Reklama

D.T. wraca do domu

Devin Townsend Project "Addicted", Inside Out

Cierpiący na artystyczne ADHD kanadyjski człowiek-orkiestra wydał drugi z zapowiadanych na 2009 i 2010 rok czterech albumów pod szyldem Devin Townsend Project. Obawiam się, czy ilość nie odbije się na jakości, ale uczciwie przyznaję, że "Addicted" portretuje artystę na krzywej wznoszącej.

Uporawszy się ze swoimi demonami, 37-letni Devin Townsend postanowił nazwać album adekwatnie do stanu własnego jestestwa. Na szczęście nie jest to kolejny rozliczeniowy materiał, na którym świeżo upieczony apostoł trzeźwości tapla się w swoich traumach i wylicza straty spowodowane nałogiem. Zamiast tego muzyk zdecydował się, niejako na przekór, przygotować najbardziej optymistyczny materiał w swojej dyskografii. Sam określa kierunek obrany na "Addicted" mianem power-popu, co w sumie oddaje charakter tych dziesięciu utworów... Jakby się jednak Townsend werbalnie nie gimnastykował, nie można ocenić jego jedenastej autorskiej płyty bez odniesień do wcześniejszych dokonań, z uwzględnieniem nieistniejącej już niestety formacji Strapping Young Lad.

Reklama

I chociaż padło w tej recenzji różowe słowo "pop", album brzmi niesłychanie masywnie, głośno, po prostu metalowo. Zbawienną równowagę pomiędzy ciężarem a przystępnością, zawdzięcza "Addicted" popowym harmoniom wokalnym i dużemu natężeniu melodii o bynajmniej nie heavymetalowej proweniencji. Szczególnie wokalnie płyta prezentuje się imponująco, za sprawą dialogów Townsenda z Anneke van Giersbergen (eks-The Gathering, obecnie Agua de Annique). Holenderska wokalistka jest nieodmiennie kojarzona z nurtem gothicmetalowym, co od lat było dla niej kulą u nogi i m.in. spowodowało rozstanie z macierzystą formacją. Ale jeżeli ona sama wymienia wśród swoich ulubionych wokalistów Ellę Fitzgerald i Thoma Yorke'a, to mówi samo za siebie...

Wracając do meritum: jej ciepły, nie za mocny, ale jednocześnie niesłychanie plastyczny głos odpowiada za 51 % sukcesu "Addicted". Pomimo, że darzę sporym szacunkiem wokalne możliwości głównego sprawcy zamieszania, cieszę się, że nie zaśpiewał tej płyty sam. Bardzo wątpię, by na przykład znakomite "Numbered" czy "Awake" wypadły tak samo sugestywnie bez udziału Anneke.

Na drugim biegunie znajdują się "Resolve" czy "Bend It Like Blender", brzmiące niczym "Strapping Young Lad goes pop". Podobnych zaskoczeń jest stosunkowo niewiele, chociaż tak subtelnie jak w "Ih-Ah" Devin jeszcze miłości nie wyznawał. Trzon "Addicted" to po prostu solidne, mniej lub bardziej metalowe piosenki, z akcentem przesuniętym z "agresywnie" na "miło".

Chwilami żal, że Townsend nie tworzy już na poziomie z przełomu wieków, kiedy wydawał albumy pokroju "Ocean Machine", "Infinity", czy "Accelerated Evolution", ale życzę każdemu wychodzenia z nałogu w takim stylu. Pete Doherty mógłby się wiele nauczyć.

7/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Devin Townsend
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy