The Voice Of Poland
Reklama

Wielka klapa w "The Voice of Poland". Widzowie TVP zasypiali przed telewizorami

Produkcja TVP jeszcze przed startem 14. edycji "The Voice of Poland" zapewniała, że nowe zmiany w programie sprawią, że będzie oglądał się jeszcze lepiej, a emocji w nim nie zabraknie. Pierwszy odcinek bitew, które przeszły największe zmiany, pokazuje, że do akceptacji takich zmian przez widzów jest naprawdę daleko.

Produkcja TVP jeszcze przed startem 14. edycji "The Voice of Poland" zapewniała, że nowe zmiany w programie sprawią, że będzie oglądał się jeszcze lepiej, a emocji w nim nie zabraknie. Pierwszy odcinek bitew, które przeszły największe zmiany, pokazuje, że do akceptacji takich zmian przez widzów jest naprawdę daleko.
Baron i Tomson w "The Voice of Poland" /Jan Bogacz/TVP /materiały prasowe

Najnowsza edycja "The Voice of Poland" przeszła szereg zmian. Od przesłuchań w ciemno, aż po nokaut, zmieniły się zasady eliminacji uczestników, o czym produkcja informowała jakiś czas temu.  

"Wszyscy trenerzy podzielą swoje 15-osobowe drużyny na tria. Każdy tercet zaśpiewa już w trakcie warsztatów muzycznych (odbędą się na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina), a następnie trener zdecyduje, który z uczestników pożegna się z programem. Dwie pozostałe osoby stoczą ostateczną walkę na muzycznym ringu" - informowano na stronie programu. 

Reklama

Ponadto zlikwidowano kradzieże, nokaut przestał być pojedynczym odcinkiem, a podobnie jak w "The Voice Kids" odbywa się zaraz po bitwach w danej drużynie.  Dla zbudowania dramatyzmu podczas bitew na środku sceny w TVP ustawiono krzesło trenera, który oceniał swoich uczestników. 

Widzowie rozczarowani. Co zawiodło w nowych zasadach "The Voice of Poland"?

Mimo hucznych zapowiedzi pierwsze bitwy mocno rozczarowały. Widzowie nie kryli się ze swoimi uwagami i licznie komentowali to, co widzieli. A większość z nich przyznawała, że była bardzo znudzona tym, co widziała. Niektóre osoby pisały wręcz, że program je usypia, a niektórzy zmieniali kanał w poszukiwaniu czegoś bardziej interesującego.  

Skąd więc problemy "The Voice of Poland" w nowym wydaniu? Przede wszystkim problematyczne okazał się pierwszy etap bitew, czyli ten przeprowadzony na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina. 

Problematyczny początek. Po zmianach w "The Voice of Poland" nie czuć emocji

Choć występy z big bandem brzmią bardzo dobrze muzycznie, to jednak nie przykuwają wzroku widzów i nie intrygują jak występu w studiu TVP. Wykonania piosenek przez tercety w sali, w której znajdują się jedynie uczestnicy, wyglądają w telewizji bardziej jak rozszerzona próba niż moment, który będzie decydował, czy ktoś pożegna się z programem. 

Podczas występów na uniwersytecie nie czuć stawki, która do tej pory była największą zaletą bitew. Bezpośredni pojedynek dwóch uczestników na głównej scenie, przed pełną salą z publicznością, kamerami i wszystkimi trenerami, dodaje takim występom większego prestiżu.  

Obecnie pierwszy etap bitew porównać do rozgrywania prestiżowego meczu piłkarskiego na boisku treningowym. Niby wszystko się zgadza, ale jednak atmosfera i otoczka wokół takiego meczu byłaby dużo mniejsza. 

Widzowie podkreślają, że samo zestawienia w tercety nie byłoby ostatecznie bardzo złym wyborem, o ile każdy występował przed publiką, a wcześniej nie dochodziłoby do eliminacji. Tria na scenie "The Voice of Poland" nie byłby nowością, jednak do tej pory pojawiały się na niej bardziej okazjonalnie niż były regułą tego etapu. 

Krzesło na środku sceny. Widzowie nie zrozumieli tego zabiegu

Eliminacja na poziomie UMFC to również niekorzystna sytuacja dla samych uczestników, a w pewien sposób jest dla nich niesprawiedliwa. Tutaj wracamy ponownie do stawki i otoczenia. "The Voice of Poland" wielokrotnie był świadkiem wielkich przemian na scenie programu.  Uczestnicy, którym kompletnie nie szło na próbach, stojąc już na scenie podczas bitwy, dawali z siebie wszystko i sprawiali wielkie niespodzianki.  

Dziwnym pomysłem dla widzów było też postawienie krzesła dla trenera na środku sceny. Produkcja programu tłumaczyła, że ustawienie go w tym miejscu miało za zadanie podnieść emocje, a uczestnicy mieli być bardziej przejęci swoim występem. W rzeczywistości całość wyglądała dziwnie, a podopieczni trenera występują do niego plecami, co dla wielu komentujących było absurdalne.  

Dodając do tego, kolejne narzekania na coraz słabszy poziom uczestników, bardzo szybkie oraz generujące dużo mniej emocji nokauty (odpada tylko jedna osoba, a nie trzy), nie można dziwić się, że ludzie zaczynają po wielu latach opuszczać grono “The Voice of Poland". 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy