Reklama

"W muzyce powiedziano już wszystko"

W latach 70. i 80. zeszłego stulecia współtworzył wielkość legendarnej formacji Kraftwerk (dziś nie chce nawet wymawiać nazwy tej grupy), by po odejściu z zespołu współpracować z takimi tuzami sceny niezależnej, jak Bernard Sumner czy Johnny Marr. Twierdzi z przekonaniem, że współczesna muzyka nie ma nic ciekawego do zaoferowanie, a sam przyszłość sztuki dostrzega w łączeniu dźwięku z obrazem. Mowa o Karlu Bartosie, który jest jedną z gwiazd 5. edycji warszawskiego Free Form Festival (16-17 października). Z Karlem Bartosem rozmawiał Artur Wróblewski.

Jak artysta audiowizualny, w czym dostrzegasz największy problem w łączeniu tych dźwięku i obrazu?

Problemem jest inflacja obrazów w mediach, w telewizji. Kolekcjonując te obrazy w zbiory dla własnego użytku czy też dla biznesu rozrywkowego, łatwo stracić nad tym wszystkim kontrolę i zgubić kierunek poszukiwań. Konieczne jest znalezienie własnego języka i formy wyrażania siebie cudzymi obrazami, jeżeli ktoś posługuje się takowymi. Innym sposobem jest wzięcie kamery do ręki i nakręcenie tego, co się widzi i obserwuje, by później stworzyć coś z własnej kolekcji. Ale zarówno w pierwszym, jak i w drugim przypadku, najtrudniejsze jest odszukanie własnego języka. Kluczową kwestią jest rozróżnienie tego, co stworzyli inni od tego, co uważasz za swój własny język.

Reklama

Wyobraźmy sobie sytuację, że jesteś zmuszony do porzucenia jednego z aspektów swojej twórczości. Odrzuciłbyś muzykę czy wizualizacje?

(bez zastanowienia) Muzykę. Bez wątpienia byłaby to muzyka. Zafascynowałem się muzyką jako młody chłopiec. W latach 60., kiedy dorastałem, mieliśmy taką koncepcję filmu stworzonego za pomocą dźwięku. Piosenka mogła być filmem, muzyka mogła być filmem. koncepcja dźwiękowego filmu...

Zatem nie czujesz się już muzykiem?

Zmieniłem się. Poczułem, że po latach 80. w obszarze muzyki nie pojawiło się zbyt wiele interesujących nowych pomysłów. Z drugiej strony, to co rozwijali ludzie od połowy lat 70. było sztuką projektowania dźwięku. Widać to zwłaszcza w muzyce filmowej. Wydaje mi się, że od połowy lat 80. ludzie skoncentrowali się na sztuce projektowania piosenek, a przestali kreować i przedstawiać nowe idee w muzyce pop. To, co dzieje się od tamtego okresu w muzyce, to fragmentacja i rozdrabnianie stylów, dźwięków... Dlatego według mnie przyszłość należy do sztuk audiowizualnych.

Czy słuchasz współczesnej muzyki popowej lub elektronicznej?

Niestety nie. Tak łatwo się nią nudzę... Nawet wielkimi produkcjami wielkich gwiazd. Nie mogę uciec wrażeniu, że gdzieś już to słyszałem. Zwłaszcza na płaszczyźnie muzyki elektronicznej wszystko zostało już powiedziane i zrobione. Tak mi się przynajmniej wydaje. Dlatego stawiam na sztukę audiowizualną. To mnie ekscytuje, ponieważ dźwięk i obraz tworzą nowe środki przekazu. Konwersja dźwięku i obrazu daje mi nowe perspektywy.

Właśnie je zaprezentujesz podczas występu w Warszawie?

Będziemy prezentować muzykę według rytmu narzuconego przez przedstawiane na ekranach obrazy. Postrzegam siebie jako artystę audiowizualnego i będę grał obrazami. Będę nimi improwizował jak muzyk jazzowy. Oczywiście, mam pewien szkielet utworu i jestem ograniczony w mojej improwizacji środkami przekazu, którymi dysponuję. To dosyć trudne, bo niektóre piosenki mają swoją ustaloną strukturę, jak na przykład "The Robots" czy "The Model". No wiesz, piosenki mojego poprzedniego zespołu (śmiech).

Tak się składam że "twój poprzedni zespół" to nie tylko chyba dla mnie jedna z najważniejszych grup w historii muzyki. Jak postrzegasz dziedzictwo Kraftwerk w XXI wieku?

No cóż, czasami jest mi trudno (śmiech). Kiedy prezentuję te utwory dociera do mnie, że mają po 30 i więcej lat. Trafiają tutaj z przeszłości. I wciąż świetnie się sprawdzają. Ale czasami oczekiwania są tak bardzo wygórowane, a ja czuję się obarczony tym, by zaprezentować pewien poziom. A to jest poziom wykreowany w głowach ludzi, którzy cały czas porównują moje współczesne dokonania z dziełami, które stworzyłem w przeszłości. Ale daje sobie z tym radę i staram się nie zwracać na to uwagi.

Jesteś nie tylko artystą, ale także wykładowcą sztuk audiowizualnych. Jesteś wymagający dla swoich uczniów?

Młodym jest o wiele łatwiej, ponieważ jest to pokolenie przyzwyczajone do pracy z komputerami. A obecne istnieje tak wiele użytecznych programów, na których można tworzyć sztukę audiowizualną. Kiedy ja zaczynałem, pracowaliśmy z taśmą filmową. Stworzenie czegokolwiek było potężnym procesem, wymagającym ogromnego nakład pracy. Nawet kasety video nie ułatwiały pracy, ponieważ trudno jest je miksować i sklejać. Współczesne pokolenie ma wiele szczęścia, bo do stworzenia dzieła sztuki wystarczy laptop i tania kamera cyfrowa. I ta generacja potrafi to wykorzystać, bo spotkałem wielu utalentowanych młodych ludzi. To nie są muzycy czy filmowcy. To całkowicie nowe pokolenie artystów audiowizualnych.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kraftwerk | przyszłość | muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy