Reklama

Wielki przebój, dzięki któremu Ozzy Osbourne został muzykiem. Historia "She Loves You"

1 lipca 1963 roku Norman Smith, inżynier dźwięku, pracujący z grupą The Beatles w studiach EMI, usiadł przed swoją konsoletą. Zauważył słowa zapisane na kartce położonej na pulpicie nutowym: "Ona cię kocha, tak tak tak, ona cię kocha, tak tak tak, kocha cię, tak tak tak tak…". Smith schował głowę w rękach, myśląc: "Boże, co to za głupi tekst, to będzie ich pierwsza porażka".

1 lipca 1963 roku Norman Smith, inżynier dźwięku, pracujący z grupą The Beatles w studiach EMI, usiadł przed swoją konsoletą. Zauważył słowa zapisane na kartce położonej na pulpicie nutowym: "Ona cię kocha, tak tak tak, ona cię kocha, tak tak tak, kocha cię, tak tak tak tak…". Smith schował głowę w rękach, myśląc: "Boże, co to za głupi tekst, to będzie ich pierwsza porażka".
John Lennon zmarł w 1980 roku /Rowland Scherman /Getty Images

Kilka tygodni później, spacerując uliczkami Birmingham, pewien młody piętnastolatek kupił swoją pierwszą w życiu płytę. Wybór padł na 7-calowy krążek "She Loves You". Po wielokrotnym wysłuchaniu piosenki wpadł w ekstazę. 

Był zachwycony dźwiękami, które słyszy. Skoczne "yeah, yeah, yeah" zostaje w głowie i nie pozwala o sobie zapomnieć. Tego dnia postanowił, że jedyne, czego pragnie w życiu, to tworzyć muzykę. 

Po siedmiu latach wyśpiewał słowa "Evil Woman", pierwszego singla grupy Black Sabbath. "Wyobraź sobie, że kładziesz się dzisiaj do łóżka, świat jest czarno-biały, a potem budzisz się, słuchasz płyty i wszystko jest kolorowe" - powiedział po latach Ozzy Osbourne, wspominając swoje pierwsze muzyczne doświadczenie z "She Loves You". Jego zdaniem The Beatles udowodnili, że nawet biedne dzieciaki z prowincjonalnych miast w Anglii mogą odnieść sukces. 

Reklama

Miliony dzieciaków nie mogły się mylić

Takich dzieciaków w Wielkiej Brytanii było więcej. To one sprawiły, że piosenka stała się bardzo szybko najlepiej sprzedającym się na wyspach nagraniem lat 60., rozchodząc się w nakładzie 1 300 000 egzemplarzy. 

Mija sześćdziesiąt lat od chwili, kiedy Paul McCartney i John Lennon siedzieli na łóżkach w swoim pokoju hotelowym w Newcastle. Wieczorem 26 czerwca 1963 roku mieli zagrać w miejscowym klubie. Słynna czwórka podróżowała razem z Royem Orbisonem i formacją Gerry And The Peacemakers w ramach ich trasy koncertowej. Pierwszy pomysł pojawił się w głowach muzyków jeszcze w busie. Paul zaproponował, aby wykorzystać w tekście pomysł na rozmowę, między dwoma osobami. Jak wspominał później: "Mieliśmy kilka godzin wolnych przed koncertem, więc powiedzieliśmy sobie: zapalmy papierosa i napiszmy piosenkę!".

Czasem inspiracją dla jednego utworu jest inny. Tak było w tym przypadku. McCartney był zafascynowany przebojem Bobby'ego Rydella "Forget Him". To, co spodobało mu się w tym nagraniu, to fakt, że autor nie śpiewa o miłosnych problemach z poziomu własnych doznań. To była opowieść o tym, że ktoś przynosi jakąś wiadomość. Zamiast znowu śpiewać "Hej dziewczyno, kocham cię", Paul i John wprowadzili trzecią osobę. Piosenka została ukończona następnego dnia w domu McCartney'a, a pierwszym słuchaczem był ojciec basisty, któremu nagranie raczej nie przypadło do gustu.

Norman Smith zmienił zdanie na temat nagrania w trakcie trwania sesji. Pozornie prosty i banalny tekst nabrał blasku w połączeniu z muzyką i głosami The Beatles. Powtarzany często refren wbijał się w głowę słuchaczy, a fraza "yeah, yeah, yeah" na zawsze została znakiem firmowym grupy. 

Słabe recenzje "She Loves You" i klęska za oceanem

Pierwsze recenzje piosenki nie były najlepsze. Brian Matthew, prezenter radiowy, posunął się nawet do tego, że nazwał "She Loves You" w swojej recenzji dla Melody Maker banalną bzdurą, która nie powinna się w ogóle ukazać. Tydzień później, kiedy piosenka wskoczyła na szczyt listy przebojów w Wielkiej Brytanii, kajał się na pierwszej stronie pisma, pisząc, że utwór zyskuje po dłuższym poznaniu. 

Pomimo ogromnego sukcesu na Wyspach, George Martin był zaniepokojony kompletną klapą w Ameryce. Piosenka rzadko pojawiała się w stacjach radiowych i nie wzbudzała większego zainteresowania. Wydana we wrześniu przepadła na liście przebojów. Przełomem w amerykańskiej karierze The Beatles i kluczem do sukcesu "She Loves You", były dwa inne zdarzenia. Wydanie za oceanem kolejnego nagrania "I Wanna Hold Your Hand" i emisja w telewizji dokumentu BBC o grupie, w którym bardzo często wykorzystywano fragmenty nagrania. To sprawiło, że "She Loves You" ponownie zostało wydane i osiągnęło zawrotny wynik sprzedaży, docierając na sam szczyt zestawienia w 1964 roku. 

The Beatles podbijają Amerykę

Kiedy The Beatles pojawili się w popularnym amerykańskim programie telewizyjnym "Ed Sullivan Show" zgromadzili największą widownię przed telewizorami w historii. "She Loves You" sprawiła, że beatlemania opanowała Amerykę i otworzyła drzwi do kariery innym zespołom z Wysp, rozpoczynając zjawisko nazywane w mediach brytyjską inwazją.

Skomponowana sześćdziesiąt lat temu w pokoju hotelowym piosenka jest do dziś najlepiej sprzedającym się nagraniem słynnej czwórki z Liverpoolu. Stała się ikonicznym hymnem grupy, rozkręcając ich światową karierę na kolejne lata. Sami muzycy darzyli nagranie olbrzymim sentymentem, często włączając je do koncertowych setlist podczas europejskiej trasy w 1964 roku, a nawet cytując w końcówce innego wielkiego przeboju "All You Need Is Love". W 1971 roku John Lennon pytany o powód rozpadu The Beatles, odparł kpiąco, że nie chce być ciągany na scenę w wieku pięćdziesięciu lat, aby wykonać "She Loves You".

Sukces fonograficzny nagrania w Wielkiej Brytanii został pobity dopiero w 1977 roku. Oczywiście mógł tego dokonać tylko Paul McCartney. Jego przebój "Mull Of Kintyre", nagrany z grupą Wings znalazł dwa miliony nabywców, ale to już inna historia.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ozzy Osbourne | beatles
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama