Selector Festival: Kraków zadrżał w posadach
Tak ciężkich i przede wszystkim tak głośnych basów dawna stolica Polski chyba jeszcze nie doświadczyła. Trio Magnetic Man uświetniło finał Selector Festival 2012 naprawdę dosadnym akcentem.
Choć dubstep w klasycznym wydaniu to muzyka już mocno wywietrzała, to jednak gwiazdorskie trio Magnetic Man udowodniło, że głęboki podprogowy bas - znak rozpoznawczy dubstepu - zawsze ma hipnotyzujące działanie na publiczność. Gwiazdy stylu Benga i Skream oraz weteran w tym zacnym towarzystwie Artwork, w porównaniu z innym artystami Selector Festival być może nie prezentowali się efektownie, ale za pomocą trzech laptopów potrafili wygenerować miażdżące dźwięki. Takie, od których drżał festiwalowy namiot, a wnętrzności słuchaczy falowały od niewidzialnych mikro uderzeń.
W trakcie godzinnego setu, podczas którego festiwalowicze byli - ku swojej uciesze - okrutnie terroryzowani ultra głębokimi brzmieniami, nie zabrakło oczywiście największych przebojów Magnetic Man: "Getting Nowhere", "Perfect Stranger" i odśpiewanego przez publiczność "I Need Air". A panowie Artwork, Benga i Skream udowodnili, że wciąż należy im się miano największych gwiazd dubstepu i muzyki tanecznej w ogóle.
Z podprogowych basów chętnie korzystali również Buraka Som Sistema. Muzyka portugalskiej formacji to wypadkowa tego, co najbrudniejsze i najwulgarniejsze we współczesnej muzyce elektronicznej oraz afrykańskiego stylu tanecznego kuduro. O ile wspomniani wyżej Magnetic Man na scenie wyglądali statycznie, to koncert Buraka Som Sistema był zaprzeczeniem klasycznego DJ-skiego setu. Stół mikserski oflankowany został bowiem przez dwie perkusje, a pomiędzy tym zestawem za show odpowiedzialni byli trzej wokaliści, w tym efektownie wyglądająca i prowokacyjnie tańcząca wokalistka Blaya, która inspiracje dla image'u musiała czerpać z wczesnych klipów Salt'N'Pepa..
Nie będzie zaskoczeniem, jeżeli duża część festiwalowiczów uzna koncert Buraka Som Sistema za wydarzenie Selector Festival 2012. Na to wskazywałyby reakcje widzów podczas przebojów zaprezentowanych przez Portugalczyków: "Hangover (BaBaBa)", "Kalemba (Wegue Wegue)" czy przede wszystkim "(We Stay) Up All Night". Zresztą fascynacja okazała się być wzajemna, bo po koncercie na Twitterze formacji można było przeczytać wpis o wszystko mówiącej treści: "Czy to nie był najlepszy koncert na świecie? Kraków, daliście piekielnego czadu!".
Zupełnie inna stylistykę zaprezentowali Miike Snow. Chłodna elegancja brzmienia, skandynawska szkoła pisania melodii, a do tego kosmicznie wyglądająca, potężna konsola mikserska, która zajęła zaszczytne centralne miejsce na scenie. Element ludzki w tej układance stanowił amerykański wokalista Andrew Wyatt, który będąc pod wrażeniem przyjęcia, jakie polska publiczność zgotowała Miike Snow - zwłaszcza w trakcie zaraźliwie przebojowego "Paddling Out" - obiecał szybki powrót do naszego kraju.
Dodajmy, że pomiędzy koncertami gwiazd, na mniejszej scenie wystąpili m.in. triphopowy Sinousidal, indiepopowy The KMDS, eksperymentalny duet Disclousure czy uznany DJ Sub Focus.
Artur Wróblewski, Kraków