Susan Boyle odmieniła swoje życie. Ale czy wygrała?

Minęły ponad dwa lata od finału brytyjskiej edycji "Mam talent" z udziałem Susan Boyle. Jak wykorzystała ten czas kobieta, którą okrzyknięto największym objawieniem muzyki popularnej? Czy dołączyła do najbardziej cenionych wokalistek na świecie?

Susan Boyle w Sydney (stąd obecność koali na drugim planie) - fot. Lisa Maree Williams
Susan Boyle w Sydney (stąd obecność koali na drugim planie) - fot. Lisa Maree WilliamsGetty Images/Flash Press Media

Pierwszy rozdział tej wzruszającej historii znamy doskonale: 48-letnia bezrobotna gospodyni domowa mieszkająca jedynie z kotem w kilka dni staje się sensacją brytyjskiej telewizji i światowego internetu. Szkotka, którą publiczność początkowo wyśmiała za niezdarne zachowanie i wygląd, okazała się posiadaczką anielskiego głosu i przesympatyczną kobietą. Jej wykonanie utworu "I Dreamed A Dream" notowało po kilka milionów odtworzeń dziennie, a talent Susan komplementowały największe gwiazdy show-biznesu.

Dramatyczny finał

Wtedy wydawało się ów "wyśniony sen" będzie bajką, a Susan czekają już tylko dni chwały. Piękne dni oczywiście nastąpiły, ale mieszały się z licznymi załamaniami Szkotki, która nie radziła sobie z nagłą popularnością.

Przed finałem "Britains Got Talent" z jej udziałem bulwarową prasę obiegła wiadomość, że z powodu ataków paniki Boyle wycofa się z programu.

Wokalistka ostatecznie wzięła udział w ostatnim odcinku, ale w głosowaniu telewidzów przegrała z rewelacyjną, taneczną grupą Diversity.

Kiedy zgasły kamery, gromadzone całymi tygodniami napięcie uderzyło w Susan z taką mocą, że wylądowała w szpitalu z objawami skrajnego wyczerpania oraz załamania nerwowego. Według relacji plotkarskich mediów, Szkotka po finale miała problemy z oddychaniem i zanosiła się histerycznym szlochem.

Zobacz gościnny występ Susan Boyle w chińskim "Mam talent":


Na szczęście udało się odizolować Susan od zgiełku i pozwolić jej w spokoju nagrać debiutancką płytę "I Dreamed A Dream". Album, choć wyszedł pod koniec listopada, okazał się najpopularniejszym wydawnictwem muzycznym 2009 roku. Płyta znalazła w nieco ponad miesiąc sześć milionów nabywców i wyprzedziła w klasyfikacji rocznej debiut Lady Gagi.

Bogactwo i kolejne kryzysy

Luksusy nie kręcą Susan Boyle

Choć w dwa lata stała się multimilionerką, szkocka piosenkarka Susan Boyle wciąż mieszka w swoim starym domu po rodzicach - i to mimo że kupiła sobie luksusową posiadłość w sąsiedztwie.

fot. PacificCoastNews.comEast News
fot. PacificCoastNews.comEast News
fot. PacificCoastNews.comEast News
fot. PacificCoastNews.comEast News
fot. PacificCoastNews.comEast News

Susan, która przed programem żyła za 130 funtów tygodniowo, szybko zaczęła zarabiać krocie. Pierwsze kontrakty wokalistki opiewały na zawrotną sumę ośmiu milionów funtów. Jej menedżerowie nieustannie podbijali stawkę za pojedyncze występy nowej gwiazdy. W pewnym momencie Szkotka zarabiała 140 funtów za jedną sekundę swojego śpiewania. Kiedy rok później, w 2010, wydawała swój drugi album, mówiono że zarobi w najbliższym czasie 28 milionów dolarów.

Sława i pieniądze tylko pogłębiały problemy Susan, która nie kontrolowała własnych emocji. Media co rusz donosiły o kolejnych incydentach:

Zdarzało jej się wpadać w histerię z błahych powodów, a pod jej dom często przyjeżdżała karetka pogotowia, co tłumaczono później bólami brzucha.

Kiedy w pociągu z Edynburga do domu w West Lothian pasażerowie nie dawali jej spokoju i wciąż robili jej zdjęcia, popłakała się.

Czekając na samolot na lotnisku Heathrow, Susan zemdlała. Uzasadniono to zbyt wysoką temperaturą w pomieszczeniu.

Innym razem Boyle wulgarnie zwyzywała swoją asystentkę, kiedy ta, podczas wspólnego obiadu w restauracji, zasugerowała jej dietę.

Tego samego miesiąca - był to styczeń 2010 roku - wokalistka miała na lotnisku śpiewać do kija od miotły, czyścić buty oczekującym pasażerom, a następnie uciekać przed ochroną.

Cztery miesiące później odwołała swoje występy w Australii z powodu wyczerpania.

W tle tych wydarzeń toczył się konflikt między bratem Susan, Gerrym, a otoczeniem gwiazdy. Menedżerom piosenkarki Gerry Boyle zarzucił kontrolowanie jej życia oraz izolowanie jej od rodziny.

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej

Susan Boyle okazała się odporna na pokusę luksusów. Mimo że za namową rodziny i współpracowników kupiła sobie posiadłość z pięcioma sypialniami, wciąż woli mieszkać w starym domu po jej rodzicach (oboje już nie żyją).

"Nie jestem typem osoby, która mieszka w wielkiej rezydencji. Kiedy jestem z powrotem na starych śmieciach, w domu mojej mamy i mojego taty, czuję, jakbym wciąż była z nimi blisko. Mam mnóstwo wspomnień związanych z tym domem. To jest moja strefa komfortu" - powiedziała Szkotka w programie "Today".

Gerry Boyle wyjaśniał, że pieniądze nie mają dla jego siostry wielkiego znaczenia.

"Susan wie, że może podróżować gdziekolwiek tylko chce, jeść w najlepszych restauracjach na świecie, oraz gościć w najznakomitszych hotelach, ale to dla niej kompletnie nic nie znaczy, jeśli nie ma z kim dzielić tych wspaniałych chwil" - stwierdził.

Zobacz Susan Boyle w duecie ze swoją idolką:


Stracona szansa

7 listopada ukazał się w Polsce trzeci album Susan - "Someone to Watch Over Me". Rok wcześniej Szkotka wydała świąteczną płytę "The Gift".

Albumy Boyle sprzedają się bardzo dobrze, choć każda kolejna płyta budzi coraz mniej emocji i można zakładać, że fascynacja rewelacyjną gospodynią domową wkrótce ustanie, a przynajmniej ustabilizuje się na poziomie zwykłej życzliwości.

To oznacza, że Susan przegrała moment (nie ona go zaprzepaściła, ale jej muzyczni opiekunowie), w którym mogła odcisnąć swoje piętno w historii muzyki rozrywkowej.

Ile znasz utworów Susan Boyle? Nie coverów, nie nowych interpretacji przebojów, ale jej własnych piosenek. No właśnie. Żaden z singli Szkotki nie był autorskim numerem. Postawiono na rozwiązanie najbezpieczniejsze: ukochana przez świat gospodyni domowa śpiewa znane i lubiane piosenki. Tak jest również na najnowszym albumie Boyle. Dano jej wielką szansę, by za chwilę tę szansę odebrać i bezwzględnie skapitalizować jej sukces, kując żelazo póki gorące.

Michał Michalak

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas