Patryk z "MBTM": Ogień wojownika
"W gardle siedzi potężny wokal" - tak występ Patryka Kumóra na castingu "Must Be The Music" ocenił Adam Sztaba. 30-latek z Będzina miał także zaproszenie z "X Factora", ale wybrał show Polsatu.
- Moja przyjaciółka zadzwoniła do mnie w dzień castingu w Katowicach i przekonała mnie, żeby spróbować. Stwierdziłem, że nigdy tego nie próbowałem, a może warto się sprawdzić? Wybrałem "MBTM", ponieważ to jest program, który jak dla mnie miał najfajniejszą formułę ze wszystkich talent show, które pojawiły się na rynku. Mam 30 lat, jak nie teraz to kiedy - mówi nam ze śmiechem Patryk Kumór.
W niedzielnym (17 marca) odcinku castingowym otrzymał cztery głosy na "tak" od jurorów za wykonanie "Use Somebody" Kings Of Leon.
- Ten utwór jest na stałe wpisany w mój set koncertowy, ten kawałek mocno zmienił moje życie w pewnym momencie. Pamiętam, kiedy go pierwszy raz usłyszałem, na długo zanim stał się hitem, uznałem go z marszu za jeden z najlepszych kawałków rockowych ostatnich 10 lat, oczywiście w moim własnym rankingu. Jestem totalnym fanatykiem muzyki, słucham jej jak muzyk, czyli analitycznie, ale są kawałki takie jak "Use Somebody", gdzie mój mózg wyłącza analizowanie linii gitar, basu wokalu itd., pojawiają się dreszcze, a serce zaczyna walić jak szalone. Wtedy wiem, że ten kawałek porusza muzycznego ducha we mnie - tłumaczy swój wybór Patryk.
Przebój "Use Somebody" to jeden z najczęściej pojawiających się rockowych utworów w talent shows. Zapytaliśmy wokalistę, czy jego wybór nie był przypadkiem przygotowany pod publiczność i jury.
- To był wybór serca. Oprócz słuchania zespołów takich jak Black Label Society [w koszulce tej formacji Patryk pojawił się na castingu; 30-latek jest wielkim fanem twórczości grupy Zakka Wylde'a - przyp. red.], Slipknot, Stone Sour słucham tak naprawdę wszystkiego, zagłębiając się w nurty elektronicznego popu, rocka np. Mutemath, Biffy Clyro, Muse, Rise Against, Flyleaf, Paramore, aż po jazz i muzykę filmową czy też ambientową jak choćby God is an Atronaut, Ulver i wiele innych. Kings of Leon to zespół, który znam od wielu lat, jeszcze z czasów kiedy nie byli tak rozpoznawalni.
Patryk Kumór uważa, że "Must Be The Music" to nadal program, który promuje wykonawców śpiewających własne utwory, choć sam przyszedł przecież z coverem.
- Czy mój występ był blisko oryginału? W sensie aranżacji zgadzam się w 100%, natomiast pod kątem interpretacji wokalnej jestem przekonany, że zrobiłem to po swojemu. Wybór coveru miał być trochę zaskakujący dla wszystkich, którzy znają mnie z dosyć dużego dorobku autorskiego. Jeśli uda się pójść dalej w programie, będę miał dużą niespodziankę muzyczną. Będzie mocno rockowo, ale też bardzo nowocześnie. Wspólnie z zespołem, z którym współpracuję, mocno skupiamy się na tej szansie i chcemy dać z siebie wszystko - mówi Patryk w rozmowie z INTERIA.PL.
30-latek z Będzina do tej pory był znany na śląskiej scenie metalowej jako klawiszowiec współpracujący z black/dark metalową grupą Darzamat i progmetalowcami z Division By Zero.
- Faktycznie, byłem bardziej pianistą, klawiszowcem i skromnym kompozytorem, jednak śpiewałem od zawsze. Przełom przyszedł wtedy, kiedy moje myśli muzyczne i kompozytorskie skierowały się w stronę muzyki zupełnie innej niż ta, którą wykonywałem w zespole - wyjaśnia wokalista.
- Postanowiłem, że sam spróbuję, nagrałem pierwsze ślady w swoim małym studio, stwierdziłem, że da się tego słuchać i pobawię się w to. Ta przygoda trwa do teraz, ciągle się tym bawię. Szukam w sobie cały czas nowych źródeł wokalnej ekspresji, dużo eksperymentuję i odkrywam kolejne przestrzenie. Powiem szczerze, że już nie potrafię bez tego żyć. Mam wrażenie, że śpiewanie stało się dla mnie pewnego rodzaju autoterapią, lekarstwem na to, by wyrzucić z siebie wszystkie emocje, które skrywam gdzieś bardzo głęboko.
W połowie 2012 roku pojawił się singel "Milion", który miał być zapowiedzią solowego debiutu Patryka. Na razie na płytę przyjdzie jeszcze poczekać.
- Wiele rzeczy poszło nie tak, były bardzo duże zawirowania w moim życiu osobistym. Od dłuższego czasu mam wrażenie, że los uparcie próbuje mnie zatrzymać, ale, cóż, trafiło na upartego skurczybyka i nie mam zamiaru mu się poddać (śmiech). Do problemów osobistych doszły problemy z producentami i ludźmi, którzy mieli mi pomóc przy tworzeniu tej płyty - wyjaśnia.
Poza muzyką Patryk pasjonuje się sztukami walki (przez wiele lat ćwiczył karate tradycyjne, miał też epizod z MMA).
- Karate nauczyło mnie pokory do życia, pewnej systematyki pracy nad swoją psychiką oraz ciałem. Wszystko to pozwoliło mi poukładać swoje życie w tych najtrudniejszych momentach. Gdzieś w środku czuję ten ogień wojownika, którego trzeba "zabić", aby pokonać. Tak też traktuję swoją walkę w życiu, sztuką nie jest nie lądować na deskach, sztuką jest zaliczyć deski, wstać i z jeszcze większą wściekłością ruszyć do przodu - podkreśla wokalista.
Pewną ciekawostką jest, że gitarzysta wspierający Patryka, Wojtek Gruszczyński (znany także z grupy The Stage), występuje w innym talent show - "The Voice of Poland" (trafił do drużyny Marka Piekarczyka).
- Nie wiem jak Wojtek, ale ja tego nie traktuję jako rywalizację. Muzycznie mimo że pochodzimy z dwóch światów, nadajemy na tych samych falach i to jest siła muzyki. Bardzo się cieszę, że zdecydował się na udział w takim programie i mocno mu kibicuję. Wydaje mi się, że i Wojtek i ja jesteśmy za starzy, by konkurować. Robimy swoje - czasami razem, czasami osobno - śmieje się Patryk Kumór.