Jarocin Festiwal
Reklama

Jarocin Festiwal 2023: trzeci dzień. "To miejsce pachnie swobodą myślenia" [RELACJA]

Koncert Lecha Janerki to najlepsze, co spotkało mnie w ostatnim czasie. I gdybyście widzieli, co działo się na koncercie Agnieszki Chylińskiej! Naprawdę, trudno wyobrazić sobie lepsze zakończenie.

Koncert Lecha Janerki to najlepsze, co spotkało mnie w ostatnim czasie. I gdybyście widzieli, co działo się na koncercie Agnieszki Chylińskiej! Naprawdę, trudno wyobrazić sobie lepsze zakończenie.
Jarocin Festiwal 2023: zobaczcie zdjęcia z ostatniego dnia! /Natalia Nazar /INTERIA.PL

"To piękna sprawa, legendarne miejsce" - mówił ze sceny Szymon, wokalista Sad Smiles, które otwierało ostatni dzień Jarocina. Koncert na Dużej Scenie wyglądał jeszcze lepiej niż na deskach amfiteatru. W trakcie "Terapeuty" Szymon zeskoczył ze sceny i wyszedł w tłum, który od razu rzucił się, żeby zbić z nim piątkę. Naprawdę, mieszały się we mnie podziw i wzruszenie jakieś... Edgar, jarociński konferansjer, po ich występie powiedział, że "za nami ci, którzy są przyszłością polskiej muzyki". Mądrego dobrze posłuchać.

Reklama

"Bardzo się cieszę, że mogę zagrać w Jarocinie. To jest drugi raz. Za pierwszym się bałem, za drugim... też się boję, ale mam naboje w postaci najlepszej jarocińskiej publiczności" - kokietował WaluśKraksaKryzys. Potem koncert, na który czekałam najmocniej. Uwaga, dziennikarskie wyznanie: jeśli chodzi się na koncerty bardzo często, to przestają one być takim wyjątkowym wydarzeniem. A na występ Lecha Janerki cieszyłam się okrutnie.

"Na takich imprezach ważny jest timing i czujemy się niezręcznie, stojąc tu i wstrzymując akcję, ale pan powiedział: 'Nie fisiuj'. To nie fisiuję" - usłyszeliśmy przed koncertem głos Janerki z offa. Kiedyś już pozwolono im wyjść na scenę, zagrali m.in. "Ewolucja rewolucja i ja" ("Miałem kiedyś rozterkę, czy mam wszystkich pozabijać, czy namawiać ich do ewoluowania. Czasy były podobne do dzisiejszych"), "Konstytucje" ("To obecny hymn trybunału konstytucyjnego"), "Lolę" czy "Strzeż się tych miejsc". Było też "Wyobraź sobie". Często, jak mam dużo zajęć i potrzebuję się przewietrzyć, to idę na spacer właśnie z tą piosenką na słuchawkach i zawsze poprawia mi humor. "Wyobraź sobie, że zawsze masz czas i kołysz się w miętowej mgle, jak konik morski nad malachitowym dnem!".

Fisz Emade Tworzywo to kolejny koncert, na który mocno się cieszyłam, bo "Mamut" to jedna z moich najukochańszych płyt. Można było przeżyć ten koncert na dwa sposoby: "Tańcz, tańcz, wpraw stopy w ruch" albo "Wolne dni, uprawimy nic". To był też świetny sposób na zapowiedzenie starszego pokolenia Waglewskich. O Voo Voo już pisałam tyle razy, że nie wiem, co mogłabym jeszcze powiedzieć. Że wyglądają jakby improwizowali i że świetnie się przy tym bawią, i że ach, te solówki na saksofonie? No tak jest zawsze. Mogę w sumie dodać, że szanuję za kolejną wersję "Jak gdyby nigdy nic", która nadawała się do pogowania, oraz że Pospieszalski grający na klawiszach jest równie fajny, jak Pospieszalski grający na sakso.

Małą Scenę otworzył zespół Blues Monkey, którego fajnie posłuchałoby się też w jakiejś zaciemnionej knajpce w piwnicy starego miasta. Potem Happy Pills, którzy niedawno wydali "Something Indefinitely Good". Później stojąc przy barierkach pod Dużą Sceną obiecałam w rozmowie, że napiszę, że ten koncert był super. A co miałabym napisać innego? Później jeszcze kołysząca BAiKA i "brzmiący jakby nie byli z Polski" chłopaki z Cinemon.

Przed Chylińską zastanawialiśmy się, czy pójdzie w rockowe granie, czy jednak skupi się na swoich popowych dokonaniach. I jednak postawiła na tę pierwszą opcję, więc pośpiewaliśmy "Kiedy powiem sobie dość", "Winna" i "Znalazłam" (albo raczej: "Tak cię pragnę, ołjeee")... "Patrzę, jak tu się ludzie kotłują i myślę sobie, w jakim proszku ja bym to dzieciom wyprała" - żartowała. Na ten koncert przyszedł cały festiwal, naprawdę. Nawet z namiotu prasowego wszyscy wylegli na światło dzienne. Dużo dobra było w Jarocinie, ale to była najbardziej energetyczna godzina festiwalu.

Proletaryat nie miał po tym łatwego zadania. "Zaczynaliśmy tutaj 34 lata temu, w 1989 roku. Wtedy był taki moment, że trzeba było powiedzieć kilka ważnych rzeczy i jesteśmy tu znowu po to, żeby powiedzieć kilka ważnych rzeczy" - mówił Oley. Publiczność powiedziała, co miała powiedzieć, a Oley skwitował, że "skoro zgodziliśmy się co do tego, to jedziemy dalej". "To miejsce było kiedyś miejscem kultowym, zjeżdżali się tutaj ludzie z całego kraju, żeby mówić o istotnych sprawach. Myślę, że festiwal w końcu tę tradycję odzyskał. To miejsce pachnie swobodą myślenia" - dodał potem. Na koniec zaśpiewali protest song, którego nie zacytuję, bo musiałabym wszystko gwiazdkować. Do cytatu nadaje się tylko "nie" i "cza cza cza".

Za zakończenie odpowiadał Zalewski i siostry Przybysz z projektem Zalewski śpiewa Niemena. Ten koncert wybrzmiał już na jarocińskiej scenie w 2017 roku, a trzydzieści lat wcześniej te same utwory jarocińska publiczność usłyszała w oryginalnej wersji. Znowu się czepiam, ale teraz bywały takie momenty, że gdybym nie znała tekstu, to trudno byłoby mi się zorientować, w jakim języku są te piosenki. Zakończenie piękne, tak czy tak. Trudno, żeby nie było piękne przy "Dziwny jest ten świat" albo "Płonącej stodole". Warto było szaleć tak przez cztery dni. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy