Właściciel najbardziej znanej rudej czupryny na świecie znów zawitał do Polski. Simply Red klasycznie - triumfuje i udowadnia, że po wielu latach na scenie jest jak wino.
Fani Simply Red mieli czekać na nich tym razem aż 5 lat, które z powodu wybuchu pandemii zamieniło się w 7 lat. Ale w końcu - magia niebieskookiego soulu w wykonaniu Brytyjczyków mogła porwać polskich fanów. Łódzki koncert na kilka godzin przez rozpoczęciem został wyprzedany. Publiczność rozgrzewał TYNSKY, który - sądząc po żywiołowych reakcjach publiczności - bardzo im się spodobał. A Simply Red, jak to Simply Red, zjawiło się na scenie punktualnie i... zaczęła się magia.
Nazwa Simply Red wzięła się od koloru włosów lidera, którego ze względu na rude loki nazywano "Red". Z perspektywy czasu wydaje się, że to "po prostu", dodane przypadkowo do nazwy grupy "Red" jeszcze na początku kariery, było prorocze. Zespół gra. Po prostu. I robi to fenomenalnie, oddając fanom pasję do muzyki - od brzmień zakorzenionych w r&b, soulu i funkowych, czarnych brzmieniach, aż po współczesny, a niemniej soulowy pop z albumu "Blue Eyed Soul" wydanego w 2019 roku.
Zaprezentowali się w wybitnej formie. Mick Hucknall, czyli główny tekściarz i kompozytor, w towarzystwie muzyków - Iana Kirkhama, Steve'a Lewinsona, Kenjia Suzuki, Kevina Robinsona, Dave'a Claytona oraz Romana Rotha stworzył w Atlas Arenie odrębny miniświat. Przez półtorej godziny, bez choć jednej przerwy (nie licząc tej udawanej, na bis), zaprezentowali repertuar z opasłego katalogu grupy. Wymieniam wszystkich, a nie tylko Hucknalla, bo na to niepodrabialne brzmienie zespołu rodem z Manchesteru składa się wirtuozeria muzyków. Władanie instrumentami, poziom zaplanowania i przygotowania ze strony muzycznej - można było odnieść wrażenie, że ogląda się nagrany wcześniej film lub posądzić muzyków o playback. Ale nie, uspokajam, oni po prostu są tak świetnymi instrumentalistami! Potrafią robić magię i na oczach ludzi dzielić się kolejnymi sztuczkami.
Czarodziejem grającym pierwsze skrzypce jest oczywiście ukochany przez polskich fanów rudzielec i jego niepodrabialny głos. To w ogóle dobry temat dla specjalistów od wokalistyki. 62-letni muzyk nie stracił ani grama z młodzieńczej werwy, dodając przy tym czterdziestoletnie doświadczenie na scenie. Wiadomo - Hucknall nie jest już tym samym chłopakiem, który śpiewał "Holding Back The Years" w 1982 roku, ale ta dodatkowa chrypka dodaje autentyczności temu utworowi. I wielu innym. Podczas gdy wielu wokalistów zmaga się z osłabieniem wokalu na przestrzeni lat, a czasem nawet traci głos, Hucknall jest niczym oszlifowany i błyszczący diament. Nie zatrzymuje się - po prostu śpiewa.
Między muzykami, którzy zapowiedzieli już nowy album na przyszły rok, wciąż jest chemia. Widać to w typowym dla brytyjskiego humoru przekomarzaniu się, gdy Hucknall żartował z trębacza Kevina Robinsona. Nazwał go "drugim ulubionym przez publiczność członkiem zespołu", bo partnerka muzyka... jest Polką. Niektórzy mogli nie wiedzieć, że legendarna Basia Trzetrzelewska w życiu prywatnym jest związana z artystą.
Setlista koncertu była zróżnicowana i udało się zaprezentować repertuar z każdego okresu działalności grupy - począwszy od wczesnych hitów jak "Money's Too Tight To Mention", coverów (fenomenalne "You Make Me Feel Brand New") ponadczasowych kompozycji z albumu "Stars" czy nowszych, jak "Sunrise" (teraz zrozumiałem, że ta "nowsza" piosenka ma już... 20 lat!). Pod koniec koncertu myślałem, że wszystkie najważniejsze utwory już rozbrzmiały, gdy nagle przypomniałem sobie o przeboju "Fairground", który z brazylijska nutą rozkręcił wstającą z miejsc publiczność. Pomimo krzesełek na trybunach i płycie Areny, mało kto mógł usiedzieć na miejscu. Tak spotkanie z raczej spokojnym repertuarem zamieniło się w dzika zabawę.
Polscy fani usłyszeli także pierwszy nowy utwór zwiastujący krążek - "Better With You". Wokalista zapowiedział go jako "utwór, który daje odpowiedź na to, co należy robić w tych strasznych czasach". Dyrygując wypełnioną po brzegi publicznością wyśpiewał refren: "It's so good to be together" ("Tak dobrze jest być razem"). Na pożegnanie wybrzmiał najprawdziwszy klasyk. "If You Don't Know Me By Now" było jak idealne pożegnanie.
Kolejna wizyta Simply Red w Polsce. Niezwykle ciepłe przyjęcie polskiej publiczności sugeruje jedno - na pewno jeszcze do nas wrócą.
Mateusz Kamiński, Łódź
Setlista:
- You've Got It
- So Not Over You
- Say You Love Me
- You Make Me Feel Brand New
- For Your Babies
- Holding Back the Years
- Thrill Me
- A New Flame
- Your Mirror
- It's Only Love Doing Its Thing
- Come to My Aid
- Ain't That a Lot of Love
- Stars
- Sunrise
- Something Got Me Started
- Fairground
bis: - Better with you
- Money's Too Tight (To Mention)
- If You Don't Know Me by Now