CeZik wytrzymał niecałe trzy wesela (wywiad)
Życie jest za krótkie, żeby przejmować się pierdołami. Lepiej się uśmiechnąć, a czasem pośmiać z samego siebie - przekonuje w rozmowie z PAP Life CeZik, czyli Cezary Nowak.
Jesteś wokalistą, kompozytorem, a przede wszystkim osobowością internetu. Śpiewałeś od tyłu w programie Szymona Majewskiego, teraz robisz mające w sieci miliony odsłon tzw. KlejNuty - utwory sklejane z wywiadów lub występów innych osób, do których dorabiasz teksty i muzykę. Tak powstał Józek Kania, Polak który miał wystąpić w brytyjskim "Mam talent" i podbić serca jury. Masa ludzi uwierzyła, że to prawdziwa postać i występ. Jak się czuje facet, który oszukał kilka milionów ludzi?
- Jeśli ująć to w ten sposób - czyli że "oszukałem" - to chyba powinienem się czuć źle. Ale nie czuję się jak oszust. Raczej jak manipulant.
Masz satysfakcję, że manipulacja się udała?
- Jak najbardziej! Ale też z tego, że sprawiło to wielu ludziom masę radości. Ten klip to w końcu happening rozrywkowy.
Jordan O'Keefe vel Józek Kania wie, że jest w Polsce sławny dzięki tobie? A raczej że jego polski sobowtór jest słynniejszy. Kania miał w internecie w grudniu 7,5 mln odsłon, a O'Keefe - nieco ponad 6,8 mln.
- Jak się to zsumuje wychodzi ponad 14 mln, więc generalnie Jordan powinien być chyba zadowolony. A tak poważnie, czytałem wpis na jego Twitterze na ten temat, wie o moim klipie. Wyraził się o nim dość neutralnie, na zasadzie pokazania, że ktoś zrobił z niego "szopkę". Swoją drogą musi to być dla niego dziwne przeżycie: słyszy inny głos, pasujący do jego ust, a w dodatku śpiew jest w innym języku. Ciekawe czy sobie ten utwór przetłumaczył.
Jest wielu takich, których nie śmieszy to, co robisz. Wyłapałeś ostatnio co smaczniejsze ich wypowiedzi w internecie i nagrałeś piosenkę, której słowa to negatywne komentarze o tobie. Jak się czuje facet, kto czyta o sobie, że jest kretynem albo "ciotką na jednego strzała"?
- Każdy chyba w życiu spotyka się z krytyką, więc trzeba się z nią obyć i przyzwyczaić. Ta krytyka jest bardziej ofensywna, gdy własną głowę wystawia się na publiczne ścięcie. U mnie trwa to już tak długo, że w zasadzie mnie nie rusza. A ten utwór robiłem dla rozrywki, nie po to żeby zmieniać świat. O wiele bardziej dotykają mnie negatywne komentarze wytykające mi merytoryczne błędy. Na przykład takie, gdy ktoś pisze, że w jakimś klipie aranż jest ubogi. Przyjmuję to i wyciągam wnioski. Różnica jest jednak taka, że tego typu uwagi nie są chamskie i tak emocjonalne, tylko rzeczowe.
KlejNuty to też klipy, które złożyłeś z fragmentów programów lub wywiadów z gwiazdami - Magdą Gessler, Krzysztofem Ibiszem. Masz jakiś odzew z ich strony?
- Tak, choć nie zawsze bezpośredni. Raczej dochodzą mnie słuchy o tym, że wypowiadają się na temat tych klipów. Z tego co wiem reakcje są pozytywne. Magda Gessler zaprosiła mnie nawet na obiad. Zresztą - chyba widać, że robiąc KlejNuty nie chciałem nikogo urazić. Wychodzę z założenia, że jeśli ja mam dystans do siebie, to inni też powinni.
Niekoniecznie tak jest.
- To źle, warto to zmienić. Życie jest za krótkie, żeby przejmować się pierdołami. Lepiej się uśmiechnąć, a czasem pośmiać z samego siebie. Szkoda czasu na nerwy, człowiek przez nie krócej żyje.
To twoja misja - dać ludziom więcej dystansu do siebie i świata?
- Misja nie, ale jeśli ktoś dzięki temu co robię, nauczy się dystansu, to będzie super.
