Reklama

Jackson śpiewa Timberlake'a, a Britney Rihannę. Te przeboje miał wykonywać ktoś inny

Wyobrażacie sobie, że utwór "Umbrella" śpiewa ktoś inny niż Rihanna? Albo piosenkę "Hungry Heart" bez głosu Bruce'a Springsteena? Są takie połączenia, które dzisiaj wydają się oczywiste i nikomu nawet nie przyszłoby do głowy, że niektóre przeboje były przygotowywane dla zupełnie innych wokalistów niż ci, którzy je później zaśpiewali.

Wyobrażacie sobie, że utwór "Umbrella" śpiewa ktoś inny niż Rihanna? Albo piosenkę "Hungry Heart" bez głosu Bruce'a Springsteena? Są takie połączenia, które dzisiaj wydają się oczywiste i nikomu nawet nie przyszłoby do głowy, że niektóre przeboje były przygotowywane dla zupełnie innych wokalistów niż ci, którzy je później zaśpiewali.
Przebój Justina Timberlake'a miał pierwotnie zaśpiewać Michael Jackson! /Scott Gries / Staff /Getty Images

"Umbrella" - to przebój, dzięki któremu Rihanna na dobre podbiła muzyczny świat. Okazuje się jednak, że piosenka miała trafić do... Britney Spears. Cristopher Stewart i Terius Nash, współautorzy utworu, przygotowali go z myślą o księżniczce popu, z którą zresztą Stewart wcześniej pracował. Muzycy uznali, że prywatne życie Britney jest dość skomplikowane, artystką ciągle interesują się tabloidy, więc przyda jej się przebój, który odwróci uwagę od tego chaosu i pozwoli wrócić na szczyt. Demo trafiło do menedżerów Spears, ale wokalistka nawet go nie posłuchała. Dlaczego? 

Reklama

Wytwórnia stwierdziła, że Britney ma już komplet piosenek na nadchodzącą płytę i nie potrzebuje dodatkowych utworów. To jednak nie koniec historii. Piosenka trafiła do brytyjskiego artysty Taio Cruza, który bardzo chciał ją nagrać, ale nie zgodził się na to jego wydawca. "Umbrella" dotarła też do Mary J. Blige, ale wokalistka była akurat zajęta przygotowaniami do występu na gali Grammy i nie zdążyła zająć się sprawą na czas. Utwór tymczasem usłyszały osoby, które pracowały przy płycie Rihanny i niemal natychmiast pojawiła się wiadomość: "Bierzemy!".

Skoro wspomnieliśmy o Britney, to właśnie ona miała zaśpiewać piosenkę "Telephone", znaną dzisiaj z wykonania Beyoncé i Lady Gagi. Utwór był przygotowywany na szóstą płytę Britney, album "Circus". Wokalistka nagrała nawet demo piosenki, ale ostatecznie zostało ono odrzucone. Wersja Spears wyciekła jednak do sieci, stała się nawet jedną z najczęściej nielegalnie ściąganych piosenek roku. Lady Gaga nie rozpaczała długo nad stratą. Do nagrania utworu zaprosiła Beyoncé i tak powstała wersja, którą znamy dzisiaj.

Żebyście nie pomyśleli sobie, że biedna ta Britney, przeszły jej koło nosa takie przeboje, to pora na historię z happy endem. Dzisiaj trudno wyobrazić sobie "... Baby One More Time" w innej wersji niż ta śpiewana przez Spears. Piosenka jednak wcale nie powstała z myślą o młodej gwiazdce. Utwór miał trafić na płytę grupy TLC. Autorzy piosenki stwierdzili, że będzie ona idealnie pasować do wizerunku girlsbandu. Panie posłuchały refrenu i powiedziały, że nie ma mowy. 

Niewiele brakowało, żeby przebój wylądował później na płycie Backstreet Boys, ale ta ekipa też go ostatecznie odrzuciła. Utworem zainteresował się wtedy Simon Cowell, który chciał zarezerwować go dla swoich podopiecznych, boysbandu 5ive. Cowell wyczuł potencjał piosenki i obiecał nawet jej autorowi Mercedesa, ale było już za późno. Britney pojechała do Szwecji, żeby pracować z Maxem Martinem nad swoim albumem. Brakowało jej tylko wielkiego przeboju. Kiedy usłyszała "... Baby One More Time", stwierdziła, że to jest właśnie utwór, którego chce się słuchać w kółko.

Te przeboje zna każdy. Miał je zaśpiewać ktoś inny!

Czasem to, że ktoś nie dotrzymuje słowa, wyjątkowo dobrze się kończy. Joey Ramone bardzo szanował twórczość Brucea Springsteena, więc kiedy tylko miał okazję poznać artystę osobiście, poprosił go o napisanie piosenki dla The Ramones. Bruce błyskawicznie zabrał się do pracy i jeszcze tego samego wieczoru napisał "Hungry Heart". Wcześniej Springsteen oddał już innym artystom kilka piosenek, które w ich wykonaniu stały się przebojami. Tak się składa, że były to akurat dynamiczne utwory, które bardzo przydałyby się Bruce'owi, więc tym razem menedżer artysty, Jon Landau, zainterweniował. Pomogło to, że piosenka bardzo podobała się samemu Springsteenowi, który ostatecznie zdecydował, że nagra ją sam. 

Co zrobić, jeśli ktoś odrzuci dobrą piosenkę, napisaną specjalnie dla niego? Wydać ją samemu. Takie rozwiązanie wybrał Pharrell Williams. Przebój "Happy" miał pierwotnie wykonywać CeeLo Green. Wokalista nagrał nawet swoją wersję, ale przedstawiciele wytwórni płytowej zrezygnowali z jej wydania. CeeLo przygotowywał akurat album świąteczny, więc nikt nie miał głowy do innych rzeczy. Pharrell nie był zadowolony, ale akurat sam pracował nad płytą, więc stwierdził, że utwór się nie zmarnuje. Po latach żałował tylko jednego - że świat nie usłyszy wersji CeeLo Greena, bo przebijała tę jego.

Historia zna też takie przypadki, kiedy piosenki odrzucane przez wielu artystów, trafiły w końcu do tych, dla których zostały stworzone. Steve Schiff i Keith Forsey napisali "Don't You Forget About Me" z myślą o grupie Simple Minds, której byli fanami. Z powodu dziwnych zbiegów okoliczności Simple Minds odrzucili piosenkę. Muzycy skupili się na materiale, który sami napisali. Utwór dostał więc do posłuchania Bryan Ferry, który od razu wyczuł przebój, ale Ferry był akurat zajęty pracą nad innymi rzeczami, więc grzecznie podziękował. Szansę na nagranie tej piosenki miał też Billy Idol, ale on również jej nie wykorzystał. Demo trafiło jeszcze do kilku artystów, po czym sfrustrowany Forsey postanowił jeszcze raz spróbować szczęścia. 

Tym razem zadzwonił do żony wokalisty Simple Minds, Chrissie Hynde i to ona pomogła przekonać muzyków do piosenki. Zespół nagrał utwór, ale w ogóle nie liczył na jego sukces. Simple Minds byli tak skupieni na znalezieniu przeboju, który pozwoli im zaistnieć na amerykańskim rynku, że prawie znów zignorowali "Don’t You Forget About Me". Na szczęście w porę zorientowali się, że to, czego tak długo szukali, mieli cały czas pod ręką.

Gdyby nie to, że pod koniec lat 90. Madonna postanowiła pokazać swoje nowe muzyczne oblicze, to "Get the Party Started" byłoby dzisiaj jednym z jej przebojów, Piosenkę napisała Linda Perry, była wokalistka 4 Non Blondes, która ma na koncie wiele znanych utworów dla innych artystów. Linda wiedziała jedno: sama nie nagra tej piosenki, bo kompletnie do niej nie pasuje. 

Artystka napisała "Get the Party Started", kiedy akurat uczyła się nowych rzeczy w komponowaniu i postanowiła trochę zaszaleć. Linda przyznała, że użyła w utworze wszystkich instrumentów, które nie powinny się tam znaleźć i dodała do nich tyle chwytliwych elementów, ile się dało. Miał być dowcip, wyszedł przebój. Piosenka powstała dla Madonny, ale wokalistka odrzuciła utwór i "Get the Party Started" ostatecznie zaśpiewała Pink.

Dostać piosenkę, którą miał zaśpiewać sam Michael Jackson - kto by nie skorzystał? "Rock Your Body" to jeden z utworów napisanych na płytę "Invincible" króla popu. Ekipa producencka The Neptunes stworzyła kilka piosenek, w których Jackson mógłby się bez problemu odnaleźć i chyba nietrudno sobie wyobrazić choćby "Rock Your Body" w jego wykonaniu. Michael odrzucił jednak wszystkie proponowane utwory, więc The Neptunes oddali je Justinowi Timberlakeowi. Kto na tym najbardziej stracił? Janet Jackson. To właśnie podczas wykonania "Rock Your Body" w przerwie finału Super Bowl, Justin przez przypadek odsłonił fragment piersi wokalistki, co skończyło się wielkim skandalem.

Celine Dion podbiła świat balladą z filmu "Titanic" i niewiele brakowało, żeby zaśpiewała kolejny filmowy przebój. Piosenkę "I Don’t Want to Miss a Thing" z filmu "Armageddon" napisała Diane Warren, która planowała przekazać ją Celine Dion "albo komuś w tym stylu". Ostatecznie utwór trafił do grupy Aerosmith, ale wcale nie było takie oczywiste, że nagranie zakończy się sukcesem. Zespół dostał wersję demo ze śpiewem i akompaniamentem fortepianu, więc panowie nie potrafili wyobrazić sobie tej piosenki w swoim repertuarze. Dopiero kiedy sami zaczęli ją grać, okazało się, że pasuje idealnie.

Nie ma ludzi niezastąpionych, więc wykonawcę zmieniła też - jak na ironię - piosenka "Irreplaceable", czyli przebój Beyoncé. Ne-Yo, który napisał utwór, wyobrażał go sobie jako piosenkę country, którą zaśpiewa Shania Twain albo Faith Hill. To się jednak nie wydarzyło, a muzyk stwierdził, że może lepiej zmienić nieco klimat utworu. Beyoncé w tym czasie pracowała akurat nad płytą "B’Day". Miał to być mocny, klubowy album, więc Ne-Yo, który współpracował z wokalistką, był przekonany, że ta piosenka absolutnie nie będzie pasować do płyty. Do akcji wkroczył producent Swizz Beats, który powiedział: "Będziesz szalona, jeśli nie weźmiesz tego utworu". Beyoncé poprosiła więc o parę zmian, zaśpiewała wyżej niż w oryginale i zrobiła z "Irreplaceable" jeden z największych przebojów w swojej karierze.

Zobacz też:

"Livin' La Vida Loca" zrobiło z niego gwiazdę. Za piosenką kryło się "oszustwo"

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy