"Nie cofać świata"
Robert Gawliński - były lider Wilków to szczególna postać w polskim rocku. Zawsze trochę z boku, zawsze z dużym dystansem do tego, co działo się wokół niego. Obecnie przygotowuje album na którym znajdą się jego największe przeboje, a biorąc pod uwagę bogaty dorobek artysty w tym zakresie - dobór programu płyty nie będzie zadaniem łatwym. Na kilka słów wywiadu, po koncercie w ramach Inwazji Mocy w Poznaniu, Roberta Gawlińskiego namówił Jarosław Szubrycht.
Jakie wrażenia po dzisiejszym koncercie? Czy lubisz takie imprezy jak Inwazja Mocy?
Chyba było OK. Troszeczkę kiepsko trafiliśmy, bo padał deszcz... W ogóle wszystko, co mogło się wydarzyć podczas naszego koncertu, wydarzyło się. Z drugiej strony to nawet fajnie, bo rzadko się tak zdarza, że pada deszcz, a potem wychodzi słońce, potem znowu jest ulewa, aż jest mokro na scenie... To było coś, miłe przeżycie.
Zdecydowanie jednak wolę klubowe granie. Jak mam być szczery, to w ogóle nie lubię darmowych imprez, bo to zabija normalne granie muzyków, którzy się z tego utrzymują. Wielkie firmy mają swoje priorytety, ale w takim razie powinny płacić o wiele większe pieniądze. No, nie wiem, co mogę jeszcze powiedzieć gorzkiego...
Nad czym obecnie pracujesz? Czy powstaje jakiś nowy materiał?
Tak, nagrałem dwie nowe piosenki, które znajdą się na płycie, z moimi największymi przebojami. Myślę, że tej płyty należy spodziewać się jesienią, powinna ukazać się na przełomie września i października. Nowe kawałki nie mają jeszcze tytułów, bo ja w ogóle do tytułów nie przywiązuję wagi. Istotne dla mnie jest na przykład to, że piosenki są fajne.
Jak sam powiedziałeś dzisiaj ze sceny, większość twoich piosenek to piosenki o miłości. Nie interesuje cię polityka, tematy bieżące?
Nie! Co, mam Kazikowi chleb odbierać? Nie interesuje mnie publicystyka, nie lubię w ogóle tego, że Janek nie kopsnął kaski Waldkowi i przez to stała się jakaś zadyma w rządzie, czy gdzieś tam. W ogóle jest to dla mnie tak brudne i syficzne, że nie mam ochoty tego dotykać.
Kiedy grasz na koncertach utwory, które znamy z solowych płyt Roberta Gawlińskiego i numery Wilków, to widzisz jakąś różnicę w reakcji ludzi?
Na takich imprezach jak Inwazja Mocy reakcja jest taka, że jak gramy singla to ludzie się cieszą, a jak gramy numer, który na singlu się nie znalazł, to stoją i słuchają. Ale to i tak jest pozytywne zjawisko, że nie jedzą kiełbasy w tym czasie i nie piją piwa.
Podczas jednego z utworów na scenę wdarł się dzisiaj bliżej mi nieznany osobnik i odśpiewał z tobą jeden z utworów. Często zdarza ci się zapraszać ludzi na scenę?
Nie, to było kompletne zaskoczenie i w ogóle nie wiedziałem o tym, co szykuje ten koleś. Raz to już zrobił w Zielonej Górze i wiedziałem, że przyjedzie również tutaj. Powiedział mi na scenie, że nie zdążył się zapowiedzieć, w związku z czym po prostu wszedł i chciał zaśpiewać „O sobie samym” ze mną. To jest fan, od wielu lat, człowiek, który być może zna moją twórczość lepiej ode mnie. Nie widzę więc przeszkód, żeby taki człowiek się pojawił, aczkolwiek gdyby było ich stu, to byłby kłopot...
Wywiad ten ukaże się w Internecie. Czy interesujesz się tym medium? Może zamierzasz wykorzystać go do promocji swojej muzyki?
Jestem fanem gier komputerowych i „Diablo II” w tej chwili tak mnie pochłonęło, że nawet nie chce mi się więcej mówić na ten temat... Ale Barbarzyńcą już skończyłem! Najbardziej podoba mi się postać Barbarzyńcy i Amazonki. Teraz Amazonką postaram się zabić Mefista i resztę... Lubię gry dlatego, że mogę zostać sam ze sobą.
Natomiast Internet... dla mnie to staje się trochę za proste. Wyobraź sobie, że facet szuka przez całe życie na przykład płyty analogowej zespołu Madame, w którym miałem przyjemność uczestniczyć i teraz ta płyta zostaje za pośrednictwem Internetu udostępniona wszystkim, który chcą. Dla mnie to ogromna niesprawiedliwość, ale z drugiej strony świata nie wolno cofać i ten zegar musi się kręcić do przodu. Wiele rzeczy mi się nie podoba, ale wiele akceptuję i generalnie komputer jest OK.
Jakiej muzyki ostatnio słuchasz?
Strasznie podoba mi się kilka płyt. Na przykład brytyjska grupa James, Placebo, no i strasznie fajne dwa single Roberta Gawlińskiego. (śmiech) Oprócz tego bardzo lubię ostatnią płytę Richarda Ashcrofta z the Verve i parę innych rzeczy.
Dziękuję za wywiad.