"Zmieniło się trochę w głowie"
Moim skromnym i nikogo nieobchodzącym zdaniem "Hipocentrum" PeeRZeta będzie najlepszym nielegalem tego roku. Czy moje prognozy się sprawdzą - czas pokaże. Póki co sprawdźcie, co sam zainteresowany ma do powiedzenia o swoim nowym krążku, o konkurencji i o tym, jak zmienił się przez ostatnie cztery lata... Z PeeRZet rozmawiał Filip Rauczyński ("Magazyn Hip Hop").
Za najmocniejsze podziemne tytuły ostatnich miesięcy uważa się krążek Weny, VNM-a oraz Jimsona. Czy tworząc "Hipocentrum" sugerowałeś się poziomem ich płyt, myślałeś sobie: "Będę lepszy", czy też zupełnie nie zwracałeś na to uwagi i po prostu robiłeś swoje?
Nie miałem żadnego ciśnienia, żeby ich rozj**ać - na pewno nie w ten sposób. Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, żeby nie powiedzieć czegoś źle - w tym sensie, żeby nikogo nie urazić. Nie wsłuchiwałem się tak bardzo w te płyty, może w Wenę i VNM-a, Jimsona trochę mniej, ze względu na to, że ten klimat mi za bardzo nie pasował, z całym szacunkiem dla Jimsona oczywiście. A płyta powstawała po to, żeby udowodnić sobie i wszystkim osobom poziom moich skillsów. O to chodziło w tej płycie.
Hipocentrum to z definicji ognisko trzęsienia ziemi. Czy uważasz, że twoja płyta jest w stanie wywołać takie trzęsienie w podziemiu?
Wstrząsu żadnego na pewno nie wywoła, bo już widać, że nie wywołała jakiejś mega fali, że zrobił się taki vice jak np. na Smarka. Czegoś takiego nie ma, bo to widać, ale patrząc ogólnie na jakieś tam wypowiedzi ludzi, których znam ze środowiska, to widzę, że płyta jest spoko. Każdy mówi, że skillsowo rozpie**ala. Spotkałem się z paroma opiniami, że "Top 3" tego roku z podziemia - i spoko. Właśnie takie coś mnie napędza i dla takich rzeczy to robię. Ja nie sądziłem w sumie, że to rozj**ie, że będę miał mega "fejm" i nie wiadomo co, czy ktoś tam się zgłosi, żeby wydać to legalnie. Ale myślę, że ci, którzy tego słuchają, wiedzą, że to, co miałem udowodnić, udowodniłem.
Na swojej płycie zwracasz uwagę na to, że ludzie kojarzą cię głównie z rokiem 2004. Może powiedz im w takim razie, czym się różni Przemek z 2008 roku od tego, którego wszyscy pamiętają z 2004?
Jak pisałem teksty na płytę z 2004 roku, to miałem lat 18, teraz za miesiąc skończę 23. Zmieniło się trochę w głowie (śmiech). Ogólnie te płyty są podobne, obie są imprezowe, jest tam nawijanie o d**ach, imprezach, więc to się nie zmieniło od czasów liceum. Ale jednak pojawił się jakiś tam pierwiastek dojrzałości i przede wszystkim postęp w pisaniu. Można sobie przesłuchać te dwie płyty i zobaczyć, jak pisząc cały czas, zrobiłem postęp.
Twoja gadka otwierająca kawałek "Chcę czegoś więcej" trochę mnie zaskoczyła. Ktoś ci mówił, jak masz nawijać albo co możesz robić na trakach, a czego nie? Jak to jest?
To był taki odzew na to, że dużo ludzi twierdzi, że nawijanie ciągle bragga jest monotonne albo że nawijanie ciągle jakichś kawałków w klimatach mainstreamowych w podziemiu nie uchodzi. Mnie to j**ie ogólnie, ja podchodzę do tego bezkompromisowo od 2004 roku i nagrywam swoje - o to chodziło ogólnie. Ale zdarzyło mi się też jechać na jakieś koncerty, na których ktoś do mnie podbijał i mówił, że co ja tam w ogóle, k**wa, odpi**dalam, jak na podziemnego gracza to w ogóle nie pasuje. Takie akty były, że ludzie się tam pultali - ale ch**, mnie to j**ie (śmiech).
Tak patrzę na wiodące tematy na twoim krążku, tj. chlanie, imprezy i wyrywanie panien, i muszę cię zapytać wprost - czy jesteś hedonistą (śmiech)?
Nie jestem hedonistą... (śmiech). Narcyzem też nie jestem (śmiech). Tak się zastanawiam właśnie... W sumie nie jestem hedonistą, ale pisząc kawałki, unikam takich tematów, w których mówię komuś, co ma robić czy jak ma żyć. Wybieram tematy luźne, żeby kawałki były bujające...
No niby tak, ale jednak znalazł się wyjątek od tej reguły. Powiedz, co skłoniło cię do napisania kawałka "Zwyczajni niezwyczajni"? To trak wyjątkowo refleksyjny, bardzo odstający od tej imprezowej części płyty...
Zrobiliśmy z Puzzlem taki manewr jak na "Bezczelnie", tam też nagraliśmy taki numer rozkminkowy "W natłoku zdarzeń". Tu też znów bit Puzzla i wszyscy mówią, że najlepszy, więc wiesz - też śmiesznie. Mówiłem mu zresztą, że ludzie powiedzą, że jest najlepszy, i tak było. A co mnie skłoniło? Skłoniły mnie przemyślenia, które są prawdziwe, one się jakoś we mnie zbierały - nie chciałem, żeby płyta była cała w takiej tematyce, więc zebrałem wszystko w jednym kawałku. To miało udowodnić, że nie jestem żadnym pustym typem, który tylko dba o skillsy. Chciałem pokazać, że jak mi się chce, to mogę zrobić i taki kawałek.
Ok, skoro już wspominasz o Puzzlu. Co się dzieje z projektem 2razyPe?
Z projektem stało się to, że mieliśmy kilkanaście kawałków. Mieliśmy na nich nagranych kilku gości, w tym Grubsona, Skorupa i jednego typa z Włoch. Mam te kawałki gdzieś na moim dysku - nawet nie wiem gdzie, musiałbym ich poszukać. Stwierdziliśmy jednak, że po prostu kawałki się zestarzały i nie chcieliśmy się nimi chwalić (chociaż cztery z nich zajęły 3. miejsce w konkursie na Demo Roku w Radio Wudoo). Poza tym parę bitów Puzzel dał innym ludziom i jeśli będziemy zabierać się za to znowu, to na pewno od początku. Są takie plany, może w następnych miesiącach, na razie każdy z nas ogarnia sobie życie osobiste. Puzzel ma już nową pracę, ja mam nową pracę, powoli wychodzimy na prostą i będziemy na pewno coś tam myśleć.
Z Puzzlem tworzysz 2razyPe, z kolei przy projekcie NoBoTak współpracujesz z Mapetem. Dlaczego obaj panowie dali na "Hipocentrum" tylko po jednym bicie? Dlaczego SebaKK zdominował w tej kwestii krążek?
No zdominował, ale usłyszałeś te bity i sam się nimi zajarałeś, więc masz odpowiedź (śmiech). Dostałem dobre bity, które poszły na płytę - i tyle. Pasowały do konwencji płyty. I tak naprawdę SebaKK wysłał w ch** dobrych bitów, o wiele więcej, ale wybrałem sobie akurat takie, które pasowały mi do konwencji, wybierałem je pod siebie. Ale z drugiej strony jest też tak, że Puzzel się opier***ał, Mapet się opier***ał i gdyby wysyłali więcej rzeczy, to byśmy pewnie zrobili inaczej (śmiech). Ale jest, jak jest i uważam, że jest dobrze. Kawałek na bicie od Bobera to była dosyć stara wersja, miał być nawet kręcony do niego teledysk. Z Denverem natomiast miało być tak, że na początku cała płyta miała być wyprodukowana przez niego, ale też trochę zamuliliśmy. W ogóle te kawałki, które są na płycie na bitach od Bobera i Denvera, są najstarsze na płycie. One były nagrywane w marcu zeszłego roku, a te, które są od Puzzla i Sebaka, są robione, jak już płytę zamykaliśmy. No i Tyna, który też został polecony przez Denvera, na bicie w "Hipocentrum" - uważam, że dał za***isty bit.
No dobrze, to teraz inna kwestia. Wiem, że owego czasu w mniejszym lub większym stopniu kumplowałeś się z Pyskatym - z tego, co wiem, miał się zresztą pojawić na twojej płycie. Dlaczego ostatecznie zabrakło go na "Hipocentrum"?
Może nie tyle, że się kumplowaliśmy, nie byliśmy tam jakimiś super ziomami, ale nakręcały się tematy jakichś tam wspólnych nagrywek - wielokrotnie zresztą. Ostatnio mieliśmy zrobić coś do bitu Denvera, którego nie ma na płycie, właściwie to - k***a - nie wiem, czemu go nie ma (śmiech). Pyskaty jest na pewno zajętym człowiekiem, bo ma tam swoje rzeczy itp. Wydaje mi się, że nie zebrał się w końcu do napisania, chociaż mówił, żeby na niego czekać, że on się w końcu dogra, ale wiesz - ja też nie mogę czekać w nieskończoność. Chciałem wydać płytę, zamknąć to w końcu i mieć to z głowy. To się kręciło ogólnie wokół mojej osoby, ja się specjalnie na gościach nie skupiam. Płyta jest moja - jeżeli ktoś się nie chce dograć, to nie. Oczywiście nie ma żadnej kosy z Pyskatym. To jest dla mnie jeden z lepszych typów, w ogóle jeden z pierwszych, który wyj***ł zaj***ste pancze - na Skazanych. Tak to wygląda. Myślę, że nie miał czasu, trzeba jego spytać, myślę, że jest zajęty swoim życiem i sprawami. Swoją drogą, Wena miał być w ostatnim kawałku i... Sorry, Wena, ale dobrze, że Cię nie było (śmiech)... Pewnie byłoby tak, że najlepszy na płycie byłby Wena (śmiech). W każdym razie bez ciśnień na featy. Jest Juhas, jest Kojot, czyli dwóch gości, których znam z codzienności, spotykamy się, jesteśmy kumplami. Uważam, że takie osoby powinny pojawiać się na featach.
To teraz inna kwestia. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale ekipy wydające kiedyś legalnie, jak np. Koligacja Gie Ka, 52 Dębiec czy chociażby Aro, puszczają swoje nowe wydawnictwa w net zupełnie za darmo. Wygląda na to, że bariera dzieląca podziemie i legal przestaje powoli istnieć - odczuwasz to w jakiś sposób? Czy teraz czujesz się na równi z tymi, którzy są lub byli na legalu?
Ta różnica jest cały czas. To, że akurat podajesz mi za przykład jakiegoś Aro (śmiech)... Nie no, to jest różny poziom zupełnie. O 52 nawet nie słyszałem, że puścili płytę w net. Różnica jest ogólnie spora. Co ja w ogóle rozumiem przez legal? Przez legal rozumiem to, co robi np. Tede czy Prosto, czyli naprawdę duża promocja, wszystko zrobione solidnie, z dużym marketingiem. To, co robi My Music też, chociaż akurat tej muzyki nie słucham, ale szacunek, dają radę. I różnica jest spora. Płyty widzisz na półkach, teledyski widzisz w telewizji. Nas tam nie ma. Nie wiem - jeśli chodzi o nielegal i legal w Polsce, dla mnie to jest dziwne... Jest np. VNM, wydający płytę, która według mnie lirycznie jest mistrzostwem świata, a cała jego historia kończy się na tym, że nagrał sobie jeden trak z Sokołem, a tak naprawdę nie wydał żadnej płyty jeszcze do tej pory. Tak samo jest ze Smarkiem, a można by wymieniać wielu, wielu innych... Dla mnie jest to frustrujące i dziwne, że nie ma tej pomocy ze strony np. z ludzi z legala, tak jak jest to np. w Stanach. W Polsce tak nie ma, tak jakby ci ludzie z legala byli bardzo zapatrzeni w siebie i oni tam promują swoich ziomów i siebie. Przez to widać, że jest duże ciśnienie i dużo ludzi słucha bardziej podziemia niż legala, a mimo to furtka jest dalej zamknięta, nie można się tam przebić. To mnie dziwi - nie wiem, co jest tego przyczyną, ale mówię to, co widzę i jak to wygląda.
Może na koniec powiedz naszym czytelnikom, dlaczego warto sprawdzić twoją najnowszą płytę.
W tym roku ta płyta będzie najlepszym nielegalem (śmiech). Nie no, bez przesady, może ktoś wyj***e coś naprawdę dobrego, ale żeby nie było, że jestem taki pewny siebie. Płyta jest dobra, są dobre, bujające bity i warto to sprawdzić właśnie dlatego. I uważam, że jestem jednym z niewielu typów, którzy od kilku lat zrobili naprawdę duży postęp i dlatego warto to sprawdzić...