Buntownicy po przejściach
Jarek Szubrycht
Against Me! "White Crosses", Warner
Nowy album Against Me! to taki punk rock do samochodu. Idealny do tego, by puścić go sobie w podróży służbowej i przypomnieć, że były czasy, kiedy lato oznaczało wakacje...
"Czy pamiętasz, że jak byłeś młody, to chciałeś podpalić świat?" No, ba. Pewnie, że pamiętam! Amerykańscy załoganci z Against Me! na singlu promującym nowy album, zatytułowanym "I Was a Teenage Anarchist" uderzyli w sentymentalną nutę tak celnie, że powalili mnie na łopatki. "Byłem nastoletnim anarchistą / Szukającym rewolucji / Miałem styl, miałem ambicję / Czytałem odpowiednich autorów, znałem wszystkie slogany / Jedyną ważną wojną była wojna klas" - śpiewa Tom Gabel. Dalej jest to tym, jak głowa mu ostygła, kiedy zrozumiał, że jego pobratymcy są równie twardogłowi, jak ci, przeciw którym się zwracają.
Takie oto naiwne, ale wiecznie aktualne prawdy sprzedaje Against Me! na tle pogodnego, melodyjnego kalifornijskiego punka, bezczelnie połączonego z kowbojskim, stadionowym rockiem. Z najbardziej obciachowymi - czyli najlepszymi - patentami Bon Jovi. Zresztą, kiedy śpiewają o stosunkach damsko-męskich (no, może niekoniecznie o stosunkach: o relacjach), to już w ogóle trudno ich od Bon Jovi odróżnić. Może tylko po tym, że czasem jednak potrafią tupnąć, huknąć i zagęścić to słodkie plumkanie kilkoma minutami zdrowego czadu. Jeśli do tego dodacie klarowne, bombastyczne brzmienie, które wykręcił im Butch Vig, człowiek od Nirvany, Garbage i Green Day, dostaniecie pop-punkową gumę do żucia w stanie skondensowanym.
Ale, ale? To wbrew pozorom nie zarzut. Chociaż teksty banalne, choć muzyka przaśna, wciąż chce mi się słuchać "White Crosses". Do historii takim graniem nie przejdą, ale fanom Bad Religion i ich nieco młodszym kolegom, wielbicielom Green Day, dadzą sporo radości.
6/10