"Bluźniercza przebojowość"

Voidhanger to nowe przedsięwzięcie muzyków związanych z polskimi grupami Infernal War i Iperyt, twór na prawach regularnie funkcjonującego zespołu, który pod koniec 2011 roku debiutem "Wrathprayers" przebojem zaznaczył swą obecność na krajowej scenie.

Voidhanger jest regularnym zespołem
Voidhanger jest regularnym zespołem

Voidhanger to nowa nazwa na polskiej scenie. Gracie w innych, dobrze znanych formacjach, skąd więc pomysł na jeszcze jedno, odrębne przedsięwzięcie?

- Pomysł ten chodził nam po głowie od kilku lat, a jego realizacja była tylko kwestią czasu. W końcu wzięliśmy się do roboty i wszystko poszło błyskawicznie.

Przyznam, że płyta poskładała mnie jak kostkę Rubika! Świetnie to wyszło, a przy tym, mam wrażenie, że zupełnie bez jakiejś szczególnej spinki. Jak to ocenisz?

- Mam podobne odczucia. Płyta powstała naprawdę szybko i spontanicznie. Z efektu końcowego również jesteśmy bardzo zadowoleni. Spinanie się jest nam raczej obce.

W swej plugawej formule, album ten jest perfidnie - za przeproszeniem - chwytliwy, choć, rzecz jasna, w diabelskim, obskurnym wydaniu. Podejrzewam, że tego rodzaju ekspresja była tu swego rodzaju założeniem. Zgadza się?

- Założenie nie jest odpowiednim słowem, bo przychodzi nam to zupełnie naturalnie. Pewna doza bluźnierczej przebojowości jest chyba cechą charakterystyczną wszystkiego, co robimy.

Fajne jest też to, że - mimo oczywistych nawiązań - nie epatujecie na siłę wyświechtanym oldskulem, co należy uznać za spory plus. Nie jest to jakaś przesadna retrofiksacja. Myślimy podobnie?

- Bardzo podobnie. Voidhanger z założenia miał łączyć nasze inspiracje starym, diabelskim graniem z bestialstwem bardziej współczesnego black / death metalu. Kopiowanie lat 80. i retrowygłupy nigdy nie były naszym zamiarem.

Choć zawarta na "Wrathprayers" muzyka czasami faktycznie daje srogi wycisk na modłę agresywnego death metalu (osobiście kojarzy mi się to chwilami z Angelcorpse), odnoszę wrażenie, że całość należałoby jednak charakteryzować jako thrash, w którym mimo wszystko więcej z teutońskiej trójcy tegoż, a nawet czegoś w guście Bewitched, niż drzewnego Bathory czy Venom. Swoją drogą, celujecie w Voidhanger w jakiś konkretny nurt?

- Nie celujemy w żaden konkretny nurt. Generalnie postrzegam Voidhanger jako zespół blackmetalowy. Niektórym może się to wydać dziwne, ale to nie muzyka czy brzmienie wokalu definiuje black metal. Poza tym utwory Voidhanger nie powstają na zasadzie "A teraz riff w stylu zespołu X". Wszystko przychodzi naturalnie. Wspomniałeś o Bewitched, ale nie uważam, że mamy z nimi zbyt wiele wspólnego. Myślę, że pod względem podejścia do grania bliżej nam do niektórych kapel z Australii.

Album dedykowany jest niejakiemu J. Knychale. Wyjaśnisz?

- Nie album, a konkretny utwór. Joachim Knychała był seryjnym mordercą kobiet urodzonym w Bytomiu. O nim właśnie opowiada "The Vampire Of Beuthen" i jemu jest dedykowany. Lokalny patriotyzm.

Pamiętam, że o debiucie Voidhanger pisałem już w maju 2011 roku. Płyta ukazała się jednak nieco później niż zakładaliście. Co było tego przyczyną?

- Dość długo czekaliśmy na mastering, do tego doszły pewne opóźnienia ze strony wytwórni. Nic wielkiego. Poza tym Voidhanger to przeklęty zespół, nawet bardziej niż wczesny Darkthrone, bo przecież mieszkamy w Polsce.

W 2011 z waszego - nazwijmy to - obozu wyszła nowa pozycja Iperyt, z kolei ostatni duży album Infernal War miał swą premierę niemal pięć lat temu. Czy w tym roku doczekamy się nowej studyjnej płyty Infernal War? Jest coś, co mógłbyś na tę chwilę ujawnić w jej temacie?

- Mamy pięć nowych utworów, które niszczą wszystko, co nagraliśmy do tej pory, a kolejne już powstają. Na pewno jeszcze sporo czasu zajmie nam dopracowanie wszystkiego, ale niewykluczone, że za kilka miesięcy wjedziemy do studia. Najpierw nagramy jednak nowe MCD Voidhanger, które jest już prawie gotowe.

Jaki los czeka Voidhanger? Jak właściwie należy traktować ten projekt / zespół?

- Voidhanger nie jest projektem, ale regularnym zespołem, który funkcjonować będzie równolegle z Infernal War i Iperyt. Jaki nas czeka los? Będziemy wytrwale i radośnie kroczyć ścieżką pogardy i deprawacji nagrywając przy okazji kolejne materiały. Hail Satan!

Dzięki za rozmowę.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas