Reklama

Half Moon Run "Salt": Pozostała nam tylko sól [RECENZJA]

Piękne harmonie, doskonale zestrojone głosy, niebanalne melodie, które pojawiają się lekko w naszych uszach. Można mnożyć w nieskończoność wzniosłe epitety opisujące twórczość kanadyjskiej formacji Half Moon Run. Trójka muzyków za każdym razem maluje piękne dźwiękowe pejzaże, porywając słuchaczy swoim talentem i niosąc muzyczne ukojenie. Właśnie wydali swój czwarty album "Salt".

Piękne harmonie, doskonale zestrojone głosy, niebanalne melodie, które pojawiają się lekko w naszych uszach. Można mnożyć w nieskończoność wzniosłe epitety opisujące twórczość kanadyjskiej formacji Half Moon Run. Trójka muzyków za każdym razem maluje piękne dźwiękowe pejzaże, porywając słuchaczy swoim talentem i niosąc muzyczne ukojenie. Właśnie wydali swój czwarty album "Salt".
Zespół Half Moon Run wydał płytę "Salt" / Scott Legato /Getty Images

Half Moon Run pochodzą z Kanady i mają na swoim koncie cztery albumy. Pierwszy "Dark Eyes" ukazał się jedenaście lat temu. Od tego czasu ich kariera nabrała tempa, a ich twórczość wydostała się poza granice ojczyzny. Piękno i smutek, harmonia i niespokojny rytm, mieszanie kontrastujących nastrojów jest znakiem rozpoznawczym twórczości zespołu.

Devon Portielje, Dylan Phillips, Conner Molander to genialni muzycy i multiinstrumentaliści, z doskonale zharmonizowanymi głosami. Wystarczy zobaczyć jeden występ, żeby zakochać się w ich twórczości. To, co jest nieuchwytnym pięknem na poszczególnych albumach, podczas koncertów urasta do rangi sztuki i staje się magicznym show. Nie ze względu na wybuchy, światła i oprawę sceniczną, ale przez to co dzieje się na scenie. Niesamowita muzyczna chemia, pełne zrozumienie, lekkość, improwizacja i cudowne piosenki.

Reklama

Te wszystkie elementy, które od lat zjednują Half Moon Run kolejne grupy słuchaczy, są obecne na najnowszej płycie. "Salt", czwarty album grupy, to przy okazji podróż do przeszłości zespołu. Muzycy odkopali stare piosenki, które leżały nieskończone przez wszystkie lata ich kariery, i postanowili dać im nowe życie.

"9beat" ostatni singel, który zapowiadał całe wydawnictwo, jest tego dobrym przykładem. Liryczna, miłosna piosenka o tęsknocie i poszukiwaniu celu, zaczyna się perkusyjnym rytmem. Nieśmiała gitara prowadzi nas przez zwrotki, a refren wybucha z piękną mocą instrumentów smyczkowych, które towarzyszą również pozostałym piosenkom. Dla tego nagrania Devon, główny wokalista grupy, przejrzał dziesiątki taśm z muzycznymi pomysłami, aby odnaleźć inspirację. Udało się. Half Moon Run posiadają spore archiwum swoich nieopublikowanych nagrań, mają bowiem w zwyczaju rejestrować swoje próby i koncerty na magnetofonie. Dzięki temu łatwo wracają do starych pomysłów i mają możliwość szlifowania tego, co nie wyszło.

Kolejną odnalezioną po latach piosenką jest "Alco". Nagranie jest przykładem wyrafinowanej struktury, która zmienia się z każdym wersem, umiejętnie balansuje między ciszą a genialnymi zrywami melodii, wyśpiewanej przez cudownie uzupełniające się wokale muzyków. Devon śpiewa: "Tutaj zamieniamy prochy w złoto" i to zdanie doskonale oddaje to wszystko, co dzieje się na "Salt".

Każdy utwór to muzyczny mikroświat, mieniący się kolorami brzmień, pomysłów, zaskakujących rozwiązań. "Gigafire" jedna z nowych piosenek, na płycie zaczyna się ciężkim gitarowym riffem i spokojnym rytmem, nieco mroczne zwrotki zaczynają się zmieniać wraz z pojawiającymi się partiami instrumentów smyczkowych, które delikatnie unoszą nas nad wielkim dźwiękowym ogniem. Utwór opisuje zmiany klimatyczne i wynikające z nich niszczenie środowiska, co z kolei prowadzi do olbrzymich pożarów w Kalifornii. Muzycy uważają, że aby opisać skalę tego zjawiska, należałoby zmienić terminy opisujące tę sytuację - stąd Gigafire.

Tytułowy "Salt" to kolejny przykład, jak dzięki minimalizmowi można zbudować doskonałą opowieść. Pozornie nic się nie dzieje, delikatne instrumenty perkusyjne nie walczą z nieśmiałym syntezatorem. Może dzięki temu słowa wyśpiewane przez Devona: "Nauczyłem się śpiewać o tobie / Utrzymujesz mnie na duchu / Kiedy zimny wiatr wieje w drzwi" wybrzmiewają z większą mocą.

"You Can Let Go" Portielje nazywa "burzliwą, transformującą podróżą przez ciemne zakamarki umysłu w kierunku, miejmy nadzieję, światła". Słuchając piosenki, zrozumiemy, co muzyk miał na myśli. Jego głos w zwrotkach przepuszczony przez efekt sprawia uczucie klaustrofobicznej duszności, która opuszcza nas w refrenie, szybującym na pięknej melodii.

Nie będąc pod presją wypełnienia kontraktu (poprzedni wygasł po wydaniu albumu "A Blemish in the Great Light"), Half Moon Run skupili się na swobodnym procesie twórczym, poszukiwaniu rozwiązań, pomysłów, nieskrępowanym, wielogodzinnym improwizowaniu. Dzięki temu otrzymaliśmy piękną, ponad czterdziestominutową porcję kompozycji, z których przebija spokój, wytchnienie i radość grania. "Podczas nagrywania tej płyty wydawało nam się, że gotujemy ogromny kocioł muzycznych pomysłów. W pewnym momencie musieliśmy się zatrzymać i podjąć decyzje, próbując zredukować materiał do czegoś elementarnego. Pozostała nam tylko sól" - żartuje w jednym z wywiadów Conner.

Najnowsze dzieło tego nagrodzonego nagrodą Juno Awards zespołu obejmuje całe spektrum ich muzycznej podróży, płynnie łącząc elementy z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Każda piosenka jest emocjonalną eksploracją niepokojów i głębokiej tęsknoty za nadzieją. Co zaskakujące, pomimo powagi i wnikliwości tekstów, "Salt" udaje się utrzymać uczucie lekkości, dając słuchaczom sporo satysfakcji i muzycznego uwolnienia.

Half Moon Run "Salt", BMG Entertainment

10/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy