Będziecie panowie wisieć

R.U.T.A. "Gore", Karrot Kommando

Od sarmackich czubów do barwnych irokezów jeden gniewny krok
Od sarmackich czubów do barwnych irokezów jeden gniewny krok 

Z R.U.T.Y płynie prosta nauka - pomysły z naprawdę najwyższej półki realizuje się szybko i ponad podziałami. "Heretycka koalicja banitów, renegatów, kulturowych infamisów" pokazuje, że od sarmackich czubów do barwnych irokezów jeden gniewny krok. I wykonuje go w siedmiomilowych butach.

Obecnie patrzymy na to, jak zmienia się porządek w północnej Afryce. To daleko od nas, ale przecież jeszcze niedawno poważne wydawałoby się państwa europejskie okazywały się niewypłacalne i ludzie wychodzili na ulicę. Polska niby ma się nieźle, jednak u nas rozwarstwienie majątkowe potwornie kłuje w oczy, nie gwarantujące niczego zupełnie umowy o dzieło zastępują niegdysiejszą pańszczyznę, a rzekome autorytety oraz panowie (których sami sobie wybraliśmy) co rusz testują obywatelską cierpliwość. W tym momencie ukazuje się "Gore" projektu R.U.T.A., dzieło zbierające "pieśni buntu i niedoli" z ostatnich czterech wieków. Stoi za tym sojusz nowej muzyki ludowej i zasłużonej alternatywy sprzed czasów ciasnych dżinsów, idiotycznych krawatów i okularów bez szkieł. Usłyszymy specjalistów z formacji takich jak Moskwa, Dezereter, Kapela Ze Wsi Warszawa, Post Regiment, Lao Che, Orkiestra Rivendell, Mosaic i Maćko Korba.

Teksty stanowią ujście chłopskie gniewu i głębsza refleksja się za nimi nie kryje. Nie zestarzały się, bo do dziś zdarzy się "wojenka" co "niepotrzebna była", syn siłą zabrany "w rekruty" , a już zwłaszcza duchowny, któremu szepnąć możemy "cóż to za kazanie, jak zobaczysz ładne dzwiywcze, ciugle patrzysz na nie". Cała frajda tkwi w warstwie leksykalnej - miło posłuchać jak "dwór łupi-skór" zasługuje na "ciężkie cepy". Cóż, i dobrze czasem odkryć, że "prosimy" rymuje się do "powiesimy". W końcu szubieniczka od zawsze rzuca swój cień.

R.U.T.Ę. cechuje punkowa intensywność, archaiczne instrumentarium i sporo bieżących pomysłów na wykorzystanie go. To żywe, angażujące granie pospołu. Smyki - zwykłe skrzypce i fidel średniowieczna oraz płocka - nieraz nasuną na myśl gitarowe riffowanie. O tym, że na "Gore" bębni się bardzo rozmaicie przekonuje już po pierwszej minucie najlepsze na płycie, zaskakująco przebojowe "Jak to dawni dobrze beło". Wielkiego śpiewania nie ma, choć barwa głosu Gumy i Niki pasuje jako żywo, a i perwersyjnie przywiązany do artykulacji Spięty w formule lamentu umiejętnie się odnalazł.

Idea Maćka Szajkowskiego - genialna. Wykonanie? Bezbłędne. I nie o samą muzykę chodzi - klip Łukasza Rusinka robi zamieszanie w internecie, a opatrzona rycinami, mini-opracowaniami i cytatami z chociażby Jasienicy, Witkiewicza, Staszica, Witosa czy Tischnera okładka dopełnia dzieło. Można mieć wątpliwości czy nie jest to sztuka dla sztuki, bo "Gore" nikogo na barykady nie wypchnie, a na zwykłe słuchadło jako całość się nie nadaje. Zbyt sękate to, rosochate i czesze ucho słuchacza pod włos. Takie zresztą właśnie być miało. Album wrócił jeszcze raz do masteringu, bo brzmienie okazało się zbyt selektywne, ładne. Trzeba go mieć. Mowa tu o sraniu w cesarskie trzewiki i zrzucaniu księży z kazalnic - wystarczy, że okaże się, iż Państwo dorzuciło parę groszy tej ważnej edukacyjnie całości parę groszy, a zaraz znajdzie się nadgorliwy i tradycyjnie nieobeznany z tematem urzędnik, co to by całość wysłał na przemiał. Tego potomnym zrobić nie możemy.

8/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas