Od miłości do nienawiści. 15 lat od okładki Dixie Chicks dla "Entertainment Weekly"

"To najodważniejsza rzecz w historii, jaką zrobiłyśmy" - tak Emily Robinson streściła całe zamieszanie przed i po publikacji pamiętnej okładki magazynu "Entertainment Weekly". W maju minęło 15 lat od jej publikacji.

Dixie Chicks broniąc swoich poglądów, straciły miliony fanów
Dixie Chicks broniąc swoich poglądów, straciły miliony fanówMichael Buckner/AMAGetty Images

Grająca country pop grupa Dixie Chicks (Natalie Maines, Emily Robinson, Martie Maguire) w 2003 roku cieszyła się ogromną popularnością. Formacja działała od 1989 roku, a przełomowym momentem było wydanie płyty "Wide Open Spaces". Album z 1998 roku rozszedł się w samych Stanach w nakładzie 12 milionów egzemplarzy (12-krotna platyna).

Rozchwytywane były też kolejne albumy tria - "Fly" z 1999 roku (10 milionów sprzedanych egzemplarzy w USA) oraz "Home" (sześć milionów kopii w samych Stanach).

Oczywiście każdy z tych krążków trafił na pierwsze miejsce listy Billboard, a w przypadku płyty "Home", uznaniem cieszyły się też single promocyjne, które dotarły do pierwszej dziesiątki najpopularniejszych singli w Stanach Zjednoczonych.

Jednak w 2003 roku kariera zespołu stanęła pod dużym znakiem zapytania, a wszystko z powodu słów, jakie wykrzyczano podczas marcowego koncertu w Londynie.

"Nie chcemy tej wojny, tej przemocy i jest nam wstyd, że prezydent Stanów Zjednoczonych jest z Teksasu" - powiedziała ze sceny Natalie Maines, a jej uwagi dotyczyły ówcześnie urzędującego George'a W. Busha oraz zbliżającej się wielkimi krokami wojskowej interwencji w Iraku (oficjalnie rozpoczęła się 20 marca).

O ile brytyjska publiczność była zachwycona słowami wokalistek, tak w Stanach deklaracja gwiazd country wywołała oburzenie i konsternację. Warto zaznaczyć, że w tamtym czasie interwencję w Iraku popierało aż 71 procent badanych Amerykanów (trzy lata później przeciwko wojnie było już 60 procent ankietowanych).

Nic więc dziwnego, że w USA rozpoczęła się nagonka na Dixie Chicks. Piosenkarki zostały zmiażdżone w mediach, przeciwko zespołowi odbywały się publiczne protesty, na wiecach niszczono ich płyty, a spora część radiostacji odmówiła grania ich piosenek.

Grupa postanowiła wystosować specjalne oświadczenie i wytłumaczyć słowa, które padły ze sceny.

"Jesteśmy za granicą od kilku tygodni, a w tym czasie śledzimy informacje i czytamy na temat pozycji naszych władz. Antyamerykańskie nastroje, które się tutaj rozwinęły, są zdumiewające. Uważam, że prezydent nie słucha opinii wielu Amerykanów i odcina się od reszty świata. Mój komentarz wynikał z frustracji, a jednym z przywilejów bycia Amerykanką, jest możliwość wyrażania własnej opinii. Nie ma nic bardziej przerażającego niż koncepcja wojny z Irakiem i perspektywa utraty wszystkich niewinnych istnień" - napisała Natalie Maines.

Komentarz nie wyczerpał jednak tematu, radiostacje nadal bojkotowały wokalistki, a w sieci członkinie składu były równane z ziemią. Sprawę skomentował nawet sam prezydent.

"Dixkie Chicks mają prawo do wolności wypowiedzi. Mogą mówić, co chcą, ale nie powinny mieć poczucia krzywdy tylko, dlatego, że ktoś nie chce kupować ich płyt z powodu tego, co powiedziały. Wolność jest dwukierunkową ulicą. Nie obchodzi mnie, co one powiedziały. Chcę robić to, co uważam za dobre dla amerykańskiej społeczności, a jeżeli jakieś wokalistki lub gwiazdy Hollywood, chcą się sprzeciwiać, to w porządku. To właśnie jest wspaniałe w Ameryce" - mówił George W. Bush.

