"Szydełkowanie mnie uspokaja"
Na początku była pierwsze edycja pamiętnego "Idola", później debiutancka, bestsellerowa jak na polskie warunki, debiutancka płyta "Samotność o zmierzchu" (2004), która osiągnęła nakład ponad 40 tysięcy egzemplarzy. Potem nastąpiła ponaddwuletnia cisza, nie licząc epizodu z formacją Silver Rocket i płytą "Unhappy Songs" (2006). W końcu jednak Ania Dąbrowska w październiku 2006 roku wydała drugi album "Kilka historii na ten sam temat". Wokalistka ponownie współpracowała z producentem Bogdanem Kondrackim, który odpowiedzialny był także za warstwę instrumentalną "Samotności o zmierzchu". W rozmowie z Arturem Wróblewski wokalistka opowiedziała, dlaczego nagranie drugiej płyty zajęło jej ponad dwa lata, o fascynacji kulturą lat 60. i 70. oraz swoim trochę nietypowym jak na gwiazdę muzyki hobby.
Na twój nowy album fani musieli czekać ponad dwa i pół roku. Ponoć głównym powodem tego opóźnienia był fakt, że wytwórnia odrzuciła pierwotny materiał przeznaczony na "Kilka historii na ten sam temat"... Czy to prawda? Czy właśnie z tej przyczyny ta przerwa pomiędzy oboma płytami była tak długa?
Nie, nie, nie. To nie było tak, że wytwórnia była niezadowolona z materiału. Głównym powodem opóźnienia było to, że chciałam trochę zmienić swój kontrakt - przynajmniej w kilku jego punktach nie zgadzałam się z wytwórnią. Stwierdziłam, że jeżeli nie zmienię umowy teraz, to nie uda mi się to nigdy. Zatem negocjowaliśmy warunki, a kiedy udało nam się dojść do kompromisu, to niestety zachorowałam i gardło odmówiło mi posłuszeństwa. Musiałam poczekać dwa miesiące, aż się wyleczę, a jak to bywa podczas nagrywania, choroba bywa wtedy najcięższa (śmiech).
Powiedziałaś, że rozmawialiście na temat zmiany warunków umowy. Chodziło o kwestie finansowe czy raczej artystyczne?
Były to bardzo różne kwestie. Nie chcę o tym rozmawiać, bo to nudny temat...
W międzyczasie pracowałaś także jako realizatorka dźwięku z Marylą Rodowicz i serbską laureatką "Idola" Cvetą Majtanović. Jak się czujesz po drugiej strony barykady?
Czułam się bardzo dobrze. To taka praca, która również mnie pociąga. Ostatnio nagrywałam też Monikę Brodkę. Bardzo lubię stać - jak to określiłeś - po drugiej stronie barykady. Myślę, że mogłabym się w tym sprawdzić, przynajmniej chciałbym mieć taką szansę.
Jeżeli znajdę tylko trochę wolnego czasu, to spróbuję się tym poważniej zająć.
Co możesz powiedzieć o nowych piosenkach Moniki Brodki?
Myślę, że Monika nagrała bardzo dobry i dojrzały materiał. Jest zróżnicowany i nieco inny od jej debiutanckiej płyty. Była bardziej zaangażowana przy jej tworzeniu, pisała ze mną teksty, pilnowała, by czuć się dobrze z muzyką, którą robi Bogdan. Miała całkowity wpływ na swoją drugą płytę.
Pisałaś z nią teksty? Czytałem gdzieś, że dla ciebie najtrudniejszą sprawą było właśnie napisanie słów piosenek na "Kilka historii na ten sam temat"...
Ja stawiam sobie dość wysoko poprzeczkę, dlatego teksty są dla mnie najtrudniejszym etapem tworzenia płyty. Tekst musi być bardzo dobry, szczególnie gdy ma się takie narzędzie, jakim jest język polski, który jest skomplikowanym językiem do śpiewania. To, co staram się pisać, musi spełniać bardzo wiele wymogów, jakościowych i treściowych. A już na pewno musi się zgadzać akcent.
To wszystko sprawia, że pisanie tekstów jest skomplikowaną i trudną sprawą. Na pewno cieszy mnie fakt, że kilka z nich naprawdę mi wyszło...
Tytułowym tematem "Kilku historii" jest rozstanie. Czy jest to w twoim mniemaniu tak fundamentalna sprawa, że trzeba jej było poświęcić aż całą płytę?
Jeśli chodzi o tematy tekstów, to powstają one spontanicznie w mojej głowie. Nie planowałam pisać tej płyty o rozstaniu. Bardziej pisałam o różnych stronach życia w związku. Poza tym temat główny płyty wymyślili bardziej dziennikarze...
Na nowej płycie są piosenki o wielu sprawach, o różnych aspektach związków. Nie tylko o rozstaniu.
To co według ciebie jest tytułowym tematem historii?
Według mnie nie ma tytułowego tematu. Starałam się, aby płyta była spójna pod różnymi względami, przede wszystkim muzycznie. To mnie najbardziej interesowało. Mam nadzieję, że jest to album, który tworzy jedną całość nie tylko w warstwie tekstowej, ale również muzycznej. Powiązanie słów piosenek świadczy jedynie o tym, że pisała je jedna osoba.
Natomiast tytuł płyty powstał dość spontanicznie. Kiedy nagrywaliśmy bębny w studiu Maćka Cieślaka w Sopocie, Maciek zauważył, że płyta będzie spójna, że piosenki są dobre i utrzymane w podobnym nastroju. Powiedział, że jest to kilka historii na ten sam temat. To zdanie utkwiło mi w pamięci i kiedy zastanawiałam się nad tytułem płyty, wróciło do mnie.
W notce wytwórni przeczytałem o twojej fascynacji brzmieniem lat 60. i 70. i polską muzyką z tego okresu...
Kompletnie nie wiem, skąd się wzięły te porównania do polskiej muzyki z przełomu lat 60. i 70. Nigdy nie słuchałam jakoś szczególnie starej polskiej muzyki... Oczywiście, muzyka z lat 60. bardzo mnie inspiruje, ale raczej są to rzeczy ze świata. Pewnie zagłębię się kiedyś w polskie stare piosenki, ale to jeszcze nie pora, przynajmniej nie dla mnie.
Tamten okres jest dla mnie ciekawy i to nie tylko ze względu na muzykę, generalnie lubię tamte lata, począwszy od mody, wyglądu kobiet, makijaży, fryzur, poprzez filmy i wystrój wnętrz. Wszystko dla mnie wtedy było piękne.
Widać to w grafice twojej strony internetowej i chyba trochę w klipie do "Trudno mi się przyznać". Gratuluję bardzo gustownego i stonowanego obrazka. Powiedz mi, jak ty widzisz ten teledysk?
Oczywiście jest to dla mnie zaskoczenie i nowe wyzwanie, kiedy okazuje się, że jestem... ładna. Do tej pory w teledyskach byłam chłopczycą i być może ukrywałam swoją kobiecą stronę. Teraz tego nie robię i muszę przyznać, że jestem sama zaskoczona. Do tej pory nie starałam się być ładna.
Miałaś tremę przed premierą drugiej, tak zwanej "trudnej" płyty? Obawiasz się tego, jak fani przyjmą twój album? Będzie sukces komercyjny jak w przypadku debiutu?
Na pewno miałam tremę i nie wiem, jak fani przyjmą płytę. W tej chwili nie mam dystansu do tego albumu i nie wiem, czy będzie się podobał czy nie. Dla mnie to nie jest już świeży album. Musiałabym posłuchać płyty "pierwszy raz", żeby odpowiedzieć na to pytanie.
Oczywiście, jestem pozytywnie nastawiona, zresztą jak do wielu spraw. Mogę powiedzieć, że tworząc płytę wzięłam pod uwagę fakt, że ona może się nie sprzedać. Ale przecież nie można się kierować sprzedażą... To jest moja praca i mam zamiar ją wykonywać z przyjemnością i bez jakiegokolwiek przymusu.
Na koniec temat pozamuzyczny. Ponoć jesteś wielką orędowniczką szydełkowania. Bardzo to oryginalne hobby jak na gwiazdę muzyki... Możesz się pochwalić jakimiś osiągnięciami w tej dziedzinie, na przykład szalik dla chłopaka czy sweter dla przyjaciółki?
(śmiech) To jest tak, że kupuję różnego rodzaju włóczki i wikliny... Mam tego naprawdę bardzo dużo. Jest cały wielki kosz pozaczynanych i niedokończonych rozmaitych rzeczy. Myślę, że ideą szydełkowania jest tak naprawdę relaks. Ja się przy tym uspokajam.
Dziękuję za rozmowę.