Meksykańska klapa Britney Spears
Niezbyt szczęśliwie zakończyła się dla Britney Spears jej światowa trasa koncertowa. Zamieszanie wokół nieprzyjaznego gestu wobec meksykańskich dziennikarzy spowodowało, iż przeciwko wokalistce zwrócili się nawet najbardziej zagorzali fani. W efekcie gwiazda zakończyła swój drugi występ w Mexico City już po czterech utworach.
Od momentu kiedy tylko wokalistka pojawiła się na scenie cała widownia gwizdała i dawała jej wyraźnie do zrozumienia, że jej zachowanie jest godne potępienia. Gorący temperament Latynosów spowodował, że z małego zamieszania powstała ogromna afera.
Będąc w połowie piosenki "Stronger" Britney przerwała swój koncert. Schodząc ze sceny powiedziała "Przepraszam Meksyk. Kocham was wszystkich. Do zobaczenia".
Według gazety "Milenio", publiczność zaczęła się zachowywać nieprzyzwoicie dopiero po zejściu wokalistki ze sceny, a wcześniej nie okazywała jej żadnej niechęci. Prawdziwym powodem przerwania koncertu mogło być to, że w jego trakcie nad stadionem zaczęło bardzo mocno padać.
Całość zaczęła się w miniony piątek, 26 lipca. Wokalistka straciła cierpliwość wobec podążających za nią samochodami fotografów i ostentacyjnie wyciągnęła w ich kierunku dłoń z wyprostowanym środkowym palcem. Twierdziła, że jeden z nich o mało nie spowodował wypadku.
Tłumaczenia nie pomogły. Media zaczęły nawoływać do bojkotu koncertu, a Meksykanie zaczęli otwarcie manifestować swoją niechęć do Britney. Finał całej historii miał miejsce podczas pechowego koncertu.