Gdy próba nawiązania porozumienia ostatecznie nie doszła do skutku, pojawił się pomysł kontrowersyjnej sesji zdjęciowej i dużego wywiadu dla "Entertainment Weekly".

Wokalistki pojawiły się na okładce magazynu w pełnym negliżu, a każda z nich na swoim ciele miała wypisane epitety, jakimi posługiwali się ubliżający im internauci - zdrajczynie, zdziry, aniołki Sadama (Husajna - przyp. red.) oraz slogany takie jak "wolność wypowiedzi", "bohater", "dumni Amerykanie", "odwaga". Numer gazety oficjalnie ukazał się na początku maja 2003 roku.

"To najodważniejsza rzecz w historii, jaką zrobiliśmy" - opowiadała Emily Robinson, która wraz z koleżankami pokazała się bez ubrań całej Ameryce, mimo początkowych oporów. "Na planie była też ekipa - widzisz zdjęcie i nie zdajesz sobie sprawy, jak wiele osób widziało nas wtedy saute" - stwierdziła Martie Maquire, przyznając, że pozowanie nie należało do najłatwiejszych.

Co ciekawe sesję zdjęciową formacji odradzał ich wydawca. "Totalnie ześwirował i próbował nas od tego odwieść. Jednak to musiało być pociągnięte do końca, tak jak z aniołkami Sadama. To były faktyczne rzeczy, które ludzie publikowali w internecie i pisali do nas w mailach. Niektórzy przekonywali nas, abyśmy trochę spuściły z tonu, ale uznałyśmy, że nie możemy zatrzymać się w pół drogi, gdy jesteśmy nagie" - tłumaczyła Maquire.

Oczywiście okładka i wywiad o wolności wypowiedzi nie sprawiły, że Dixie Chicks ponownie stały się ulubienicami tłumów. Wokalistki otrzymywały przed koncertami otrzymywały pogróżki (FBI doradzało im nawet odwołanie trasy), w trakcie Country Music Awards zostały wygwizdane, a Czerwony Krzyż ze względu na kontrowersje odmówił przyjęcia miliona dolarów dotacji do zespołu.

Grupa z nową muzyką wróciła po trzech latach przerwy. Album "Talking in The Long Way" był siódmym i zarazem ostatnim krążkiem grupy. Płyta nie do końca trafiła w gusta recenzentów, a wyniki sprzedaży nie mogły równać się z tymi przed wywołaniem całej afery (na całym świecie rozeszło się "zaledwie" niecałe cztery miliony kopii, w tym trzy miliony w USA).

Nie przeszkodziło to jednak zgarnąć trio aż pięciu nagród Grammy w tym w najważniejszych kategoriach - album roku, nagranie roku i utwór roku (za piosenkę "Not Ready to Make Nice").

Zwieńczeniem trzech lat, w trakcie których Dixie Chicks były uznawane za zdrajczynie i wrogów publicznych, był film dokumentalny pt. "Dixie Chicks: Shut Up And Sing", gdzie wokalistki opowiedziały o tym, co działo się ich w życiu po feralnym wystąpieniu.

Tytuł dokumentu został zaczerpnięty z maila, którego otrzymały wokalistki. W nim anonimowy internauta stwierdził, że Natalie Maines powinna zostać zastrzelona, jeżeli nie "zamknie się i zacznie śpiewać".

Po promocji dokumentu trio zawiesiło działalność, wracając na specjalne trasy koncertowe w 2010, 2013 i 2016 roku.

Mimo niespodziewanego zakończenia kariery, żadna z wokalistek nie żałuje słów wypowiedzianych podczas koncertów w Londynie, co więcej Natalie Maines przy okazji 10. rocznicy, z dumą przyznała, że miała rację co do Busha i jego prezydentury.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas