Jay Z: Miliony dolarów z rapu i nie tylko
W 2013 roku w podsumowaniu najlepiej zarabiających raperów Jay Z przegrał rywalizację z Seanem Combsem, znanym lepiej jako Diddy. Jednak Shawn Carter (który w pewnym momencie zażyczył sobie, aby usunąć myślnik z jego pseudonimu) raczej nie musi martwić się, że zabraknie mu kiedykolwiek pieniędzy.
Czasy, w których raperzy byli kojarzeni głównie z gangsterami oraz biedą w slumsach i na osiedlach, minęły bezpowrotnie. Dziś raperzy to jedni z najlepszych przedsiębiorców na świecie, potrafiący świetnie pilnować swoich interesów oraz wykorzystać fakt, że fani hip hopu nie szczędzą pieniędzy na kolejne płyty lub odzież wyprodukowaną przez markę swojego idola.
Jay Z na polu ekonomii i rapu wydaje się być jednak postacią wyjątkową. Urodzony 4 grudnia 1969 roku raper może pochwalić się zresztą nie tylko pokaźnym majątkiem, ale sporymi wpływami i kontaktami, których niejeden mógłby mu pozazdrościć.
A wszystko zaczęło się od momentu, gdy nauczycielka Cartera, panna Lowden, postanowiła zabrać klasę na wycieczkę do swojego domu. Jak się okazało, Jay Z zachwycił się gadżetami, jakie posiadała nauczycielka, i sam zapragnął mieć takie same (m.in. kostkarka do lodu). Carter dostrzegł dzięki tej wycieczce inny świat, w którym nie ma biedy i chciał w nim znaleźć swoje miejsce. Jay Z wspomina, iż to wspomniana panna Lowden zaszczepiła w nim ambicje, powtarzając mu, że "bystry z niego chłopak".
Początki kariery nie były jednak zbyt dobre. Oprócz tego, że nikt nie chciał wydać płyty młodego rapera, Carter uwikłał się w handel narkotykami, który, jak wspominał w późniejszym czasie, pozwolił mu rozwinąć swoje umiejętności biznesowe. A smykałkę do interesów Jay Z miał niemal od zawsze.
Problem wydania płyty w końcu został rozwiązany. Jay Z wraz Damonem Dashem i Kareem Biggsem założyli wytwórnię Roc-A-Fella Records, która w przyszłości została powiązana umowami z Def Jam Records oraz Universal Music. Więksi gracze pewnie nie kryli radości w momencie, gdy kolejne płyty Hovy (kolejna ksywka rapera) pokrywały się złotem lub platyną. Dzięki sporym zyskom Jay Z może pozwolić sobie na eksperymenty. Jednym z nich było udostępnienie użytkownikom Samsunga Galaxy albumu "Magna Charta Holy Grail" (2013 r.) na trzy dni przed premierą.
Jay Z zarabia także kosmiczne pieniądze na koncertach oraz dzięki marce odzieżowej "Rocawear" (której udziały sprzedał Iconix Brand Group za 204 milionów dolarów, zachowując wpływ na działanie firmy). Agencja Live Nation w 2008 roku podpisała z raperem lukratywną umowę na 150 milionów dolarów. Carter dostał także pozwolenie na stworzenie własnej agencji Roc Nation.
Jay Z coraz częściej myśli o inwestycji w sport. Co prawda pozbył się on udziałów w Brooklyn Nets, jednak w dalszym ciągu myśli o stworzeniu agencji sportowej, która miałaby zrzeszać największe gwiazdy różnych dyscyplin. Hova co jakiś czas wraca także do pomysłu zakupienia części udziałów w Arsenalu Londyn.
Raper jak każdy milioner aktywnie inwestuje w nieruchomości. W swoim posiadaniu ma m.in. sieć barów sportowych The 40/40, która jest jego koronną inwestycją. Shawn Carter oprócz tego ma podpisane opiewające na miliony umowy z Budweiserem oraz Duracellem. Nie musi on natomiast podpisywać żadnych kontraktów z firmą produkującą szampany - Armand de Brignac, którą po prostu kupił.
Jay ma też na koncie współpracę ze szwajcarską firmą Audemars Piguet, produkującą zegarki, która stworzyła specjalną serię swojego produktu (100 egzemplarzy) opatrzoną pseudonimem gwiazdy. Najtańszy z nich wart był 23 tysiące dolarów, najdroższy 69 tysięcy. Do każdego z nich firma dorzucała drobny upominek od rapera - iPoda z 40 gigabajtami pamięci wraz dyskografią Jaya Z.
Majątek Cartera jest więc ogromny, ale gdyby jakimś cudem zabrakło mu paru groszy, może poprosić swoją żonę o szybką pożyczkę. W końcu Carter i Beyonce są jedną z najbogatszych i najbardziej wpływowych par w show-biznesie.