Mistrz, który bujał w obłokach
Potężną przesadą byłoby stwierdzenie, że młodzi i starzy słuchają takich gwiazd polskiej piosenki, jak: Jerzy Połomski, Maryla Rodowicz, Zbigniew Wodecki, Violetta Villas czy Irena Santor. Ale akurat w przypadku Marka Grechuty tak właśnie jest. Utwory zmarłego cztery lata temu artysty mają tę wspaniałą właściwość, że w ogóle nie pokrywają się kurzem.
Twórczość Marka Grechuty wciąż jest popularna - nie tylko wśród pokolenia 40+, ale również wśród studentów. Ba, zdarzają się nawet prace maturalne poświęcone jego osobie. Grechutę poważają także kibice - "Dni, których jeszcze nie znamy" to hymn stadionu Korony Kielce.
Symbolicznym przypieczętowaniem tej pokoleniowej uniwersalności wokalisty był nagrany pod koniec życia duet z zespołem Myslovitz - piosenka "Kraków". Skąd się bierze ten fenomen?
Grechuta był niezwykłą osobowością, co udało mu się wyrazić w twórczości. Te poetyckie, melancholijne dzieła są tak urzekające i tak aktualne, że wytrzymują próbę czasu i wciąż tak samo sugestywnie przywodzą na myśl inspirujące klimaty krakowskich piwnic.
Piosenki "Kantata", "Będziesz moją panią", "Dni, których jeszcze nie znamy", "Korowód", "Nie dokazuj", "Ocalić od zapomnienia", "Niepewność", "Pomarańcze i mandarynki" są znane powszechnie. Dlatego z okazji czwartej rocznicy śmierci, która przypada 9 października, warto przyjrzeć się samemu artyście.
Nie jesteśmy przesądni, więc przedstawiamy 13 intrygujących oraz mniej znanych faktów z życia Marka Grechuty.
1. Ważnym i smutnym wydarzeniem było rozstanie rodziców, które na zawsze napełniło Marka charakterystyczną dla niego melancholią i tęsknotą, jaką emanują jego utwory.
2. Kiedy postanowił dostać się na architekturę, dotarło do niego, że musi na egzaminie wstępnym zdawać matematykę, która nie była jego mocną stroną. Tak się jednak zawziął, że w wakacje poprzedzające rok maturalny uczył się tego przedmiotu bez wytchnienia.
Efekt był taki, że nie miał sobie równych w klasie i wziął nawet udział w olimpiadzie matematycznej. A na architekturę dostał się bez najmniejszego problemu, zwłaszcza że świetnie rysował.
3. Grechuta uwielbiał sport. Uprawiał m.in. szermierkę i jeździectwo, choć doskwierała mu wiecznie kontuzjowana pachwina. Po jednym z obozów jeździeckich chwalił się znajomym "kaloryferem" na brzuchu.
Oglądał w telewizji wszystkie zawody, zdarzało mu się nawet odwoływać koncerty z powodu ważnych transmisji.
Marek Grechuta, "Nie dokazuj" - posłuchaj:
4. Jedną z jego największych fanek była mama, która regularnie przyjeżdżała do Krakowa na koncerty syna.
5. Jan Kanty Pawluśkiewicz mówi o nim: "szalenie powściągliwy". Wszyscy, którzy znali Grechutę, podkreślają, że był klasycznym przypadkiem bujania w obłokach. Był bardzo introwertyczny, kochał samotność, nie lubił hucznych imprez, żył we własnym świecie, wiecznie zamyślony.
6. Mimo to mieszkanie Marka i jego żony Danuty było miejscem licznych spotkań krakowskich artystów. U Grechutów bywali m.in. Ewa Demarczyk i Piotr Skrzynecki.
Przyjęcia te były oczywiście mocno zakrapiane, choć sam Grechuta zadowalał się lampką wina. Jedną ze stałych rozrywek u Grechutów była gra w brydża.
7. Grechuta miał mnóstwo - jak byśmy dziś powiedzieli - psychofanek. Ich odganianiem zajmowała się głównie żona Danuta, ponieważ on nie wiedział, jak sobie z nimi radzić.
Szalone wielbicielki artysty wdzierały się do jego garderoby, zasypywały go listami i podarunkami, a nawet do niego przyjeżdżały, kategorycznie domagając się spotkania.
8. Będąc już znanym w Polsce artystą, wybrał się z kolegami z Piwnicy Pod Baranami do Chicago. W jednym z lokali zobaczył fortepian i zaczął na nim grać. Właściciel knajpy, choć nie rozumiał ani słowa z tego, co słyszał, podszedł do Grechuty, poklepał go po plecach i powiedział: "Pan powinien pomyśleć o śpiewaniu".
Marek Grechuta, "Niepewność" - posłuchaj:
9. Po ciężkim wypadku samochodowym wylądował na miesiąc w szpitalu, gdzie tak bardzo się nudził, że zaczął malować. Danuta przynosiła mu płótna i farby, a on spędzał całe godziny na tworzeniu nowych, ekspresjonistycznych obrazów. Gdy wyszedł ze szpitala, malowanie stało się jego największym hobby. Swoje obrazy rozdawał potem przyjaciołom.
10. Kochał żonę tak bardzo, że potrafił za cały miesięczny zarobek kupić jej walizkę pełną sukienek.
11. Ich dorosły syn Łukasz pewnego dnia zniknął. Grechutowie zgłosili zaginięcie. To wydarzenie było wielkim ciosem dla Marka, pełnego najgorszych przeczuć. Okazało się jednak, że syn wyjechał w podróż po Europie i po prostu... nie poinformował o tym rodziców. Gdy stanął po dwóch latach w progu domu, ojciec przywitał go jak największego przyjaciela i nigdy nie pokazał, że ma do niego choćby cień żalu.
12. Kiedy tworzył, całkowicie pogrążał się w myślach. Gdy ktoś go o coś pytał, odpowiadał przeciągle: "Taaak".
13. Zaczął poważnie chorować już w latach 90. Ostatnie lata jego życia przepełnione były permanentnym bólem. Jak wspomina Danuta Grechuta, każdy kolejny miesiąc stał się powolnym wygasaniem Marka. Zmarł 9 października 2006 roku, mając 60 lat.
"Tyle było dni do utraty sił
Do utraty tchu tyle było chwil
Gdy żałujesz tych, z których nie masz nic
Jedno warto znać, jedno tylko wiedz, że
Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy
Ważnych jest kilka tych chwil, tych na które czekamy":
6 października rozpoczyna się pod Wawelem, poświęcony pamięci artysty, "Grechuta Festival Kraków 2010", który potrwa do niedzieli, 10 października. Szczegóły tej imprezy znajdziecie tutaj.
Michał Michalak