"Rodzina i dzieci na pierwszym miejscu"
Odkąd Seal związał się z top modelką Heidi Klum, o piosenkarzu zaczęto częściej wspominać na łamach plotkarskiej prasy, niż gazet muzycznych. Przyczynił się do tego również sam wokalista, bo poprzedni album studyjny Seala ukazał się jeszcze w 2003 roku. A kilkuletnia przerwa w artystycznej aktywności to w muzycznym show biznesie wieczność... Seal miał jednak ku temu powód - piosenkarz założył rodzinę, a jak możecie przeczytać w poniższym wywiadzie, dzieci są dla niego najważniejsze. Artysta opowiada także o wydanej pod koniec 2007 roku płycie "System".
Jak zmieniło się twoje życie po tym, jak założyłeś rodzinę?
Oczywiście, wiele się zmieniło. Nagle dociera do ciebie to, że twój wolny czas tak naprawdę nie należy do ciebie (śmiech). Musisz robić rzeczy, które nie do końca pasują do twoich planów artystycznych i zawodowych. Tworzysz harmonogram pracy i szeregujesz go według ważności. Te czasy, kiedy pod wpływem nagłego impulsu biegłem do studia i przez kilka godzin nagrywałem piosenkę, dawno minęły. To zrozumiałe, że wygląda to teraz inaczej. I tak ma właśnie być. To są uroki posiadania rodziny i dzieci. One są na pierwszym miejscu i to właśnie im poświęcasz najwięcej czasu.
A jakie są zatem twoje priorytety kiedy tworzysz muzykę?
Wydaje mi się, że podczas komponowania najważniejsze jest bycie otwartym. Musisz się zastanowić, czy tworząc możesz być otwarty. Wierzę, że najlepsze, najbardziej wartościowe rzeczy powstają wtedy, kiedy się otwierasz.
Mnie w otwarciu się bardzo pomogła rodzina. Zwłaszcza dzieci. To dzięki nim nabrałem dystansu i przestałem być śmiertelnie poważny (śmiech).
To o czym opowiada twój ostatni album?
Szczerze mówiąc, nigdy nie byłem dobry w tłumaczeniu znaczenia moich piosenek. Tłumacząc swoje teksty nie czuję się komfortowo... Po pierwsze dlatego, że to właśnie śpiewanie, a nie mówienie, jest dla mnie najważniejszą formą ekspresji. Pewnie właśnie dlatego w ogóle zacząłem śpiewać (śmiech). Po za tym jeżeli ktoś siada i zabiera się za dosłowne tłumaczenie tekstu utworu który śpiewam, zawsze czuję się nieswojo. To wszystko brzmi zbyt poważnie. Dlatego nie lubię tego robić. Tworzenie powinno być zabawne i sprawiać przyjemność. Przecież muzyka ma być formą rozrywki. Oczywiście, to tylko moja opinia i moje spojrzenie na życie.
Powiedz zatem o inspiracjach, które miałeś tworząc album "System"?
Jedną z tych rzeczy, które mnie zainspirowały podczas nagrywania - to dosyć dziwne - był film "V jak vendetta", który widziałem jakiś czas temu. Trafiłem na niego przypadkowo, ale był fantastyczny. Uwielbiam go. Gra w nim między innymi Natalie Portman. Ten obraz jest w pewnym sensie jak katalizator, który krytykuje i potępia hipokryzję panującą na świecie. Podoba mi się pokazana w nim idea przekazania władzy w ręce ludzi, społeczeństwa. Są tu elementy polityczne, ale nie tylko. To trochę tak, jakby film przekonywał ludzi, że nie muszą robić niczego pod dyktando innych. Że nie muszą się ślepo podporządkowywać, bo nikt nie ma prawa na nas wywierać presji i wpływać na nasze decyzje. I dotyczy to nie tylko kwestii polityki, ale także spraw uczuć, emocji i również samorealizacji. Każda droga, którą wybierzecie, jest dobra. I to wy o tym macie zadecydować. Macie więcej władzy, niż wam się wydaje.
Jak doszło do tego, że nagrałeś piosenkę ze swoją żoną?
W domu Heidi śpiewa cały czas. Śpiewa dla dzieci i z dziećmi. Co śpiewa? Głównie piosenki, które puszczają w radio. Mamy też taką zabawę, która polega na niszczeniu moich piosenek (śmiech). Prezentujemy je tak, by brzmiały bardzo źle, tandetnie lub zabawnie. Wtedy pozwalamy sobie na dużo, puszczamy wodze fantazji. Ale niezależnie od tego, czy się wygłupiamy czy śpiewamy na poważnie, Heidi zawsze świetnie jej to wychodzi.
Poza tym zawsze podobał mi się kontrast naszych głosów. Jej anielski, delikatny i mój chrapliwy, stary. Dlatego wpadłem na pomysł, by nagrać duet. Specjalnie z tego powodu od nowa napisałem i przearanżowałem jeden z utworów. A później razem poszliśmy do studia i nagraliśmy ten numer. Heidi była wspaniała, zachowywała się jak prawdziwa profesjonalistka. Nagrywała tak długo, dopóki nie osiągnęła zadowalającego efektu i właściwego brzmienia.
(Na podstawie materiałów promocyjnych Warner Music Polska)