Festiwale to nie tylko muzyka
Na letnie festiwale muzyczne nie jeździ się tylko po to, by posłuchać na żywo ulubionych wykonawców.
Wakacyjne imprezy muzyczne w plenerze oferują tyle "gwoździ programu", że spędzanie całego festiwalowego czasu pod sceną w oczekiwaniu na ukochanych artystów powinno być wręcz zabronione.
A jakie to atrakcje? Jest ich wiele, ale na pewno nie wszystkie są "atrakcyjne" w ścisłym tego słowa znaczeniu.
Imprezowanie ze znajomymi? Jasne, komu potrzebne jest słuchanie muzyki na żywo, jeśli można napić się piwa na świeżym powietrzu w miłym i wesołym towarzystwie?
Niestety, na festiwalowych imprezowiczów czeka wiele nieprzyjemności. Wiadomo, że piwo w plastikowym kuflu szybciutko robi się ciepłe. A jeśli uda nam się już wypić kilka "zupowatych" browarów - często sprzedawanych w "paskarskiej" cenie - to później zazwyczaj czeka na nas kolejka do przenośnych toalet.
Zresztą festiwalowe sanitariaty to już historia sama w sobie...
Nie dość, że korzystanie z nich powinno być nagradzane odznaką "złotej nerki", to już po upragnionym zatrzaśnięciu drzwiczek od wewnątrz oferują "aromaty" o niesamowitym bukiecie zapachowym.
Papier toaletowy? O ile, to bywa zazwyczaj pierwszego dnia festiwalu i tylko przez pierwsze godziny jego trwania.
Jeżeli jesteśmy już przy festiwalowej higienie, to należy koniecznie wspomnieć o prysznicach. Tak, niektórzy ludzie na festiwalach starają się zachować choć resztki godności i chcą zmyć kurz zza uszu i z szyi.
Na śmiałków czekają nie tylko kolejki (znowu!), ale też lodowata woda i zatkane dosłownie wszystkim odpływy. Tym samym biorąc prysznic stoi się po kostki w kałuży po jakiś 154 delikwentach, którzy wcześniej obmywali się w tej kabinie.
Alternatywą dla "klasycznych" kąpieli są kąpiele błotne. To festiwalowy luksus dla wszystkich, często połączony z zapasami w bagnistej brei. Jeżeli będzie się miało szczęście, można nawet trafić na przeciwnika płci przeciwnej! Gorzej, gdy trafi się na potężnego dżentelmena, który akurat zapragnął obniżyć nadmiar energii w bezpośredniej walce w bagnie...
Udokumentowanym jest również, że błoto ma znakomity wpływ na cerę. Minusem błotnych kąpiel jest jednak fakt, że po igraszkach w bagnie konieczne jest jednak wzięcie "normalnej" kąpieli. A to wiąże się z... (czytaj powyżej).
W takim wypadku błogosławieństwem jest to, czego nienawidzi jakieś 98 procent festiwalowiczów (i 100 procent artystów występujących na imprezie). Ulewa! Deszcz to nie tylko błoto po kolana, przemoknięte ubrania i pływające namioty. To także konieczność brodzenia w bagnistej mazi przez kilkanaście godzin w wysokich i niewygodnych kaloszach. I jak tu pić piwo (nawet ciepłe), gdy z nieba leją się wiadra wody?
A kiedy wyczerpany wracasz do przemoczonego namiotu i marzysz o tym, by choć na godzinkę zmrużyć oczy, wtedy spać nie daje ci nie tylko dudnienie dochodzące z terenu festiwalu, ale też zazwyczaj sąsiedzi. Jak powszechnie wiadomo, festiwalowe pole namiotowe nigdy nie zasypia: jak nie imprezy, to głośne rozmowy czy też odgłosy miłosnych igraszek dobiegających jak na złość z namiotu obok. Pójdziesz i poprosisz, by zachowywali się ciszej?