Reklama

Jak szybko zaprzepaścić lata świetnej kariery? Oni wiedzą to najlepiej

Na duży sukces w muzyce trzeba czasem pracować nawet kilkanaście lat. Stracić go można jednak w ciągu kilku tygodni. Niesprawiedliwe? Być może, ale na pewno prawdziwe. Są artyści, którzy przekonali się, że wystarczy jedna nieprzemyślana wypowiedź albo jeden wybryk, żeby z gwiazdy stać się dla fanów i branży persona non grata.

Na duży sukces w muzyce trzeba czasem pracować nawet kilkanaście lat. Stracić go można jednak w ciągu kilku tygodni. Niesprawiedliwe? Być może, ale na pewno prawdziwe. Są artyści, którzy przekonali się, że wystarczy jedna nieprzemyślana wypowiedź albo jeden wybryk, żeby z gwiazdy stać się dla fanów i branży persona non grata.
Michael Jackson zmarł w 2009 roku / Kevork Djansezian-Pool /Getty Images

Muzyczny biznes zna wiele przypadków świetnie rozwijających się karier, które zostały nagle przerwane. Nie wszystkim oczywiście skandale czy afery zaszkodziły na tyle, żeby telefon na dobre przestał dzwonić, a firmy nagle zrywały kontrakty. W najlepszym wypadku wystarczyło pozwolić sprawie przycichnąć, a ludziom zapomnieć. Kto miał mniej, a kto więcej szczęścia?

Milli Vanilli

Jak na duet, który miał w repertuarze piosenkę "Girl You Know It's True", panowie byli niezbyt prawdomówni. Określenie "miał w repertuarze" nie pojawia się tu przypadkowo, bo przecież nie "śpiewał". Rob Pilatus i Fab Morvan stali się gwiazdami pod koniec lat 80. Milli Vanilli zdobyli nawet Grammy dla najlepszych nowych artystów, ale kilka miesięcy później nagroda została im odebrana za oszustwo. Okazało się, że duet nie śpiewał swoich piosenek. Pierwsze problemy pojawiły się już podczas występu telewizyjnego w 1989 roku, kiedy muzykom zaciął się playback. Takie "wspomaganie" nie jest jednak w świecie telewizji niczym dziwnym, więc nikt nie zwrócił na to większej uwagi. Przeraziło to głównie muzyków. 

Reklama

Dopiero później, kiedy oszustwo wyszło na jaw, dziennikarze zaczęli sobie też przypominać dawne wywiady z muzykami, którzy słabo mówili po angielsku, ale śpiewali idealnie. W końcu Pilatus i Morvan przyznali się do wielkiego kłamstwa. Duet zrzucił winę na producenta, Franka Fariana, który miał wymyślić tę mistyfikację. Muzycy potrafili śpiewać, co udowodnili na specjalnej konferencji prasowej, ale nie wolno im było tego robić. Prawdziwą pracę na płytach wykonały zupełnie inne, wynajęte osoby. Ten skandal zakończył karierę duetu. Artyści próbowali co prawda wrócić na scenę, nawet dogadali się z Farianem co do produkcji płyty, ale skończyło się na planach.

Britney Spears

To historia z gatunku smutnych, bo dowodzi, że wymarzona sława nie zawsze jest tak wspaniała, jak się wydaje. Na przełomie 2006 i 2007 cały świat był świadkiem problemów Britney Spears. Gwiazda miała wtedy sporo kłopotów osobistych. Skończyło się jej małżeństwo, zmarła ciotka Britney, do tego artystka miała dość ciągłego życia w świetle reflektorów i ojca, który traktował ją jak maszynkę do zarabiania pieniędzy. Wokalistka przeszła załamanie nerwowe. Kiedy były mąż Spears nie pozwolił jej zobaczyć się z dziećmi, gwiazda pojechała do salonu fryzjerskiego i kazała ogolić się na łyso. Kilka dni później Britney zaatakowała samochód natrętnego fotoreportera parasolem. Nietrudno się domyślić, jak bardzo zdjęcia obu sytuacji zaszkodziły karierze wokalistki. Kiedy dołączyły do tego informacje o odwykach, na które poszła artystka, wydawało się, że Spears jest skończona. Piosenkarce udało się jednak wrócić po tym wszystkim na scenę. Britney zyskała nawet wsparcie ludzi, kiedy zaczęła wyjaśniać powody swojego zachowania, a tym bardziej po procesie sądowym i uwolnieniu się spod kurateli ojca.

Kanye West

Lista skandali wywołanych przez tego artystę jest długa. Po katastrofie związanej z huraganem Katrina muzyk ogłosił ze sceny, że "George Bush nienawidzi czarnoskórych". To oczywiście nie spodobało się przede wszystkim republikanom i wywołało dużą aferę w USA. Chyba dla równowagi West postanowił zdenerwować też demokratów, gdy dekadę później poparł w wyborach prezydenckich Donalda Trumpa. Kanye dumnie paradował w czapce z napisem "Make America Great Again", stał się bardzo religijny i planował nawet wejście do polityki. Jeśli myślicie, że to wszystkie afery na koncie rapera, to bardzo się mylicie. 

Kanye nie oszczędzał też kolegów po fachu. W 2009 wtargnął na scenę MTV Video Music Awards i przerwał wypowiedź nagrodzonej Taylor Swift, żeby ogłosić, że Beyoncé została oszukana. Jeszcze mało wrogów? Proszę bardzo. West-projektant starł się też z firmą odzieżową, którą oskarżył o niewystarczające promowanie jego kolekcji ubrań. Czy te awantury zaszkodziły muzykowi? Częściowo tak, ale na pewno nie zniszczyły kariery rapera. Po kilku wybrykach Westa świat zaczął chyba przyzwyczajać się do jego zachowania i każdy kolejny skandal przyjmowany jest dość obojętnie, na zasadzie "ten typ tak ma". Nikogo więc nie dziwi już, że muzyk ogłasza się renesansowym mistrzem, na którego dzieła ludzie nie są gotowi.

Sinéad O'Connor

Powiedzieć, że kariera Sinéad O'Connor ucierpiała z powodu jej telewizyjnego występu to jakby nic nie powiedzieć. W 1992 roku gwiazda gościła w programie "Saturday Night Live" i śpiewała tam utwór "War" Boba Marleya. Pod koniec występu Sinéad podarła na wizji zdjęcie Jana Pawła II. Artystka chciała w ten sposób zaprotestować przeciwko przypadkom wykorzystywania seksualnego w kościele katolickim. Kłopot w tym, że było to 30 lat temu i problem nie był nagłośniony tak jak dzisiaj. Co więcej, przeciętny Amerykanin nie miał o nim pojęcia, bo ujawnianie grzechów Kościoła zaczęło się przecież w Irlandii. Efekt? Na O’Connor spadła fala krytyki, na całym świecie. Artystka została wybuczana na koncercie na cześć Boba Dylana, zaczęła też tracić szanse występów na innych imprezach. W końcu Sinéad ogłosiła przejście na muzyczną emeryturę. Oczywiście nie trwała ona długo, ale skutki telewizyjnej afery wokalistka odczuwała jeszcze przez wiele lat. Dzisiaj częściej mówi się o tym, że O'Connor jednak miała rację i należą jej się przeprosiny.

Michael Jackson

Pewnie w złotych latach Jacksona nikt nie uwierzyłby w to, że cokolwiek mogłoby zagrozić jego karierze, bo przecież jak można strącić z tronu króla popu? Można, zrobił to sam Michael. Artysta miał już na koncie skandalizujące historie, choćby z wystawianiem małego dziecka przez okno, ale prawdziwe kłopoty Jacko rozpoczęły się wraz z procesem w 2005 roku. Muzyk został wtedy oskarżony o niewłaściwe zachowanie wobec nieletnich. Artysta odpierał zarzuty, twierdząc, że często pozwalał dzieciom nocować w swoim domu, konkretnie w jego sypialni. Nie brzmi to najlepiej, prawda? Tak też pomyśleli policjanci, którzy obejrzeli film dokumentalny o artyście i z niego dowiedzieli się o wyjątkowej gościnności muzyka. 

Jackson został ostatecznie oczyszczony ze wszystkich zarzutów, ale sprawa mocno uderzyła w jego karierę. Wiele stacji radiowych na świecie zdjęło piosenki Jacko z anteny. Muzyk miał też problemy finansowe. Nie były one nowe, ale otoczka skandalu nie pomagała w zarobieniu na spłatę długów. Artysta próbował pomagać sobie lekami na receptę, których w końcu zaczął nadużywać. Właśnie przedawkowanie medykamentów doprowadziło do śmierci Jacksona.

Phil Spector

Spector był producencką gwiazdą. Pracowali albo marzyli o pracy z nim najlepsi muzycy. Nawet dziś nikt nie dyskutuje z tym, że producent miał wielki talent i stał się jedną z najważniejszych osób w muzyce lat 60. i 70. Tę karierę zakończyło morderstwo. W 2003 roku policja znalazła w domu Spectora martwą Lanę Clarkson. Aktorka i modelka została zastrzelona. Spector próbował tłumaczyć, że to wypadek i kobieta sama się postrzeliła, ale śledztwo i zeznania świadków mówiły coś innego. Muzyk został skazany na 19 lat odsiadki za morderstwo drugiego stopnia. Phil Spector zaczął po kilku latach podupadać na zdrowiu, ostatecznie zmarł w 2021 roku.

Robin Thicke

Sławetne twerkowanie z Miley Cyrus podczas telewizyjnej gali jest najmniejszą aferą z udziałem tego artysty. O wokaliście, który jest na scenie od wielu lat, świat na dobre usłyszał przy okazji piosenki "Blurred Lines". Po zachwytach i pierwszych miejscach list przebojów pojawiły się oskarżenia, że tekst utworu degraduje kobiety. Nie pomogło też to, że w teledysku występują półnagie modelki, a jedna z nich, Emily Ratajkowski, oskarżyła muzyka o molestowanie podczas kręcenia klipu. To nie koniec. Z piosenką problem mieli również spadkobiercy Marvina Gaye'a, którzy stwierdzili, że utwór podejrzanie przypomina jego "Got to Give It Up" z 1977 roku. Sprawa trafiła do sądu, rodzina Gaye'a wygrała ten proces. 

Thicke był już dość mocno skompromitowany, ale zamiast próbować odbudować wizerunek, muzyk jeszcze go nadszarpnął. Powiedzmy, że Robin dość luźno traktował kwestię wierności małżeńskiej. Wielokrotnie widywano go w towarzystwie innych kobiet, choćby w klubach, ale w końcu żona muzyka powiedziała: dość! Para rozwiodła się w 2015 roku. Thicke deklarował nawet publicznie, że chce odzyskać żonę, ale tuż po tym zorganizował w swoim domu rozbieraną imprezę z grupą poznanych właśnie kobiet. Żona, delikatnie mówiąc, nie była zachwycona. Tak samo jak płytą, którą Robin dla niej nagrał. "Paula" sprzedała się w śmiesznie niskim nakładzie. Na przykład w Kanadzie i Wielkiej Brytanii w pierwszym tygodniu kupiło ją w sumie ponad tysiąc osób, co najlepiej świadczy o tym, że Thicke stracił nie tylko swoje małżeństwo, ale też wielu fanów.  

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy