Zakazane przyjemności i wróżba śmierci. Lider The Killers skrywa kilka sekretów

Gdyby nie dołączył do grupy The Killers, pewnie nadal pracowałby w kasynie i liczył sowite napiwki. Na szczęście pewnego dnia odpowiedział na ogłoszenie młodego gitarzysty, który akurat szukał muzyków do zespołu. Tak powstała grupa The Killers, dzisiaj jeden z najpopularniejszych amerykańskich zespołów rockowych. Oto siedem faktów z życia lidera zespołu - Brandona Flowersa. Dokładnie tyle, ile Killersi wydali płyt.

Brandon Flowers
Brandon Flowers Faith Moran / ContributorGetty Images
Brandon Flowers na scenie podczas Glastonbury 2023Leon Neal / StaffGetty Images

Brandon Flowers. Do kasyna tylko na koncert

Muzyk spędził dzieciństwo na przedmieściach Las Vegas. Kiedy Brandon Flowers miał osiem lat, jego rodzina przeniosła się do Utah, ale wokalista wrócił do Vegas jako nastolatek. Flowers zamieszkał wtedy ze swoją ciotką i pracował w hotelach z kasynami, między innymi jako goniec hotelowy i kelner. Pewnego dnia w restauracji miał nawet okazję obsługiwać swojego idola, Morrisseya. Zestresowany Brandon przyniósł gwieździe pizzę z grzybami i powiedział, że uwielbia muzykę Brytyjczyka. Morrissey podziękował i tak zakończyła się ta rozmowa.

Swoją drogą parę lat później Moz sam zadzwonił i poprosił The Killers o zagranie przed nim. Flowers lubił pracę w Vegas. Jak wspomina, lata w kasynach i "mieście grzechu" świetnie przygotowały go do sukcesu na scenie. Dzięki temu, że w młodości widział z bliska blichtr i duże pieniądze, nie zatracił się w tym, kiedy stał się popularny. Muzyk obserwował też zbyt wielu kolegów, którzy dostawali ogromne napiwki w pracy, a chwilę później przegrywali wszystko na automatach. Dlatego Brandona w kasynie zobaczycie dzisiaj najwyżej grającego koncert.

Nie wsiada do samolotu w urodziny

Brandon świętuje swoje urodziny, ale ich data jest też dla niego powodem do niepokoju. Muzyk usłyszał kiedyś wróżbę, że umrze 21 czerwca. Amerykański zapis daty sprawia, że wokalista unika też liczby 621. Flowers przyznał, że w hotelu nigdy nie zatrzyma się w pokoju o takim numerze, nie zamierza też wsiadać do samolotu 21 czerwca. No właśnie, tu ma dodatkowy argument, bo wokalista boi się latać.

Jego strach przed podróżami samolotem jest na tyle silny, że muzyk musiał pójść na terapię i nauczyć się specjalnych technik oddychania, żeby nie wpadać w panikę na pokładzie. Podczas lotu Brandon słucha też specjalnych, motywujących i uspokajających nagrań. Flowers dostał kiedyś zaproszenie na lot prywatnym odrzutowcem z grupą U2 i bardzo chciał polecieć, ale musiał zrezygnować właśnie ze względu na fobię. Zamiast dyskutować podczas podróży z Bono i spółką, wokalista został po koncercie w Polsce.

Jedyna normalna osoba na przesłuchaniu

Niewiele brakowało, żeby wokalistą grupy The Killers został ktoś zupełnie inny niż Brandon, na przykład człowiek z wytatuowanymi imionami zmarłych ze swojej rodziny. Gitarzysta Dave Keuning, który umieścił kiedyś w gazecie ogłoszenie o poszukiwaniu muzyków do nowego zespołu, postawił warunek: kandydaci muszą być fanami Oasis. Chyba nie wszyscy doczytali tę część ogłoszenia, bo artyści wspominali po latach, że zgłosiło się wiele osób nie tylko nieznających Oasis, ale po prostu dziwnych. Brandon został wokalistą dzięki temu, że uwielbiał muzykę braci Gallagherów i dlatego, że "był jedyną normalną osobą na przesłuchaniu".

Grzeszna cola

Flowers jest mormonem i poważnie traktuje swoją wiarę. Jej zasady średnio pasują jednak do rockandrollowego stylu życia, dlatego Brandon nie jest muzykiem, o którego szaleństwach mówiłaby cała branża. Wprost przeciwnie. Wokalista zarzeka się, że nigdy nie próbował żadnych nielegalnych substancji, do tego trzyma się z dala od alkoholu, a nawet kawy i herbaty. Nie zawsze oczywiście tak było, w młodości Brandon wcale nie unikał imprez, ale to zmieniło się, kiedy muzyk został ojcem. Teraz artysta woli po koncercie pisać piosenki w hotelowym pokoju, zamiast wyjść na miasto na drinka. Flowers ma jednak ciągle pewną "zakazaną przyjemność" i jest nią cola.

Pełna chata

Muzyk pochodzi z dużej rodziny. Brandon jest najmłodszy spośród szóstki rodzeństwa. Matka wokalisty, żeby móc zarabiać, ale też spędzać czas ze swoimi dziećmi, opiekowała się zawodowo innymi maluchami. Jej podopieczni byli więc przyprowadzani do domu Flowersów. Artysta wspomina z dzieciństwa "pełną chatę" i to, że zawsze było się z kim bawić. Muzyk doskonale pamięta też menu, które przygotowywała dla takiej ekipy jego matka: hot dogi, kanapki z masłem orzechowym i bananami oraz amerykański przysmak, czyli opiekane pianki.

Kocha jeść, nie znosi kalorii

Wokalista The Killers uwielbia jedzenie, ale wie, że musi na nie bardzo uważać. Jako nastolatek muzyk cierpiał na otyłość, z tego powodu rówieśnicy często mu dokuczali. Brandon mówi, że łatwo się uzależnia, również od jedzenia, więc jedynym sposobem na uniknięcie problemów jest dyscyplina.

Co się dzieje, kiedy o niej zapomina? Flowers pamięta, że przed wydaniem drugiej płyty jadł zbyt wiele steków i w efekcie nie mógł patrzeć na siebie w lustrze. Muzyk przyznaje, że im jest starszy, tym bardziej dba o formę. Wokalista nie ukrywa, że bieganie i wizyty na siłowni nie tylko pomagają mu lepiej się czuć, ale też ułatwiają granie koncertów, które są wymagające fizycznie.

Musiał walczyć z nieśmiałością

Chociaż na pytanie o to, co robi ich ojciec, synowie Flowersa odpowiadają: "jest gwiazdą rocka", to bycie showmanem wcale nie przyszło muzykowi tak łatwo. Grupa The Killers nie miała zbyt wiele czasu na przyzwyczajenie się do sukcesu, artyści bardzo szybko zamienili podróże starym vanem i małe kluby na duże festiwale. To sprawiło, że Brandon czuł się w showbiznesie obco.

Dopiero po wydaniu drugiej płyty The Killers muzyk przestał w siebie wątpić, poradził sobie z nieśmiałością i zrozumiał, że nie znalazł się na scenie przez przypadek.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas