziej oszczędne, bezpośrednie i z miejsca wpadają w ucho, nie męcząc przy tym odbiorców.

Znakomicie wypadają wspomniane wcześniej single, ale warto zwrócić również uwagę na zadziorny "Numb", czyli utwór, którego nie powstydziłby się sam Trent Reznor z Nine Ich Nails. Zagęszczona atmosfera, charczący syntezator, ale i pewna zmysłowość, subtelność - z miejsca to kupiłem. Znakomicie słucha się także "Liar", w którym odbijają się echa późnego Genesis.

Nie zabrakło niespodzianek - w kawałku "Fractured" Hurts bawią się w efektowny sposób hip hopem, a w "White Horses" z wdziękiem zanurzają się w hipnotycznych, pulsujących rytmach i "kosmicznie" brzmiących klawiszach. Wspominanej patetyczności duet nie pozbył się tak po prawdzie do końca, bo przesadnie łzawe "Redemption" i podniosłe "Darkest Hour" kłują w uszy, ale nie psują jednak ogólnego bardzo dobrego wrażenia po odsłuchaniu całej płyty.

Hurts "Faith", Mystic Production

8/10

PS W ramach "Faith World Tour" duet dwukrotnie wystąpi w Polsce: w Warszawie (COS Torwar, 6 kwietnia 2021 r.) i Katowicach (MCK, 7 kwietnia 2021 r.).

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Hurts | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy