Lata 80. na Yach Filmie

Trwa 16. Festiwal Polskich Wideoklipów Yach Film 2007. Gościem specjalnym imprezy jest wybitny reżyser teledysków Terence Bulley.

Terence Bulley podczas konferencji prasowej Yach Film 2007
Terence Bulley podczas konferencji prasowej Yach Film 2007Jarosław Praszkiewicz/AF/Bursztynowe Oko

W gdańskim Centrum Handlowym Manhattan oficjalnie zainaugurowano 16. edycję prestiżowego festiwalu sztuki wideoklipu Yach Film.

Pierwszego dnia (sobota, 20 października) odbył się specjalny przegląd twórczości jednego z najważniejszych reżyserów klipów lat 80., Terence'a Bulleya, który przybył na festiwal jako gość specjalny.

Podczas pokazu z udziałem samego reżysera publiczność zgromadzona w sali kinowej mogła zobaczyć wybór jego 12 klipów, w których brał udział nie tylko jako reżyser, ale także montażysta i autor zdjęć.

Nie zabrakło tak popularnych klipów jak: "It's A Hard Life" zespołu Queen oraz "I Was Born To Love You" wokalisty tej grupy, Freddy'ego Mercury'ego, "It's My Life" oraz "Life's What You Make It" formacji Talk Talk czy "Dancing In The Streets" Micka Jaggera i Davida Bowiego.

Po zakończonej projekcji Terence Bulley opowiedział publiczności o kulisach powstawania kilku swoich najpopularniejszych klipów.

Wyznał, że najważniejszym, a zarazem kosztującym najwięcej pracy teledyskiem w jego karierze był "It's A Hard Life" zespołu Queen:

"Jednym z największych wyzwań był dla mnie klip It's A Hard Life. To jest wielki teledysk, choć nie widać, że było trudno. Kręciliśmy w Monachium, w największym studiu jakie mieli. Miało ono rozmiar kompletnej operowej sceny. Oświetlanie na zmianę raz jasnym, raz przygaszonym światłem to była wielka rzecz".

"Wykorzystaliśmy do tego każdą jedną lampę, jaką mieli w tym studiu, a wszystko na jednej scenie. Nigdy nie widzieli tam tyle elektryczności naraz oraz tylu statystów. Koordynacja tego wszystkiego i próby, aby wszystko współgrało były wyczerpujące. Zdjęcia trwały trzy dni. Fruwałem nad całym studiem, aby z lotu płynnie sfilmować wszystkie ujęcia" - wspominał reżyser.

"Jeśli chodzi o moje najbardziej spektakularne prace, to wymieniłbym jeszcze Pink Floyd w wersalskim pałacu. Ponownie użyłem wszystkich możliwych lamp, tym razem do kompletnego oświetlenia Wersalu. To była jedna z największych rzeczy jakie widziałem" - dodał.


Choć reżyser ten współpracował z całą plejadą największych artystów, nie zdążył pracować ze wszystkimi. Najbardziej żałuje, że nie realizował klipu dla Phila Collinsa. Zażartował nawet, że to dlatego, że sam jest również perkusistą.

Bulley zwrócił ponadto uwagę na różnice w sposobie realizacji klipów w latach 80. a obecnymi z początku XXI wieku:

"Różnica między klipami realizowanymi w latach 80., a tymi obecnymi, jest taka, że wtedy próbowaliśmy stworzyć jakąś opowieść, przekazać jakieś przesłanie. Bardzo dobrze widać to w klipie War Song Culture Club. Boy George napisał piosenkę, która bardzo mocno oddziaływała i chciał trafić do ludzi w bardzo prosty, przejrzysty sposób".

"Pod koniec klipu chciał pokazać czołg i tysiąc dzieci przebranych za szkielety. Samo bycie tam i zobaczenie tego było chyba najbardziej poruszającym momentem w moim życiu. I to było bardzo czytelne" - wskazywał reżyser.

Bulley przypomniał, że należał w latach 80. do grupy kilkunastu reżyserów klipów, którzy realizowali ogromną większość ówczesnej produkcji teledysków:

"Miałem szczęście być jedną z tych osób, które rozpoczynały tę formę sztuki. I tak wszyscy przeszliśmy razem przez lata 80. To było jakieś 12 do 15 osób zajmujących się jak ja realizacją zdjęć, którzy kręcili dosłownie 95 proc. całej produkcji klipów".

"To była machina, pracowaliśmy non stop. Kręciłem każdego dnia - w poniedziałek, wtorek, środę kręcenie, w środową noc jeszcze montaż, w czwartek, piątek kręcenie dla kogoś następnego i tak cały czas. Tworzyliśmy taki klub reżyserów, spotykaliśmy się na koncertach i opowiadaliśmy sobie co robiliśmy. Teraz to straciło swój urok i budżety na realizację wizji młodych twórców też drastycznie spadły. Ale to przez zmiany jakie zaszły w muzycznym showbiznesie" - opowiadał Bulley.


Niespodzianką przygotowaną po spotkaniu z Terencem Bulleyem, był pokaz klipów, w tym dwóch premierowych, do płyty "Koledzy" Wojciecha Waglewskiego i Macieja Maleńczuka, zrealizowanych przez szefa festiwalu Yach Film, Yacha Paszkiewicza. Publiczność mogła też zobaczyć ujęcia zza kulis tej produkcji.

Yach Paszkiewicz ujawnił, że płyta DVD z tym materiałem będzie dodana wkrótce do nowej edycji tego albumu. Opowiadał również o zabawnych perypetiach z planu, w tym o problemach z nadmiarem wina na planie.

Reszta wieczoru w Multikinie należała już do fanów hip hopu, którzy mogli obejrzeć na dużym ekranie teledyski nominowane do Yachów właśnie w tej kategorii.

Kolejne pokazy klipów nominowanych do tej nagrody odbyły się w sobotę 20 października w kategorii alternatywa, a już w niedzielę odbędą się prezentacje w kategoriach rock i pop. Wstęp jest tradycyjnie wolny. Pokazy odbywają się równolegle także w łódzkim kinie Cytryna.

Uroczysta gala wręczenia nagród Yach Film odbędzie się w niedzielę (21 października) o godzinie 20.00 w gdańskim Teatrze Wybrzeże. Poprowadzą ją Hirek Wrona oraz Procent, a swoimi występami uświetnią zdobywcy największej ilości nominacji do tegorocznych Yachów, czyli Agressiva 69, a ponadto Jacek Kulesza, Kuśka Brothers, Pink Freud, Afromental oraz Igor Falecki - znany już na całym świecie dzięki internetowi sześcioletni geniusz perkusji.

Obrady jury rozpoczęły się dopiero w sobotnią noc, laureaci będą więc znani niemal w ostatniej chwili. Podczas gali okaże się również komu przypadł "Yach Internautów" przyznany przez Was - użytkowników portalu INTERIA.PL.

Paweł Kasa, Gdańsk

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas