"Opowieść o byciu młodą kobietą"
Melanie Fiona to jedno z odkryć sceny soulowej. Singel "It Kills Me" z debiutanckiej płyty "The Brigde" (czerwiec 2009 r.) przez cztery tygodnie znajdował się na szczycie listy przebojów publikowanej przez magazyn "Billboard".
26-letnia Kanadyjka pół roku po debiucie otrzymała pierwszą w swojej karierze nominację do Grammy (przegrała jednak z Beyonce). Mówi się, że to jedna z najciężej pracujących wokalistek, które pojawiły się ostatnio na scenie.
Fiona dysponuje znakomitymi warunkami głosowymi, a swój talent rozwija od najmłodszych lat - jej rodzice byli bowiem muzykami.
Wiosną przed wokalistką kolejne wyzwanie - ruszy w trasę koncertową z Alicią Keys. O pasjach, stresie i miłości rozmawiał z Melanie Fioną Michał Michalak.
Często podkreślasz, że muzykalni rodzice byli twoją największą inspiracją do zajmowania się muzyką. Czułaś konieczność kontynuowania tradycji rodzinnych, czy miałaś wybór?
Melanie Fiona: Zdecydowanie dali mi wybór. Ich wpływ był naturalny, pokazali mi, na czym polega miłość do muzyki, zachęcali mnie do śpiewania głównie swoją pasją. Rodzicie zawsze byli otwarci na moje różne zainteresowania. Uprawiałam sport, dużo się uczyłam... poświęcenie się muzyce to był mój wybór.
A rozważałaś kiedyś inne opcje niż muzyka?
Melanie Fiona: Tak. Bardzo angażowałam się w sportowe gry zespołowe, ale nie kochałam tego tak mocno jak muzyki. Myślałam też o pracy w laboratorium medycznym... w szkole wzięłam fakultet biznesowy, więc to też była jedna z możliwości. Chciałam robić i robiłam różne rzeczy w życiu, ale niczego nie pragnęłam bardziej, niż to, czym się teraz zajmuję.
Jesteś nominowana do Grammy (rozmawialiśmy dwa dni przed galą - przyp.aut.), jakie wrażenie to na tobie zrobiło?
Melanie Fiona: Jestem niesamowicie podekscytowana, to jak spełnienie marzeń. Udało mi się tego dokonać w ciągu niecałego roku! To wielkie wyróżnienie. Ciężko na to pracowałam.
Jesteś nominowana za "It Kills Me", ale mnie najbardziej podoba się singel "Give It To Me Right". To bardzo seksowny, uwodzicielski utwór. Czy taka jest twoja natura?
Melanie Fiona: Czasami tak, zdecydowanie. Potrafię być seksowna, drapieżna [śmiech]. Na albumie "The Bridge" rozważam różne aspekty swojej osobowości. To opowieść o byciu młodą kobietą i cieszeniu się wszystkim, co jest z tym związane [śmiech].
Zobacz klip do "Give It To Me Right"
Brzmi super [śmiech]. Czego nauczyłaś się, nagrywając swój debiutancki album?
Melanie Fiona: Dowiedziałam się bardzo dużo o sobie, ale także o ludziach i życiu. Nauczyłam się, że wszyscy odczuwamy te same emocje... Nauczyłam się także, jak robić muzykę, która trafi do ludzi, która pozwoli im coś poczuć. Bardzo rozwinęłam się w kwestii pisania utworów. Wiem, jak wydobyć z siebie kreatywność. To było bardzo budujące doświadczenie.
Sama piszesz swoje utwory, ale nie zawsze, prawda?
Melanie Fiona: Zgadza się. Na tym albumie pracowałam przede wszystkim z Andreą Martin, a także z innymi twórcami. To kolejna rzecz, której się nauczyłam. Uwielbiam pracować z innymi ludźmi. To znakomity sposób na zgłębianie nowych pomysłów.
Wkrótce ruszasz w trasę koncertową z Alicią Keys. Miałyście okazję już się poznać?
Melanie Fiona: O tak. Jest świetna, bardzo sympatyczna. Uwielbiam jej muzykę. Myślę, że to będzie bardzo udana trasa.
A kogo nazwałabyś dzisiaj swoim idolem?
Melanie Fiona: Hmm... Myślę, że nazwałabym tak Sade. Wraca po tak wielu latach, bardzo mnie ucieszyło, że znów usłyszymy kogoś tak wspaniałego jak ona. Po tak długim czasie wciąż ma wsparcie fanów, to bardzo inspirujące.
Czy tuż przed wyjściem na scenę wciąż odczuwasz stres, czy zostało już tylko podekscytowanie?
Melanie Fiona: Jedno i drugie! Wydaje mi się, że teraz trema jest większa, ponieważ ludzie wiedzą, kim jestem, znają moje piosenki i mają swoje oczekiwania. To nakłada na mnie pewną presję. Ale kocham to, co robię. Więc kiedy już jestem na scenie, staram się wyrzucić ten stres z siebie.
Debiutujesz w trudnym okresie dla rynku muzycznego. Albo nie tyle trudnym, co przełomowym. Eksperci twierdzą, że za kilka lat nie będzie już albumów, tylko pojedyncze utwory sprzedawane w internecie. Myślisz, że taka będzie przyszłość?
Melanie Fiona: Wydaje mi się, że na świecie wciąż jest mnóstwo ludzi, którzy po prostu kochają kupować płyty CD. Ja jestem takim człowiekiem. Owszem, ściągam piosenki z iTunes, ale nadal z przyjemnością chodzę do sklepów z płytami. Mam nadzieję, że one nigdy nie znikną. Mieć kolekcję albumów to zupełnie co innego niż mieć kolekcję plików mp3. Moi rodzice z kolei mają mnóstwo winylowych płyt. Mam wielką nadzieję, że rynek się aż tak nie zmieni. Ja na pewno będę kupować płyty. Liczę, że inni również.
A co sądzisz o piractwie? Ostatnio znów rozgorzały dyskusje na ten temat. Czy jesteś zła, gdy pomyślisz, że ktoś nielegalnie ściąga twoje piosenki?
Melanie Fiona: Oczywiście, wolałabym, żeby kupili album. Ale nie mogę powiedzieć, że jestem z tego powodu wściekła. To jest proces, którego nie da się zatrzymać. Internet sprawił, że wszystko jest dostępne. Jeżeli ktoś ściąga moje utwory - legalnie bądź nie - to znaczy, że jest zainteresowany moją muzyką. A to sprawia mi przyjemność. Jeżeli im się podoba, jestem tym bardziej szczęśliwa. Naiwnie wierzę, że w przypadku, gdy ktoś natknie się na dobrą muzykę stwierdzi, że jest w stanie za nią zapłacić, że chce to zrobić.
Czego ostatnio słuchasz? Jakie albumy z 2009 roku najbardziej ci się podobały?
Melanie Fiona: Bardzo spodobał mi się album Maxwella, również Robina Thicke'a. Uwielbiam też Lady GaGę.
Podoba ci się jej styl?
Melanie Fiona: Na pewno jest bardzo oryginalny. Ale za tymi wszystkimi strojami, inscenizacjami kryje się świetna, bardzo utalentowana artystka. Niektórzy mówią: "Nie podoba mi się w niej to, czy tamto". Gdy jednak spojrzymy głębiej, zobaczymy jej wielki talent. A to jest przecież najważniejsze.
A co z drugą największą bohaterką 2009 roku - Susan Boyle. Jesteś jej fanką?
Melanie Fiona: Zdecydowanie tak! Uwielbiam sytuacje, gdy ludzie dokonują rzeczy, o które nikt by ich nie posądzał. To piękna historia. Myślę, że musiała wykazać się nie lada odwagą. Świat ją pokochał.
Na początku rozmawialiśmy o twoich zainteresowaniach, powiedz, jaka jest obecnie twoja największa pasja?
Melanie Fiona: Miłość! To punkt wyjścia wszystkiego, co odczuwamy.
Mówią, że nie ma miłości. Tylko chemia...
Melanie Fiona: Mogę tylko współczuć ludziom, którzy tak twierdzą. Myślę, że miłość to pierwsze uczucie, którego doświadczamy już jako niemowlęta, dopiero później pojawiają się wszystkie inne. Wracając do twojego pytania - ostatnio intensywnie zajmuję się fotografią.
Dziękuję ci za wywiad.
Melanie Fiona: Mam nadzieję, że będę mogła wkrótce przyjechać do Polski!