Macklemore & Ryan Lewis w Łodzi: Macklemore kumplem każdego Polaka! (relacja z koncertu)

Macklemore wie jak zaskarbić sobie sympatię fanów /Tomasz Stańczak /

Na Twitterze napisał, że potrzebuje przyjaciela z Polski. Po koncercie w Łodzi Macklemore chwalił się natomiast, że ma ich teraz kilka tysięcy. Jest w tym sporo prawdy. Rapera z Seattle po prostu nie da się nie lubić.

Macklemore i Ryan Lewis bardzo umiejętnie budują swój wizerunek. Nie prowadzą działań zaczepnych wobec innych artystów, stronią od niepotrzebnych kontrowersji i co najważniejsze utrzymują idealne stosunki ze swoimi fanami. Przykład z Polski?

Duet nie miał żadnych oporów, aby przywitać się z najwierniejszymi fanami, którzy czekali na otwarcie bram Atlas Areny, na długo przed startem imprezy. Na koncercie Macklemore i Ryan Lewis również udowodnili, że kochają polską publiczność. Ta zresztą odwzajemniała uczucia.

Reklama

Jednak zanim przejdziemy do najważniejszego występu wieczoru, warto napomknąć o supportach. Jednym z nich był raper XP, który na scenie przebywał bardzo krótko. Pojawił się on również przy Macklemorze, wspierając go na scenie w dwóch utworach ("Brad Pitt’s Cousin" oraz "Let’s Eat"). Oprócz niego publiczność rozgrzewał Raury, który jest reprezentantem nowego nurtu w czarnej muzyce. Łączy swobodnie rap z innymi pokrewnymi gatunkami. Nie boi się śpiewać i grać na instrumentach. Debiut artysty z Atlanty został przez niektórych przegapiony, a obecnie dużo więcej mówi się m.in. o Andersonie .Paaku, ale 19-letni artysta dopiero rozkręca swoją karierę i naprawdę warto go obserwować. Zwłaszcza, że na scenie to wulkan energii.

Poprzednie występy stały się jednak mniej ważne, gdy na scenie pojawił się duet wraz z zastępem muzyków. Raperowi i producentowi towarzyszyli bowiem: pianista, sekcja dęta oraz sekcja smyczków. I trzeba przyznać, że bez bogatych aranżacji pewne kompozycje mogły brzmieć o wiele gorzej. Kierujący całą muzyczną oprawą Ryan Lewis wiedział, co robił, zapraszając pokaźną grupę muzyków na trasę koncertową.

Lewis odwalał czarną robotę, będąc koordynatorem brzmienia. Rola showmana naturalnie przypadła Macklemore’owi. Ten ze swoich obowiązków wywiązywał się bezbłędnie. Już w pierwszych słowach po wykonaniu otwierającego koncert "Light Tunnels" zaskarbił sobie sympatię całej sali. Oprócz kilkukrotnego wyznania miłości do naszego kraju raper przyznał:

"Wczoraj pisałem na Twitterze, że potrzebuję polskiego przyjaciela. Teraz mam ich pięć albo sześć tysięcy. Przyjaciołom się ufa. Zdradzę więc wam więc pewien sekret...":

Tą tajemnicą było oczywiście wprowadzenie do utworu "Brad Pitt’s Couisin" (Macklemore na jednej z imprez wkręcał osoby, które go nie znały, że jest kuzynem znanego aktora). Chwilę później raper postanowił opowiedzieć o swoim dniu w Łodzi i o tym, jak nie mógł oprzeć się polskim kawiarniom. Na koniec wspomniał o polskich lumpeksach, co było sprytnym nawiązaniem do numeru "Thrift Shop", który po raz kolejny tego wieczoru doprowadził polską publikę do ekstazy.

Kapitalnej aranżacji doczekał się numer "Wings". Początkowa partia instrumentów smyczkowych nadała utworowi odpowiedniego dramatyzmu, a Macklemore odnalazł się w takim zestawieniu fenomenalnie. Refren natomiast śpiewała już cała Atlas Arena.

Kolejne przeboje tylko podkręcały i tak gęstą atmosferę. "Same Love", gdzie Macklemore wspomina o swoim wujku geju, wywołał entuzjazm wszystkich zgromadzonych pod sceną. "White Privilege II" był natomiast majstersztykiem pod każdym względem. Wzburzony Macklemore, jednoznacznie deklarujący swoje poparcie dla ciemnoskórych w Stanach Zjednoczonych, odpowiednio zbudowane napięcie i finał, gdzie na ekranie mogliśmy zobaczyć śpiewającą Jamilę Woods - to wszystko sprawiało, że publika w niezwykłym skupieniu wysłuchała całego utworu.

To był ostatni tak poważny moment koncertu. Macklemore niedługo potem rozładował atmosferę swoim wymienianiem rzeczy, które uwielbia w Polsce :

"Polskie kobiety są piękne, Polacy są niezwykle przyjaźni, macie świetną wódkę... no i te pierogi!" - zachwalał Macklemore, rozpoczynając utwór "Let’s Eat". Podstawową część koncertu zakończył oczywiście przebój "Can't Hold Us", w trakcie którego raper wskoczył w publiczność. Ta pod koniec imprezy świętowała również nadchodzące urodziny Ryana Lewisa.

Bisy to również moment dla publiki. Zwłaszcza "Dance Off", w trakcie którego Macklemore zaprosił dwójkę fanów spod sceny, aby zmierzyli się ze sobą w pojedynku tanecznym. W trakcie drugiego bisu zabrzmiał natomiast "Downtown". Gościnnie na scenie pojawił się Eric Nally, a na zakończenie publika została obsypana confetti.

Macklemore obiecał, że już wkrótce odwiedzi Polskę po raz kolejny. Trudno nie wierzyć jego słowom. Przecież nie okłamałby tysięcy nowo poznanych przyjaciół, prawda?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Macklemore & Ryan Lewis
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy