Gatunek zagrożony
Daniel Wardziński
Ten Typ Mes i Lepsze Żbiki "Ten Typ Mes i Lepsze Żbiki", Alkopoligamia.com
"To nie jest mój solowy album" podkreślał Mes na każdym kroku i faktycznie nowy materiał bardziej przypomina amerykańskie produkcje prezentujące przekrój artystów wytwórni z jej liderem na czele. Jednocześnie warszawski raper i producent wraz z Szogunem stał się producentem wykonawczym materiału i przypilnował by kształt płyty zaspokoił jego artystyczne oczekiwania, które jak wiadomo do najniższych nie należą.
Na płycie oprócz Mesa, który w mniejszym lub większym zakresie pojawia się w każdym kawałku usłyszymy m.in. Stasiaka, Pjusa, WdoWę czy Głośnego, którzy reprezentują wytwórnię, ale też znanego ze współpracy z Łoną i Webberem Rymka, szefa Aptaun Records Pyskatego, świetną wokalistkę jazzową Monikę Borzym czy Tomsona z Afromental, a co najważniejsze Młodą Alkopoligamię czyli Kubę Knapa, LJ Karwela i Zetenwupe - nowych reprezentantów wytwórni. Gospodarz w wywiadzie wspominał, że chciał zrobić "granatowy, jesienny" album, a muzyczny stelaż i pomysł na brzmienie całości powstały zanim dokonano zaproszeń. To słychać. Materiał jest wyprodukowany w stylu, który w polskim rapie nie jest zbyt częsty. Doskonałe wyczucie, różnorodność, muzyczne bogactwo, świetnie dograne instrumenty, chwytliwe refreny i wciągające brzmienie, które po raz kolejny dowodzi wielkości Szoguna odpowiedzialnego za część autorskich produkcji, ale też aranżację większości bitów Mesa.
Rozpiętość gatunkowa jest naprawdę spora. Na krążku znajdziemy zarówno zaskakująco dużą jak na płytę fascynata kalifornijskiego brzmienia porcję stylu zainspirowanego ciężko perkusją i mrożącym basem rodem z Nowego Jorku, ale nie zabrakło też klasycznych g-funkowych hiciorów, z których najbardziej bujającym jest chyba pierwszy z oddzielonych wieloma ścieżkami ciszy bonus tracków. O sile materiału z pewnością stanowią zaskakujące świeżością spojrzenia kawałki takie jak porywający kapitalnym refrenem, posadzony na bardzo nieszablonowej i wymagającej kreatywności perkusji "Patrzę w rachunek" czy zaśpiewany w całości z Piotrem Pacakiem i Głośnym storytellingowy track "Urszula".
Muzycznie album jest naprawdę świetny, zresztą wskazuje na to już pierwszy track - singlowa "Alkopoligamia 2013" w której Szogun dobrał i wypielęgnował tak niesztampowe próbki perkusji, że zabiera w trans praktycznie z miejsca. Problemem na tym krążku jest warstwa wokalna i tekstowa. Gospodarz nadal jest jednym z najlepszych MC w tym kraju, jego styl jest unikatowy, ale na "Lepszych Żbikach" forma daleka jest od tej, którą pamiętamy z najlepszych nagrać jak "My!", które powodowały szok. Tutaj zdarzają mu się gorsze zwrotki (np. w "Dniu zemsty"), naciągane rymy i brakuje tego błysku geniuszu, który dotąd był nieodłącznym elementem jego albumów. Co ciekawe najlepszym rapowo numerem Mesa związanym z promocją płyty był "Lepszy Żbik", który na tracklistę się nie zmieścił.
Bardzo mało tutaj zwrotek, które z miejsca zostają w pamięci. Taka na pewno jest drastyczna, łazienkowa historia LJ Karwela, świetne wejście WdoWy czy kolejny dowód na to, że Rymka trzeba zmotywować do zrobienia solowego albumu. Na mały plus wypadają chłopaki z Zetenwupe, szczególnie Mada, który szybko nadrabia braki, choć jeszcze sporo roboty przed nim. Pjusa słucha się trudno przez coraz bardziej słyszalne problemy z głosem, a i tak zamyka zwrotkę najlepszym wersem na całej płycie. Nie ma tutaj szkaradnych kompromitacji, ale np. Małolat, Pyskaty, Stasiak czy Kuba Knap to raperzy, których stać na sporo więcej, niż to co słyszymy na "Lepszych Żbikach". Na wielkie brawa zasługują natomiast wokalistki i instrumentaliści, a malutką perełką jest absolutnie mistrzowski skit "So High" z Maurycym Idzikowskim.
"Lepsze Żbiki" to małe rozczarowanie, ale jednocześnie płyta, która dowodzi, że muzyczny rozwój Mesa jako producenta (również wykonawczego) i artysty pojmowanego szerzej niż w kategoriach hiphopowych trwa i idzie we właściwym kierunku. Jednocześnie niestety zalicza mały spadek rapowej formy. Być może spowodowany niższym poziomem gości? Młoda Alkopoligamia dała radę, ale nie dała tutaj dowodu na to, że mogą pociągnąć wytwórnię dalej.
Goście spoza wytwórni (oprócz Rymka) wnieśli swoją stylówkę, ale raczej są to zwrotki w okolicy ich średniej albo poniżej. Krążek ratuje świetna warstwa muzyczna, która sprawia, że trzeba mieć go na półce, szczególnie jeśli jest się fanem muzycznej drogi Mesa, ale porównanie z solówkami Piotra Schmidta wypadłoby troszkę blado.
7/10