Wracając do KlejNut - jak było z Czesławem? Obraził się czy wkręciliście ludzi razem?
- (śmiech) Klip "Lubię wypić" Czesław nagrywał ze mną, wiele scen powstało w moim pokoju. Tuż przed premierą powiedziałem mu, że może dobrze by było żeby od razu otwarcie nie mówił, że to była współpraca i że zrobiliśmy ten kawałek razem. Fajnie, gdyby ludzie jednak przez jakiś czas myśleli, że on nie miał z tym nic wspólnego. Czesław na to przystał, a nawet mocno wczuł się w rolę. Postanowił pójść dalej i gdzieś mnie publicznie za to zwyzywał - oczywiście dla żartu. Więc w tym przypadku manipulował również on (śmiech). A ludzie chyba faktycznie się wkręcili i rzecz zaczęła żyć własnym życiem. Niektórzy do dzisiaj myślą, że się serdecznie nie znosimy. Uspokajam więc - między nami wszystko jest dobrze, nagraliśmy nawet razem kolejną rzecz, klip "uCześka z internetu".
Przypięto ci łatkę króla coverów. Dobrze ci z nią? Nie marzy ci się coś autorskiego?
- Król czegokolwiek - to już brzmi pozytywnie. Nie mam nic przeciwko takiej metce, szczególnie, że staram się do tych moich coverów podchodzić naprawdę solidnie. Pieścić je tak, by miały zupełnie inny wydźwięk niż oryginał. Robienie coveru, który brzmi tak samo jak oryginał, nie ma sensu. To odtwórstwo, szkoda czasu. Jeśli chodzi o oryginalne kompozycje, to jak zauważyłaś zaczynam je robić. KlejNuty to moje autorskie granie.
Wśród coverów jest np. utwór "Ona tańczy dla mnie". Będzie więcej odczarowanego disco polo w twoim repertuarze?
- Trudno powiedzieć, ale był to chyba jednorazowy strzał. To bodaj najpopularniejszy utwór tego gatunku, zwłaszcza w sieci. Nie dało się go nie słyszeć, dlatego go podchwyciłem. Druga rzecz - uważam, że ta piosenka ma bardzo dobrą melodię. W oryginale jest jaka jest, ale w innej aranżacji brzmi bardzo ponętnie.
Wyrażasz się o tej piosence wręcz z szacunkiem, tymczasem od lat jest raczej tendencja do plucia na disco polo.
- Szanuję wszystkich artystów. Poza tym każdy słucha tego, co lubi i nie ma sensu się z tego powodu oburzać. A na weselach nawet lubię się bawić przy disco polo. Oczywiście gdyby było na nich tylko disco polo, to bym zwariował. Ale jak grają je pół godziny, to jest super. Ta muzyka właśnie po to jest - by się bawić. Zastrzegam jednak, że u siebie na imprezach albo dla relaksu disco polo nie słucham.
A propos wesel - ty też byłeś weselnym grajkiem.
- Niestety. Całe trzy wesela, tyle wytrwałem w tej branży. Miałem bodaj 18 lat. Zasugerował mi to mój nauczyciel od gitary - stwierdził, że głos mam dobry, opanowany instrument, udawać też umiem, więc wszystko pasuje. Uznałem, że w zasadzie czemu nie. Nie miałem pracy i pomyślałem, że tak sobie dorobię. Ale potem ze smutkiem patrzyłem na te pieniądze. To była dziwna robota - była gitara, ale tylko udawało się, że się na niej gra; były chórki, ale też raczej "statystowały". Niby się występowało, ale co chwilę jadło się, piło wódeczkę, było coraz przyjemniej.
To czemu się wycofałeś?
- Trudno wytrzymać z nietrzeźwymi ludźmi, gdy się jest trzeźwym. To jak rozmowa z obcokrajowcem z egzotycznego kraju, w dodatku mocno natrętnym. A jak się jeszcze jakiś wujek Staszek wstawi i wyrywa do grania "bo przecież grał kiedyś w jakimś zespole strażackim dwadzieścia lat temu" - to można zwariować. Generalnie zresztą granie muzyki do kotleta nie każdy jest w stanie znieść. Nie mam w sobie takiej siły.
Rozmawiała Katarzyna Kownacka (PAP Life)