Camila Cabello "Familia": Jak coś jest dla wszystkich, to jest… gorzej

Kiedy Camila Cabello rozwija skrzydła, niespodziewanie coś ją łapie za kołnierz i stopuje. Co to? Ach, to przecież tak dobrze znana chęć przypodobania się absolutnie wszystkim.

Okładka płyty "Familia" Camili Caballo
Okładka płyty "Familia" Camili Caballomateriały promocyjne

Choć Camila Cabello (posłuchaj!) nie ukrywała swojego pochodzenia, tak wydaje się, że wyniesione z rodzimych stron kubańskie inspiracje stanowiły w jej twórczości zaledwie słabo wykorzystywany smaczek. Debiut promowała przebojową "Havaną", ale oprócz dwóch-trzech numerów, nie szła w żaden sposób tym tropem. Na wypuszczonym jeszcze przed pandemią "Romance" mocno usunęła je w cień. Kontekst, jakim obdarza nas przy promocji "Familii" - powrót w rodzinne strony (ba, na płycie w niewielkich rolach udzielili się nawet członkowie rodziny wokalistki) - sugeruje, że krążek będzie na wskroś latynoski. Jednak "Familia" to dobrze wyprodukowany, popowy standard, stanowiący misz-masz tego, co popularne. Utwory, które mają przypodobać się hiszpańskojęzycznej publiczności, są jedynie składnikiem tego dania.

Intro wprowadza nas w latynoski klimat, a śpiewana po hiszpańsku zawadiacko "Celia" nie chce wyrwać z tego wrażenia. Podobnie jak "Bam Bam" kierujące się w stronę salsy, a od strony tekstowej wyraźnie nawiązujące do głośnego rozstania wokalistki z Shawnem Mendesem. Mało kto w świecie popu wpadłby na pomysł uczynienia z tego utworu czegoś innego niż egzaltowanej ballady. A tak otrzymujemy taneczny, lekki utwór, którego początkowe cztery wersy na kartce stanowią zaskakujący emocjonalny strzał. Ale żeby nie było tak słodko - Ed Sheeran, wychodząc ze swojej strefy komfortu, zupełnie nie potrafi się tutaj odnaleźć.

Nie można nie wspomnieć o singlowym "Don’t Go Yet", którego instrumentarium i synkopowany rytm wyraźnie kierują nas w stronę latino popu. Przy czym sama wokalistka z tą swoją charakterystyczną lekką chrypką świetnie dociąża lekką przecież kompozycję, Na dodatek pomysły na frazowanie czerpie z "czarnych" gatunków, przez co nadaje całości współczesnego sznytu.

Ale już "No Doubt" co najwyżej wykorzystuje reggaetonowy rytm, by zrobić z tego zupełnie przezroczystą piosenkę pozbawioną tożsamości. "Psychofreak" to sterylny brzmieniowo numer, który pozycjonuje się gdzieś między nijakim elektropopem a pop-punkową egzaltacją wprowadzoną tu przez gościnny udział Willow Smith. Inspiracje soulem i r’n’b w "Boys Don’t Cry" kierują bliżej klimatów ostatnich albumów Beyoncé. "Hasta Los Dientes" to z kolei nu-disco, które równie dobrze mogłoby się znaleźć na płycie Dua Lipy, podobnie jak synth-popowe "Quiet".

Dlatego patrząc na proporcje, wydaje mi się, że Camili Cabello i producentom wykonawczym "Familii" zabrakło odwagi. Żeby nie wrzucać słuchaczy na głęboką wodę egzotyki, płyta została uzupełniona piosenkami dużo bezpieczniejszymi, mrugającymi w stronę tego, co zażarło w przypadku koleżanek po fachu. To w końcu krążek popowy, na który wydano masę pieniędzy, prawda? Nie można pozwolić sobie na zbytnie ryzyko.

Problem w tym, że to właśnie w tych latynoskich rytmach Camila zyskuje charakter i przestaje być jedną z wielu, a staje się jedną na wiele. To, że czuje się na nich jak ryba w wodzie, pozwalając sobie na najwięcej zabaw doprawdy ciekawym wokalem, słychać momentalnie. Tak więc drodzy włodarze byłej wokalistki Fifth Harmony: wiem, że mnie nie czytacie, ale proszę, spuście z tonu i pozwólcie swojej artystce robić to, co czuje w sercu. Zobaczycie, iż to zaowocuje pozycją o wiele ciekawszą niż "Familia", która nie może zdecydować się, w którą stronę pójść.

Camila Cabello, "Familia", Sony Music Entertainment

6/10

Katarzyna Ptasińska i Jeremi Sikorski jako Shawn Mendes i Camila Cabello w programie "Twoja twarz brzmi znajomo"Polsat
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas