Reklama

Samoloty, węże i… liczby - czego boją się znani muzycy?

Niektóre wydadzą wam się dziwnie znajome, inne są tak dziwaczne, że trudno nawet powiedzieć, skąd się wzięły. Znani muzycy też mają swoje fobie. Część artystów po prostu stara się unikać na co dzień źródeł swojego strachu, ale niektórzy potrafią wkładać spory wysiłek w to, żeby wykluczyć jakiekolwiek ryzyko. Zdarza się, że czyjaś fobia decyduje nawet o przebiegu trasy koncertowej. Czego boją się gwiazdy?

Trudno w to uwierzyć, zwłaszcza w przypadku muzyków, którzy mają na koncie już co najmniej kilka lat kariery, ale są artyści, którzy panicznie boją się... wychodzenia na scenę. Tacy ludzie mogą sprzedawać miliony płyt, w kilkanaście minut wyprzedawać koncerty, a i tak są przerażeni, kiedy mają stanąć przed tłumem ludzi i zaśpiewać. Otwarcie o swojej fobii mówi na przykład Adele

W karierze wokalistki nie wydarzyło się nic konkretnego, co mogłoby wywołać taki strach, żadna wpadka na scenie. Artystka tłumaczy, że chce za każdym razem wypaść jak najlepiej, ale boi się, że coś zepsuje - stąd nerwy. Nawet zakulisowe filmy sprzed kilku lat pokazywały Adele wręcz przerażoną tym, że za chwilę ma wyjść przed tłum ludzi. Stres, ścisk w żołądku i palenie papierosów "na uspokojenie" - to przedkoncertowa rzeczywistość wokalistki. Adele przyznaje jednak, że strach najczęściej mija po drugiej albo trzeciej piosence i nawet błąd w tekście już jej wtedy nie stresuje. 

Reklama

Skoro jesteśmy przy błędach - Barbra Streisand podczas jednego z występów w połowie lat 60. zapomniała słów własnego utworu. Zdarza się, nawet częściej niż sądzicie, ale artystka nie dość, że na wiele lat zrezygnowała z tego powodu z grania koncertów, to jeszcze nabawiła się strachu przed wyjściem na scenę. Kiedy już na nią wróciła, nigdy nie pozwoliła sobie na występ bez promptera, wyświetlającego po kolei wszystko, co ma zaśpiewać. Kogo jeszcze stresują koncerty dla ogromnych tłumów? Między innymi Ozzy'ego Osbourne'a i Rihannę, która zresztą przyznała kiedyś, że zwykle koi nerwy przed występem przy pomocy drinka. 

Travis Barker po wypadku nie chciał słyszeć o lataniu

David Bowie wolał spędzić wiele dni na statku i długie godziny w pociągu, niż wsiąść do samolotu. Legendarny muzyk tak bał się latania, że przez część lat 70. jego ekipa musiała głowić się, jak zaplanować trasy koncertowe, żeby w miarę możliwości uniknąć samolotów. Muzyk objechał Stany, grał też w Azji oraz Europie i do wielu miejsc dotarł alternatywnymi środkami transportu. Spędził na przykład bardzo dużo czasu w pociągach na terenie Związku Radzieckiego, w którym zresztą jego muzyka była zakazana. Kiedy nie było innego wyjścia, oczywiście Bowie musiał walczyć ze swoim strachem i wsiąść na pokład latającej maszyny, ale David nigdy do końca nie polubił tego sposobu podróżowania. 

Za samolotami nie przepadali też swego czasu Gene Simmons z grupy Kiss oraz David Lee Roth. Ten ostatni nie mógł znieść faktu, że na pokładzie nie ma żadnej kontroli nad przebiegiem lotu i był przekonany, że zginie kiedyś w jakiejś katastrofie. Brian Wilson z The Beach Boys dostał pewnego razu w samolocie ataku paniki. Sytuacja była na tyle zła, że muzyk płakał ze strachu na podłodze. Fobia na wiele lat uniemożliwiła artyście wyjazdy na trasy koncertowe. 

Podobny problem miała Christine McVie z Fleetwood Mac, ale artystka po kilkunastu latach pokonała swój strach. To samo udało się Travisowi Barkerowi z grupy Blink-182, który nabawił się fobii po katastrofie lotniczej. W 2008 roku perkusista cudem przeżył wypadek prywatnego samolotu, niestety nie ocaleli pracownicy ani znajomi muzyka. Przez ponad dekadę artysta nie chciał nawet zbliżać się do lotniska. W końcu Travis się przemógł i znów podróżuje samolotami, ale zdecydowanie nie jest to jego ulubiony środek transportu. Skoro jesteśmy przy podróżach, to Thom Yorke z Radiohead nie przepada za samolotami, ale bardziej boi się samochodów. Muzyk ma za sobą dwa wypadki, w tym jeden poważny, dlatego po tych wydarzeniach niezbyt lubi wsiadać do auta. Niechęć wokalisty do pojazdów słychać zresztą w wielu piosenkach Radiohead, choćby "Killer Cars". Bardziej wprost się nie dało.

Boicie się pająków?

Nie jesteście sami. Tych zwierząt jak ognia unikał na przykład Freddie Mercury. Jim Hutton, dawny partner muzyka wspominał w swojej książce, że wokalista wiele razy wybiegał z łazienki z krzykiem. Wystarczyło, że podczas mycia zębów zobaczył w kącie pomieszczenia małego pająka. Freddie był jednak litościwy i nie chciał zabijać tych stawonogów. Zawsze prosił, żeby je złapać i wypuścić gdzieś na zewnątrz. Pająków nie znosi też Kanye West, który może jest odważny na scenie i w wywiadach, ale na widok takiego - nawet małego - zwierzęcia od razu ucieka. Arachnofobię ma też Justin Timberlake. Gwiazdor wspominał na przykład pewną wakacyjną wyprawę, podczas której fobia przysporzyła mu problemów. Muzyk trafił do luksusowego hotelu, wszedł do pokoju, postawił walizkę na ziemi i wtedy zobaczył na łóżku wielkiego pająka - oczywiście też luksusowego. Wokalista nie miał pojęcia, co robić, bał się podejść do łóżka, więc natychmiast zadzwonił do recepcji i poprosił o pomoc. 

Inne zwierzęta też budzą postrach wśród artystów. Ozzy'ego Osbourne'a przerażają szczury. Muzyk uważa, że przenoszą one wiele chorób, poza tym zwyczajnie dla niego wyglądają strasznie, więc nawet na sam widok gryzonia odzywa się fobia wokalisty. Nikki Sixx z Mötley Crüe i Britney Spears - tak, oryginalny duet - boją się z kolei węży. Rockman nie chce słyszeć o pomysłach występów z gadami na jednej scenie. Britney co prawda pojawiła się z wężem na ramionach na gali VMAs w 2001 roku, ale po zejściu za kulisy przyznała, że była śmiertelnie przerażona. Takiego wyzwania nigdy nie podjąłby się Johnny Cash, który słynął ze strachu przed gadami i sam widok węża, nawet w oddali, dosłownie paraliżował muzyka. 

Ringo Starr nigdy nie dotyka dłoni na powitanie

To, że muzycy podczas tras koncertowych jak ognia unikają chorób, nie jest niczym dziwnym. Odwołane występy to problemy z logistyką, strata pieniędzy i dodatkowy, niepotrzebny nikomu stres. Szołbiznes zna jednak takie przypadki, kiedy unikanie zarazków nie wynikało wcale z praktycznego podejścia, lecz z fobii. Przez wiele lat Michael Jackson pojawiał się w miejscach publicznych w chirurgicznej masce, gwiazdor kazał też dezynfekować przestrzeń wokół siebie. Dla części otoczenia artysty było oczywiste, że takie zachowania wynikają z fobii, ale niektórzy do dziś są przekonani, że wokalista po prostu starał się dbać o głos i nie narażać się na żadne infekcje gardła. 

Wątpliwości nie ma za to w przypadku Ringo Starra. Słynny Beatles ma jednak dobre wytłumaczenie dla swojej fobii. Muzyk w dzieciństwie trafił na stół operacyjny na usunięcie wyrostka. Komplikacje sprawiły, że artysta na kilka dni zapadł w śpiączkę. Jako nastolatek Ringo chorował z kolei na gruźlicę. Po tych przejściach perkusista stara się unikać wszelkich zarazków. Starr słynie więc z tego, że na powitanie nie podaje nikomu dłoni, lecz wita się z ludźmi dotknięciem łokcia. Jack Antonoff, muzyk zespołów Fun i Bleachers, a do tego uznany producent, również boi się zarazków. Sytuację pogorszyło zapalenie płuc, którego wokalista nabawił się w 2011 roku. Lekarze doradzali nawet artyście bieganie, żeby odwrócić jego myśli od fobii, ale Jack nie zastosował się do zaleceń, bo - jak stwierdził - to nudne zajęcie, którego "nie znosi najbardziej na świecie".

Impreza z klaunami? Nie, dziękuję

Jeśli oglądaliście kiedykolwiek jakiś horror z klaunem w roli głównej, to świetnie zrozumiecie akurat tę fobię. Raper P. Diddy z powodu swojego strachu przed klaunami odwołał kiedyś telewizyjny występ w programie Fear Factor. Muzyk miał nawet w kontraktach zapis: "Żadnych klaunów!". Dave Davies z The Kinks z taką fobią zmaga się już od dzieciństwa, więc wizyty w cyrku były dla artysty dość trudne. Widok osoby z namalowanym, sztucznym uśmiechem do dziś przeraża gitarzystę. Już wiadomo, skąd wzięła się w repertuarze Dave'a piosenka "Death of a Clown". Do strachu przed klaunami przyznaje się też aktor i muzyk Johnny Depp. Artysta uważa, że jest coś przerażającego w pomalowanych twarzach takich postaci, a ich uśmiechy na pewno skrywają jakieś zło.

Zdarza się, że artyści mają fobie bezpośrednio związane ze swoim zawodem. Slash na przykład boi się  nawet małego skaleczenia ręki. W jednym z wywiadów muzyk przyznał, że jego fobia potrafi się uaktywnić na przykład podczas oglądania filmu. Jeśli gitarzysta widzi jakąś kontuzję ręki albo jej ranę na ekranie, od razu ma ciarki - nie wspominając już o takich sytuacjach w prawdziwym życiu. Artysta oszczędza więc dłonie, wyjątkowo uważa na palce podczas krojenia czegokolwiek, a w czasie jazdy samochodem na pewno nie zobaczycie u Slasha "zimnego łokcia". 

Joe Elliott z Def Leppard boi się z kolei, że na koncercie pomyli się i wykrzyczy nazwę złego miasta. Muzycy podczas długich tras sami często nie mają pojęcia, w jakim miejscu na świecie się obudzili albo występują danego dnia. Nie jest więc niczym zaskakującym, kiedy ktoś w Warszawie krzyknie "Hello, Kraków!" - ale wstydliwym już tak. Internet aż za dobrze dba o to, żeby takie wpadki nikomu nie umknęły. Joe więc po kilka razy upewnia się przed wyjściem na scenę, że faktycznie jest w mieście, którego nazwę chce wymienić. Muzyk świetnie zna konsekwencje pomyłek, bo kiedy Def Leppard byli kilka dekad temu w trasie ze szwajcarską grupą Krokus, ekipa podmieniała brytyjskim kolegom napisy z nazwami miast na głośnikach. Skutki były zabawne, ale tylko jeden zespół się śmiał.

Brandon Flowers i zakazany pokój

Brandon Flowers z The Killers ma chyba najbardziej osobliwą fobię w tym zestawie. Muzyk obchodzi urodziny 21 czerwca, co w amerykańskim zapisie daje liczbę 621. Te trzy cyfry, właśnie w takiej kolejności, przerażają wokalistę jak nic innego na świecie. Wszystko zaczęło się od wróżby z dzieciństwa, która mówiła, że Brandon umrze właśnie w swoje urodziny. Artysta przyznaje, że jego fobia jest "głupia", ale na wszelki wypadek minimalizuje ryzyko. Jeśli więc The Killers grają koncert 21 czerwca, muzyk przyleci na miejsce dzień wcześniej, bo nie wsiądzie do samolotu w swoje urodziny, tym bardziej że Flowers nie jest wielkim fanem latania. Fobia odzywa się u wokalisty nawet podczas jazdy samochodem. Brandon zwalnia, jeśli akurat zobaczy na zegarze w aucie 6:21. Ekipa muzyka doskonale wie też, że Flowers nie przekroczy progu pokoju hotelowego, jeśli jego numer to 621.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy