Masłoska gwiazda muzyki
Po Paszporcie Polityki i nagrodzie Nike posypią się Fryderyki? O Dorocie Masłowskiej znów jest głośno.
Teledysk "Chleb" z udziałem Anji Rubik katapultował 30-letnią pisarkę w zupełnie nową galaktykę. Klip ma już grubo ponad milion wyświetleń, przez co o istnieniu Masłowskiej dowiedzieli się odbiorcy, którzy nigdy nie przeczytaliby żadnej z jej książek.
"Kto to śpiewa i dlaczego tak sepleni poza tym bynajmniej nieznaczy to samo co przynajmniej i wogle jakieś dno" - piszą zdumieni konsumenci popkultury, zupełnie nieświadomie imitując styl pisarki, ale szybko zostają zagłuszeni przez tych zachwyconych sepleniącą Dorotą Masłowską. "Mózg roz...ny" - chwalą entuzjaści w prostych, żołnierskich słowach; zdarzają się również i bardziej erudycyjne komentarze, w których teksty Mister D poddawane są szczegółowej analizie literackiej.
Tak czy tak - sieć zawrzała.
Przaśna, obciachowa i absurdalna stylistyka klipu "Chleb" tylko z pozoru pozycjonuje Masłowską obok Braci Figo Fagot czy innych szyderców żonglujących stereotypami na temat Polaka z wąsem. Gdy wczytamy się w teksty piosenek Mister D - bo pod takim szyldem śpiewa Dorota Masłowska - szybko zdamy sobie sprawę, że to wciąż ta sama, niepodrabialna "Masłoska", a nie żeńska wersja Figo Fagot.
Ta sama Masłowska, która jak nikt inny chłonie potoczny język, język ulicy, dresiarzy, ludzi w tramwajach, która wychwytuje wszelakie kalki i potworki z kobiecych czasopism, która wytęża swój słuch, gdy przemawia popkultura w całej swojej plastikowej krasie ("Wystarczyło wyjść przed dom i wszystko do mnie mówiło" - tłumaczyła w wywiadzie). Słuch absolutny to jednak tylko punkt wyjścia. Przepuszcza Masłowska te wszystkie zasłyszane frazy przez algorytm genialnych bądź absurdalnych skojarzeń, zwielokratnia je, wyolbrzymia i na końcu wypluwa frazy, które zadziwiają, intrygują, bawią. Czasem też i wściekają. Zależy kto czyta ("Jak ta grafomanka mogła dostać nagrodę Nike?! Taki bełkot, że się nie da!").
Nieprzewidywalne są ścieżki, którymi podążają myśli Masłowskiej - w głowę wgryzają się takie jej zdania, jak to o dziewczynce, która po kłótni z matką wściekła "udała się do swojego braku pokoju".
Wprowadziła Masłowska do literatury błędy językowe, ale nie po to, by, jak interpretuje wielu słuchaczy Mister D, ponabijać się z rodaków, wytknąć im analfabetyzm i zacofanie. Masłowska błędów używa wręcz nobilitująco, wynosi je do rangi literatury właśnie po to, by odróżnić się od traktujących "plebs" wyniośle "wielkich ą-ę artystów".
Najnowsza inspiracja Masłowskiej, o której opowiadała, promując książkę "Kochanie, zabiłam nasze koty", to język nieudanych, kalekich przekładów z Google Translatora.
Pisarka z jednej strony wyrażała w wywiadach zatroskanie przyszłością języka polskiego w czasach, gdy zadaje mu się ciosy ze wszystkich stron, z drugiej jednak nie da się nie zauważyć, że im bardziej język pokaleczony, tym bardziej dla Masłowskiej fascynujący i inspirujący.
Gdy jako 18-letnia "gówniara" wydała "Wojnę polsko-ruską pod flagą biało-czerwoną", swoją debiutancką powieść, polska literatura przeżyła szok - i w tym wypadku nie jest to żadna tabloidowa przesada.
Jedni uznali ją za geniusza, inni za pretensjonalne beztalencie. Do tych pierwszych przyłączyli się - albo wręcz stanęli na czele pochodu - Marcin Świetlicki i Jerzy Pilch, co bardzo przysłużyło się karierze Masłowskiej.
"Jest to kawał lekko nadpsutego literackiego mięsa i, zdaje się, warto było żyć 40 lat, aby wreszcie coś tak interesującego przeczytać" - recenzował Świetlicki.
Środowisko literackie symbolicznie zaakaceptowało Masłowską i utuliło ją w swoich ramionach w 2006 roku, gdy otrzymała nagrodę Nikę za swoją drugą powieść - "Paw królowej".
Później zajęła się Masłowska pisaniem dramatów, z powodzeniem wystawianych również za granicą: "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" i "Między nami dobrze jest".
Po wymęczonej, zrodzonej w bólach trzeciej powieści "Kochanie, zabiłam nasze koty" z 2012 roku, Masłowska zrozumiała, że weny i ekscytacji jakby mniej. Została więc piosenkarką, w czym pomógł jej Marcin Macuk, uznany producent.
"Moim gatunkiem macierzystym pozostaje słowo, ale literatura jako branża bardzo mnie zmęczyła. Mogłam albo oddać się depresji, albo zająć czymś ciekawym. Zaczęłam więc pisać piosenki" - tłumaczyła.
Piosenki z albumu "Społeczeństwo jest niemiłe" jedna po drugiej stają się hitami internetu, więc trudno nie orzec, że oto Dorota Masłowska została gwiazdą muzyki. Szczególnie kiedy widzi się ją w teledysku z milionem odtworzeń obok światowej sławy modelki.
Niepokojąco w tym kontekście brzmią słowa Masłowskiej sprzed raptem dwóch lat: "Nikt nie chce być pisarzem, każdy chce być po prostu sławny".
Proponuję jednak wyrozumiale przyjąć, że "Masłoska gwiazda muzyki" to po prostu kolejna postać wymyślona na zakrętach mózgowych zwojów Doroty Masłowskiej pisarki.
Czytaj także: