Reklama

"Zespół kompletny" (wywiad z grupą Osada Vida)

Na początku listopada pojawiła się piąta płyta grupy Osada Vida - "The After-Effect". O tym wydawnictwie opowiedział nam wokalista i autor tekstów tej formacji - Marek Majewski.

Michał Boroń, Interia: Płyta "The After-Effect" nagrywana była w zmienionym składzie, bo pojawili się gitarzysta Janek Mitoraj i perkusista Marek Romanowski. Na ile ich obecność wpłynęła na muzyczną zawartość albumu?

Marek Majewski: - Jasio dołączył do składu pod koniec ub. roku, więc miał okazję i mam nadzieję przyjemność (uśmiech) pracować przy tworzeniu całego materiału. Marek Romanowski dołączył do Osady miesiąc przed rozpoczęciem prac nad kompozycjami do nowej płyty. Miał faktycznie trudne zadanie. Musiał w bardzo krótkim czasie opanować cały materiał, który powstał wcześniej oraz ułożyć partię bębnów do kolejnych utworów. Ale ponieważ jest bardzo doświadczonym i zdolnym muzykiem, wykonał swoje zadanie świetnie. Zresztą okazując się przy tym świetnym kumplem, który praktycznie od razu wpisał się w klimat panujący w Osadzie, nie tylko pod kątem muzycznym. Jasio natomiast swoim zaangażowaniem, młodzieńczą werwą oraz nieprzeciętnymi zdolnościami zaraził nas optymizmem. Spowodował, że zabraliśmy się za tworzenie nowego materiału z ogromnym zapałem i głodem zrobienia czegoś, z czego finalnie jesteśmy ogromnie dumni.

Reklama

O czym jest "The After-Effect"? Tekstowo chyba kontynuujesz pewne wątki, które pojawiły się na "Particles"?

- Tak, faktycznie można to nazwać kontynuacją. Kontynuacją moich wewnętrznych rozważań na temat istoty tego, co ludzkie, jakimi ludźmi jesteśmy w obecnych czasach, jakie emocje towarzyszą naszemu życiu. Jest to zagadnienie tak rozległe, że myślę, że jeszcze nie raz będę sięgał właśnie po tę tematykę.

Ten tytułowy "The After-Effect" to właśnie to, co wydarzyło się z zespołem po "Particles"? W jakim stopniu jesteście zadowoleni z tego, co w tym dość krótkim czasie udało wam się osiągnąć?

- The After-Effect, czyli "Reperkusje". O ile znaczenie słowa jest raczej negatywne, w naszym przypadku przewrotnie ma jak najbardziej pozytywny oddźwięk. Jest to płyta, z której jesteśmy ogromnie dumni. Mamy przeświadczenie, że zrobiliśmy najbardziej przebojowe i uniwersalne dzieło. Mieliśmy przy tym dużo większy komfort i frajdę niż podczas nagrywania "Particles", pomimo tego, co działo się z zespołem przez ostatni rok.

Mam wrażenie, że w porównaniu do "Particles" jeszcze bardziej postawiliście na melodyjność i piosenkowość waszych utworów. Nie mówię, że to celowe zagranie, ale idziecie chyba podobnym tropem co Riverside, choć z tego co widziałem, niespecjalnie lubisz porównania Osady do tego zespołu...

- Niezwykle cenię sobie dokonania Riverside i lubię też chłopaków z tego zespołu. Osada Vida to jednak coś zupełnie innego. Gramy w swoim, rozpoznawalnym stylu. Fakt, iż postawiliśmy na piosenkowość i melodyjność, to wynik tego, że jesteśmy już starsi i w bardziej dojrzały sposób zajmujemy się muzyką. Co bardzo nas cieszy. A cieszy przede wszystkim dla tego, że jesteśmy w stanie pogodzić to, z czego Osada Vida znana jest od lat. Mam na myśli skomplikowane, charakterystyczne pod względem rytmiki i mieszania różnych klimatów muzycznych utwory. Ich połączenie z nośnymi, melodyjnymi liniami wokalnymi, czyni z nas zespół kompletny. Tego właśnie muzycznie można doświadczyć słuchając "The After-Effect".

Jedną z nowości jest wykorzystanie w kilku utworach kwartetu smyczkowego. Czyj to pomysł?

- Z tym pomysłem nosiliśmy się już od dłuższego czasu, a wszedł on w życie za sprawą Jaśka. To on swoimi zdolnościami i talentem nie tylko muzycznym, ale też talentem do zarażania optymizmem sprawił, że staliśmy się jeszcze bardziej otwarci muzycznie. Zaaranżował instrumenty smyczkowe, a całość wykonał katowicki kwartet w składzie: Agnieszka Sawicka, Jakub Kowalski, Anna Krzyżak i Wojciech Skóra.

Jeśli chodzi o smyki, to uspokajaliście, że ich wykorzystanie sprawi, że wyjdzie płyta "poetycko-romantyczna". Staracie się trzymać od takich klimatów z daleka?

- Raczej tak. Osada Vida, to zespół, który ma swój charakter. Charakter wynikający ze zlepienia się w jednym czasie i miejscu kilku osobowości, które swoimi fascynacjami muzycznymi powodują taki fajny mix klimatów. Mimo otwartości na różne style muzyczne, Osada nie jest zespołem poetycko - romantycznym. Słuchając naszych płyt można za to usłyszeć wpływy muzyki metalowej, jazzu, klasycznego rocka oraz muzyki alternatywnej. Do tego na "The After-Effect" doszły elementy muzyki klasycznej. Poezja śpiewana dobrze nam wychodzi tylko przy ognisku.

Zobacz teledysk "Sky Full Of Dreams":

Wśród stereotypów na temat rocka progresywnego - wiem, że nie lubicie tej szufladki, ale nie w tym rzecz - znajdziemy np. taki, że to muzyka dla smutasów z kilkunastoma minutami popisów gitarowo-klawiszowych w jednym utworze. Już płytą "Particles" pokazaliście, że ten stereotyp kompletnie do was nie pasuje, ale wydaje mi się, że mimo waszych starań cały czas gdzieś tą łatkę macie przyklejoną...

- Nie chcemy być kolejnym zespołem z gatunku rocka progresywnego lub bardziej art-rocka, który tworzy długie suity, oparte na kilku dźwiękach. Nie lubimy "malowania obrazów" w przesadnie rozdmuchanym i pompatycznym stylu. Nie oznacza to, że odcinamy się od tego zupełnie. Uważam jednak, że Osada Vida jest zespołem, który w zgrabny sposób potrafi zachować proporcje muzyczne, aby w efekcie uzyskać ładne, zwarte, czasem bardziej, czasem mniej mroczne wizje tego, co siedzi w naszych duszach. Nie robimy niczego na siłę. Nie staramy się być kimś, kim nie jesteśmy. Dlatego uważam, że określenie "Mimo starań" jest troszkę na wyrost (uśmiech). A w temacie łatki - cóż, nie da się ukryć, że Osada Vida to zespół progresywno-rockowy. Ale tak naprawdę czym jest rock-progresywny? W historii muzyki mamy wiele przykładów artystów mainstreamowych, popowych, rockowych, którzy w swojej karierze mają strasznie pokręcone utwory. Niestety rock progresywny jest często mylnie kojarzoną przez odbiorców formą stylistyczną.

Po raz kolejny Osada miała okazję pokazać się ze swoją muzyką poza Polską, tym razem zagraliście na Northern Prog Festival w Holandii. Tym samym pomału można was umieszczać w gronie wykonawców, którzy większym uznaniem cieszą się na świecie, niż u nas. Jak myślicie, dlaczego tak się dzieje? Nie mówię tu o masowej popularności, ale o rozpoznawalności nie tylko wśród wyznawców.

- Osada Vida już wielu lat jest zespołem rozpoznawalnym na świecie przez słuchaczy muzyki około-progresywnej. Faktycznie, nie można tutaj mówić o masowej popularności. Mimo to odsetek sprzedanych płyt jest dużo większy poza granicami naszego kraju. Sądzę, że to właśnie jest świadectwem rozpoznawalności. Nie myląc ze sławą, bo to za duże słowo. Niemniej jednak dążymy do tego, aby było jeszcze lepiej i nie tylko na zachodzie, ale również w kraju, z którego pochodzimy. Jesteśmy ludźmi, którzy kochają muzykę. Kochają ją tworzyć, grać i czerpać z tego przyjemność. A wszystko to, co wydarzy się po drodze, jest kwestią szczęścia oraz docenienia oraz podzielania naszej wizji przez słuchaczy. To dzięki słuchaczom, fanom i koneserom muzyki, artyści w dzisiejszych czasach są w stanie znaleźć wenę i siłę do tworzenia kolejnych utworów.

Zobacz teledyski grupy Osada Vida na stronach Interii!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Osada Vida
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy