Blindead 23 "Vanishing": Nowe szaty króla

Blindead niby wraca, ale to nie Blindead. Ale jednak to jest trochę Blindead. Nieważne - grunt, że "Vanishing" to niemal pół godziny metalowego grania najwyższej próby.

Blindead 23 debiutuje
Blindead 23 debiutujemateriały prasowe

Pamiętam, że ze smutkiem przyjąłem informację o zawieszeniu działalności Blindead zaledwie pół roku po wychwalanej przeze mnie "Niewiośnie", w której gościnnie wziął udział Nihil, głównodowodzący Furii. Owszem, problemy zdrowotne jednego z członków sprawiły, że była to decyzja bardzo dojrzała, ale zdawało się, że zostaliśmy w miejscu, w którym brakowało kropki nad "i". A teraz proszę: jeden z najważniejszych zespołów w historii polskiego metalu wrócił, ale jakby... nie do końca?

Blindead 23 - to dopiero początek

Już spieszę z wyjaśnieniem, o co tu właściwie chodzi. Mateusz Śmierzchalski, czyli Havoc, zaczął pracować nad nowymi utworami. Po jakimś czasie dołączył do niego Patryk Zwoliński, niegdyś wokalista Blindead. Coś, co początkowo nie było tworzone nawet z myślą o jakimkolwiek powiązaniu z rodzimą formacją muzyków, zaczęło naturalnie zmierzać w stronę zbliżoną brzmieniem do albumów zespołu. Jednak z uwagi na brak udziału pozostałych instrumentalistów grupy, zdecydowano się rozpocząć nowy rozdział. I jakże bym chciał powiedzieć, że to odcinanie kuponów; że to doczepianie się do uznanej marki. Ale choćbym chciał z całych sił, zwyczajnie nie jestem w stanie.

Dostaliśmy bowiem kawał porządnego metalowego grania, które dość swobodnie przemieszcza się w rozpiętości gatunkowej. Wystarczy dodać, że w ramach "Haunting" schodzimy ku klimatom bardziej sludge metalowym, by chwilę później zatopić się w blackmetalowych krzykach, zahaczyć o metal progresywny, aż w końcu dać odrobinę ulgi słuchaczom, częstując ich fragmentem na gitarze akustycznej.

W klimatycznym "Let Them Speak" na pierwszy plan wychodzą wokalne popisy Patryka Zwolińskiego. Zachwyca techniką podróżując od growlów po screamy, w pewnym momencie prezentując nawet swój pig squeal - nie wiem czy nie najbardziej kontrowersyjną technikę wokalu ekstremalnego.

Wcale mnie nie dziwi, że na kończący płytę utwór zostało wybrane "Void". To rzecz rozpoczynająca się niemal dark ambientowo, zahaczająca po drodze o klimaty zapewne pamiętanego tylko przeze mnie Diagnose: Lebensgefahr, aż w końcu idąca w stronę pogrzebowej, symfonicznej ballady. I kiedy wydaje się nam, że utwór zmierza w prostym kierunku, ten nagle zmienia się w post blackową sieczkę pełną agresji, okrzyków oraz prących do przodu bębnów. A wszystko z techniką godną pozazdroszczenia.

Mam wrażenie, że muzycy Blindead 23 postanowili pokazać pełne spektrum tego, co potrafią. Udaje im się to w każdej sekundzie. A wiecie, co jest najlepsze? Że "Vanishing" to dopiero przedsmak właściwego albumu Blindead 23, nagranego w nieco szerszym składzie. Jeżeli pełnoprawny krążek ma trzymać taki poziom, to szykuje się nam nowe metalowe arcydzieło. Nie mogę się doczekać.

Blindead 23 „Vanishing”, Mystic Production

9/10

Newseria LifestyleNewseria Lifestyle/informacja prasowa
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas