Reklama

"Niesprawiedliwa historia"

Grabaż, czyli naprawdę Krzysztof Grabowski, ostatnio bardziej niż w grupę Pidżama Porno zaangażowany jest w swój nowy projekt Strachy na Lachy. Podczas jednego z koncertów Strachów postanowiliśmy dowiedzieć się, co słychać u doświadczonego muzyka rodem z Poznania. W trakcie rozmowy Grabaż, oprócz najbliższych planów, zdradził nam również, że dużym szacunkiem darzy Meza - rapera z jego rodzinnego Poznania. Wyjaśnił też, dlaczego w Polsce mamy tak mało dobrych kapel rockowych i opowiedział o swoim spotkaniu z komunistycznymi organami bezpieczeństwa. Z Grabażem rozmawiał Szymon Jadczak.

Zostało ci coś jeszcze z euroentuzjazmu? Wiem, że na drugi dzień po referendum akcesyjnym wysyłałeś znajomym bardzo optymistyczne sms-y.

Źle ci w Unii? Bo mnie nie. Jedynym negatywnym oddźwiękiem jest to, że w cholerę kumpli wyjechało i nad innymi rzekami niż Wisła, Odra i Warta szukają szczęścia. Czas pokaże, jak to będzie wszystko wyglądało. Lepiej być w Unii niż w d*pie. A sms-ów już nie wysyłam.

A do polityki cię nie ciągnie?

Nie startuję do Sejmu, jeszcze nie w tych wyborach. Może w przyszłych.

Reklama

Afiszujesz się z poglądami raczej liberalnymi. To chyba startowałbyś z listy Platformy Obywatelskiej?

Co innego poglądy, a co innego ludzie, którzy w czasie kampanii wyborczej się pod te poglądy podpinają i idą z nimi do Sejmu.

Strachy Na Lachy, twój najnowszy projekt, to wycofanie, ucieczka od aktualności, od tematów społecznych. Wszystko tam jest bardziej osobiste.

Strachy to nieprzemożna chęć ucieczki od obrazu Grabaża z Pidżamy Porno. W pewnym momencie stałem się przewidywalny do bólu, więc postanowiłem spróbować innej bajki. I ta bajka mi smakuje. Dzięki temu, że powstała płyta Strachów, powstała później płyta Pidżamy.

I teraz będziesz jak Kazik wydawał płyty co roku, na przemian z dwoma zespołami?

Teraz jest rok Strachów i będziemy robić nową płytę. A w przyszłym roku? Pewnie też płyta Strachów.

Pidżama jest zawieszona?

Nie jest zawieszona, zobaczymy. Na razie mam plany do grudnia. Chcę wydać płytę Strachów, cały styczeń siedzieliśmy i przygotowywaliśmy zarysy piosenek, które teraz gramy na koncertach. Wakacje spędzimy pewnie w studio nagrywając płytę. Chciałbym, żeby album się ukazał na przełomie października i listopada.

Przy okazji Strachów wyszedł twój sentyment do filmów z czasów PRL. I tak się zastanawiam, czy to jest sentyment tylko do filmów, czy może do całej tej minionej epoki?

Na pewno nie tęsknię do Polski lat 80. Spotkasz tutaj moje stanowcze "nie". Definitywnie i nieodwołalnie to był najgorszy czas, jaki miała Polska, pomijając chyba tylko okupację. Lata 80. to była gehenna, jak sięgam pamięcią to jakiś makabryczny film mi się wyświetla.

A lata 60. miały swój smak, lata 70. miały swój smak, wtedy żyło się dużo wolniej, dużo prościej. Pamiętasz te zapachy, te kolory, te wszystkie sytuacje, których doświadczyłeś jako małe dziecko, a potem jako dorastający chłopak. A lata 80. to jakbyś dziesięć lat siedział w gó*nie.

Z wyjątkiem polskiej muzyki nie zdarzyło się nic ciekawego - nic nie zbudowano, niczego nie zburzono, czas totalnego zawieszenia.

A to nie jest tak, że trochę gloryfikujesz tę odległą przeszłość? Wiesz, wszędzie dobrze gdzie nas nie ma, w tym przypadku gdzie nas nie było.

Ja jestem daleko od hasła "komuno wróć". W żadnym wypadku tego ode mnie nie wyciągniesz. Te czasy miały jakiś urok. Ja byłem młodym szczochem, na g**no papu mówiłem, z rodzicami do NRD udało się pojechać, albo w latach 70 do Związku Radzieckiego, do mojego dziadka. Rosja piła, śpiewała i tańczyła, w Polsce też pod tym względem nie było najgorzej.

Nie mam z tamtych czasów traumatycznych przeżyć, pamiętam jakieś wydarzenia w Radomiu i Ursusie. Siedziałem u babci na wakacjach - przyjechali wujkowie, siedzieli i pili przez dwa dni i dwie noce i gadali, jak to z Polską jest źle. Ja siedziałem, słuchałem i nic nie rozumiałem.

A jako historyk z wykształcenia sprawdzałeś swoje nazwisko na liście Wildsteina?

Nie dojechałem do listy Wildsteina w internecie, ale poprosiłem kumpla żeby mnie sprawdził - jest czterech Krzysztofów Grabowskich. Ze mną było tak, że skończyłem liceum i wyjechałem do Poznania na studia. W międzyczasie do moich rodziców przyszedł dzielnicowy i zapytał się, czy nie chciałbym trochę dorobić. Gdy przyjechałem do domu i powiedziałem co o tym myślę, to dzielnicowy już więcej nie przychodził.

Całe to zamieszanie mnie nie interesuje, nie obchodzi mnie, kto z moich kumpli donosił, kto podpie***lał nas na ubecji. Mniej więcej się domyślam, kto to może być. To jest moim zdaniem temat zastępczy. Nie wiem, może niech już to wszystko ujawnią. Tylko w Polsce to zawsze wszystko jest robione tak... po polsku.

Zdziwiłem się, gdy się dowiedziałem, że najpierw robisz muzykę, a potem słowa. Jak to się ma do tego, że i w Pidżamie i w Strachach słowa są najważniejsze?

Bo jestem lepszym pisarzem niż kompozytorem. Ostatnio w tej kompozytorskiej historii jakoś się podciągnąłem. Najpierw sobie robię kawałki na gitarze, a potem śpiewam jakąś tam norweską, hiszpańską rybką wyrazy, których nie ma. Potem staram się pod to podłożyć jakieś słowa.

A jako dobry pisarz jakie masz plany literackie?

W planach wisi książka o Pidżamie i całej związanej z nią historii, ale na to trzeba mieć czas. To nie będzie książka stricte historyczna, książki historyczne są słabe. W życiu napisałem tylko jedną rzecz historyczną - była to moja praca magisterska o sporcie w rodzinnej Pile.

A książka o Pidżamie czeka, na razie nie mam czasu, chodzę z nią cały czas, różne koncepcje mi się wyświetlają.

Bywasz bardzo wrażliwy na krytykę. Bardzo ostro zareagowałeś swego czasu na recenzję w "Aktiviście".

To była mocno niesprawiedliwa historia. Jak ktoś leci po tobie jak po k**wie, to się słabo czujesz. Wiem, że to jest częścią gry - krytycy mają prawo pisać to, co piszą. Ja mam prawo odgryźć się im artystycznie. Ale jakbym tego gościa spotkał na ulicy, to nie ręczę za siebie.

Jest taki mechanizm - jak wracaliśmy z Pidżamą w latach 90., nagrywaliśmy średnie rzeczy, bardzo średnie. Ale to była jakaś nowość, na salonach warszawskich modnie było się przyznawać do Pidżamy. A że w Warszawie mody zmieniają się co trzy miesiące...

Twoi fani słuchają niewiele ponad Strachy czy Pidżamę. Niewiele spoza tej przegródki. Nie masz ciśnienia, żeby ich edukować w tej kwestii, pokazywać nowe rzeczy?

Ostatnio sam się mocno edukuję muzycznie, więc może coś z tego wyniknie. Kiedyś Robert Leszczyński powiedział o nas, że organicznie pracujemy nad poszerzeniem muzycznej kultury ludzi młodych - mamy w swoim repertuarze piosenki, o których pan Bóg zapomniał. My je jakoś przypominamy, a jak robimy kawałki urodzinowe, to też staramy się sięgać po zapomniane klasyki.

Mam wrażenie, że trochę tych swoich słuchaczy wychowujesz. Zastępujesz im bibliotekę, płytotekę...

Myślę, że się mylisz, to by było niefajne. Nie mam w sobie nic z bibliotekarza.

Nie czujesz się odpowiedzialny za to, czego oni słuchają, co czytają?

Odpowiedzialny to ja jestem za swojego syna, za jego wychowanie, za to, żeby przez życie przeszedł sensownie. Nie mogę być odpowiedzialny za ludzi, których generalnie nie znam. A tych, których znam, to myślę, że sobie dają radę beze mnie.

A nie masz takiego niedosytu, że wrzucasz do tekstów różne motywy literackie, ale słuchacze nie do końca je łapią.

Jeśli jesteś artystą masowym, to musisz się z tym pogodzić, że tak się czasami zdarza. Są ludzie, którzy starają się wejść w to w miarę głęboko, inni średnio. I niech tak będzie. Ja nie wiem, czy nawet chłopaki z kapeli wiedzą, o co chodzi we wszystkich tekstach. Nie możesz być odpowiedzialny za wszystko, bo to będzie jakimś totalitaryzmem waliło.

Jak to jest, że Pidżama gra już osiemnaście lat, a wasi słuchacze też ciągle mają po osiemnaście lat.

Pidżama jest pierwszym krokiem w muzyczną dorosłość. Myślę, że z Pidżamy się wyrasta, wyrasta się z chodzenia na koncerty. Jesteś w ogólniaku, na pierwszych latach studiów, to wyjście na koncert jest jakąś podjarką. Później to już idziesz spotkać się z kumplami, pogadać. Ale cieszymy się, że ta fluktuacja kadr jest stała.

Aczkolwiek znam gości, którzy są mocno po trzydziestce i koncerty Pidżamy zaliczają już od lat -dziesiąt. Też tacy są, ale nie rzucają się w oczy, bo nie muszą się rzucać. Mało tego - od dobrych dwóch trzech, lat obserwujemy, że przychodzą nasi rówieśnicy ze swoimi dziećmi. I okazuje się, że oni cały czas nas słuchają. Ogólnie panuje hasło: "Pidżama łączy pokolenia".

Ale większość młodych Polaków słucha jednak hip hopu. Jak się odnosisz do takich akcji, jak Muniek z Ziperą czy płyta Sidney'a Polaka?

Muńka nie słyszałem, ale artyści powinni się trzymać razem. Jeśli jest pogoda na wspólne nadawanie, to nie widzę przeciwwskazań. Dużo gorzej znoszą to fani. Przed oczami mam przykład Glacy i Peji. Odwiedziłem forum Sweet Nosie - szok, co tam zobaczyłem.

Doszło do takiej zapiekłości i zapyziałości, że będąc na miejscu Glacy podziękowałbym sobie za granie i strzelił sobie w łeb. To wszystko o czym on śpiewał i z czym się utożsamiał, legło w gruzach przez najwierniejszy szwadron ludzi, który on starał się wychować. Na całym świecie nie ma takich problemów - raperzy i metalowcy od piętnastu lat nagrywają wspólne kawałki.

A u nas jedno getto nic o drugim nie wie i stąd wynikają takie dziwne kwestie.

A ty dopuszczasz nagranie czegoś z jakimś hiphopowcem?

Wolałbym zrobić jakieś nagranko z gościem, który leci w ragga.

Zmieńmy tematykę. Swego czasu wysyłałeś sms-y po zdobyciu piłkarskiego Pucharu Polski przez Lecha Poznań. Cały czas pozostajesz wierny "Kolejorzowi"?

W wieku lat siedmiu spytałem tatę, komu mam kibicować i od tej pory nic się nie zmieniło. "Czy jest dobrze czy jest źle, ja i tak kocham cię, w moim sercu zawsze Lech". Z futbolem to jest tak, że to są jakieś erzace patriotyzmu. Bardzo ciężko człowiekowi, który kuma to wszystko, co się wokół dzieje, identyfikować się z ojczyzną - dużo lepiej z klubem, który zawsze będziesz kochał. Tak jak matkę.

Ja na mecze Lecha chodzę z żoną i z dzieckiem, a prezesi Kolejarza też przychodzą na moje koncerty.

Fenomenem dla mnie są twoi fani - chyba tylko Kazik ma wierniejszą ekipę.

Myślę, że jeszcze T.Love. Wiesz, mamy dobre piosenki z niegłupimi tekstami. Tego typu kapel, używających gitar i parających się pararockiem, jest bardzo mało. Tu jest wyraźny deficyt. Jest Akurat - koncertowo rewelacyjny zespół, Happysad - kleją fajnie słowa, mają fajne melodie.

Generalnie problem tkwi w tym, że za granie biorą się muzycy. Dla mnie muzyka była narzędziem pomocnym, żeby wyrazić siebie. Nikt z nas nie jest muzykiem, a z tych kapel, które słyszę... No cóż, to są muzycy, którzy nie mają nic do powiedzenia o świecie, w którym żyją. Dla nich świat to gitary wzmacniacze, przejścia, patenty. Z tego się nie da zrobić zespołu, który ma twarz, jaja i napięte muskuły.

Oprócz tego, że jesteś muzykiem, musisz być człowiekiem, który szeroko patrzy na świat i ma minimalne przemyślenia, które potem przekazujesz, a nie kleisz słów na zasadzie onomatopeicznej papki.

Na tym chyba polega przewaga hip hopu - nie robią go muzycy.

To, co u nich się dzieje pod słowami, też już zasługuje coraz częściej na szacunek. Nie ma już gości, którzy seplenią, połykają końcówki. Są goście, którzy kleją za***iste rzeczy.

Bardzo lubię Mezo, widać, że gość jest oczytany, a jeśli chodzi o klejenie rymów, jest niesamowicie sprawny. Jest parę takich miejsc w jego tekstach, że mówię: "o k**wa, tu ci wyszło zaj**iście".

W Pidżamie i Strachach macie w repertuarze ponad setkę utworów. Powiedz, ile z nich pamiętasz, ile jesteś w stanie zagrać bez przypominania?

Wszystkie, no może większość. Z pamięcią nigdy nie miałem problemów, ostatnio trochę nie domagam, ale jeszcze z kartek nie śpiewam.

A jak to będzie wyglądało za dziesięć lat?

Strachy na Lachy to taki projekt, że nikt ci nie będzie zarzucał, że masz czterdzieści lat i się wygłupiasz.

Twoi koledzy, Kazik i Muniek, ostatnio spuścili z tonu.

Myślę, że oni strasznie przeżyli granicę czterdziestu lat. To była dla nich trauma. Ja kończę za miesiąc, ale nie czuję na sobie żadnej presji.

Oni też pewnie nie czuli.

Muniek strasznie to przeżył, Kazik też chodzi mocno struty. A ja czuję, że mam największą parę w historii. Od listopada do stycznia zrobiłem sześć piosenek Strachów. Siadam sobie do samochodu, jeżdżę samochodem po mieście i piszę te kawałki.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Co słychać | muzyka | koncerty | muzycy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy