Dalida: Życie stało się nie do zniesienia

Jej burzliwe życie przypomniał głośny film "Dalida. Skazana na miłość". 3 maja mija 30 lat od samobójczej śmierci Dalidy, francuskiej piosenkarki włoskiego pochodzenia.

Dalida na scenie w 1969 r.
Dalida na scenie w 1969 r.ASSOCIATED PRESS/FOTOLINK East News

"Dalida to nie tylko rekordzistka w swojej branży - najczęściej nagradzana francuska artystka estradowa, 170 milionów sprzedanych płyt, 2000 nagranych piosenek, 70 złotych płyt... - to także nietuzinkowa postać. Nie wszyscy sławni ludzie mieli niezwykłe życie. Ona - tak" - opowiadała w jednym z wywiadów Lisa Azuelos, reżyserka filmu "Dalida. Skazana na miłość".

Urodzona w Kairze w 1933 r. jako Iolanda Cristina Gigliotti wychowywała się w muzycznej rodzinie - jej ojciec był pierwszym skrzypkiem w operze w Kairze. W wieku 20 lat Dalida została Miss Egiptu i wyjechała do Paryża.

Początkowo swą karierę związała z filmem (wystąpiła m.in. u boku Omara Sharifa), ale wielkiego sukcesu na ekranie nie zrobiła. Wówczas zaczęła się pojawiać w kabaretach, śpiewając m.in. po francusku i włosku.

Poznała wtedy dyrektora programowego rozgłośni Europe 1 Luciena Morrisse'a i producenta Eddiego Barclaya. Morrisse stał się miłością życia Dalidy, pierwszym mężem, a także jednym z wielu mężczyzn, dla których związek z wokalistką zakończył się tragiczną śmiercią.

Związek z Morrisse'em przyniósł pierwszy wielki przebój - "Bambino" przez 46 tygodni nie wypadł z pierwszej dziesiątki francuskiej listy bestsellerów. Jednak podczas festiwalu w Cannes uwagę wokalistki przykuł malarz polskiego pochodzenia - Jean Sobieski.

To m.in. Sobieskiemu zawdzięczamy sentyment Dalidy do naszego kraju - nad Wisłą koncertowała dwukrotnie, witana jako jedna z największych gwiazd, w 1963 i 1983 r.

"Kleopatra piosenki, kobieta o urzekającej urodzie, ma profil etruskiej bogini" - tak opisywał Dalidę zafascynowany piosenkarką dziennikarz Lucjan Kydryński, który towarzyszył jej na trasie podczas pierwszej wizyty w Polsce.

"Ogromnie się cieszę, że mogę ponownie odwiedzić wasz kraj. Mam wielki sentyment do Polski i Polaków. Chyba tak bardzo się nie zmieniłam, ale za to na pewno się rozwinęłam" - mówiła na lotnisku w Warszawie 20 lat później.

Wtedy miała na koncie już status legendy nie tylko francuskiej piosenki (śpiewała także m.in. w językach angielskim, arabskim, hiszpańskim i hebrajskim), rozliczne przeboje (m.in. duet z aktorem Alainem Delonem - "Paroles Paroles") i kolejne wyróżnienia, od złotych płyt, po Order Sztuki i Literatury (Francja) i Order Zasługi Republiki Włoskiej.

W jej życiu prywatnym jednak nie wiodło się tak dobrze. W styczniu 1967 r., gdy zaśpiewana przez Dalidę piosenka "Ciao amore" nie odniosła sukcesu na festiwalu w San Remo, życie odebrał sobie narzeczony wokalistki, autor tego utworu Luigi Tenco. To Dalida znalazła jego ciało w hotelowym pokoju. Miesiąc po śmierci Tenco piosenkarka w hotelu w Paryżu próbowała popełnić samobójstwo przez przedawkowanie leków, ale ją odratowano (przez pięć dni leżała w śpiączce, a kolejne miesiące dochodziła do pełni sił).

W 1970 r. zastrzelił się Lucien Morrisse, a w lipcu 1983 r. samobójczą śmierć w oparach samochodowych spalin poniósł Richard Chanfray, z którym była związana w latach 1972-81.

"To nieszczęśliwa i niezrozumiana przez nikogo kobieta, ale równocześnie charyzmatyczna i porywająca tłumy piosenkarka, która przynosiła radość, wzruszenie i ukojenie" - mówiła Lisa Azuelos.

W nocy z 2 na 3 maja 1987 r. Dalida nakłada zjawiskowy makijaż, poprawia elegancką koszulę nocną. 120 pigułek nasennych popija ulubioną whisky. Zostawia krótką notatkę: "Życie stało się dla mnie nie do zniesienia... Wybaczcie mi".

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas