Bycie muzykiem to błogosławiony stan
Do spania to jest trumna, a życie jest do życia - mówi INTERIA.PL Leszek Możdżer, ceniony pianista, kompozytor i aranżer.
Muzyk nie próżnuje i - jak sam przyznaje - wyśpi się, gdy będzie miał ok. 80 lat.
- Do spania to jest trumna, a życie jest do życia. Skoro mogę trochę popracować, a czuję, że mam teraz fajny moment w życiu, że mam dużo siły i coraz lepiej gram, to trzeba coś z tym zrobić - podkreśla Możdżer.
Jednym z projektów, w jakim uczestniczył ostatnio, jest płyta gitarzysty Roxy Music Phila Manzanery "Firebird VII", która ukazała się w połowie listopada.
- Tak jak w życiu - spotkaliśmy się przypadkowo. Do studia, w którym odbywało się nagranie płyty Davida Gilmoura "On an island" przyprowadził mnie Zbigniew Preisner, żebym wykonał partie fortepianu na tę płytę. Tam właśnie Phil Manzanera usłyszał moje granie i szczęśliwie się złożyło, że poszukiwał akurat składu na swoją płytę.
- Zadzwonił do mnie po paru miesiącach. Zaprosił świetnych muzyków z Londynu. Yaron Stavi to izraelski kontrabasista od lat mieszkający w Londynie, a Charles Hayward, który gra z wieloma bardzo interesującymi muzykami, to bardzo dojrzały bębniarz. Nie będę właściwie dużo mówił, myślę, że trzeba posłuchać, co to za ludzie, jak grają. To było świetne przeżycie - opowiada nam Leszek Możdżer.
Sprawdź profil Leszka Możdżera w serwisie Muzzo.pl.