Reklama

"Moje przeznaczenie to gra na trąbce"

Wybitny muzyk jazzowy, wirtuoz trąbki, przystojniak z listy najpiękniejszych magazynu "People" - Chris Botti. Polskę odwiedza już siódmy raz. Zdradził nam, dlaczego tak bardzo lubi tutaj przyjeżdżać i jaka jest jego recepta na sukces. Z amerykańskim muzykiem rozmawiała Magdalena Głowala-Habel.

Chris Botti wystąpi w Zabrzu (10 października, Dom Muzyki i Tańca), Wrocławiu (11 października, Hala Stulecia, koncert w ramach Ethno Jazz Festival) i Warszawie (14 października, Sala Kongresowa).

Śledzę twoją stronę internetową i wiem, że jesteś wyjątkowo zajętym człowiekiem - grasz po kilkanaście koncertów miesięcznie. Pracujesz i podróżujesz bardzo intensywnie, a jak odpoczywasz?

- Szczerze, bardzo trudno jest znaleźć czas na odpoczynek w trasie, ale myślę, że przyzwyczaiłem się już do tego. Przez ostatnie 10 lat, od kiedy podróżuję bardzo dużo, znalazłem sposób na połączenie pracy z relaksem. Zdałem sobie sprawę, że ciągłe przemieszczanie się, godziny w samolocie to prawdopodobnie jest właśnie moje życie. W tym roku spędzę poza domem ponad 300 dni. Ale to wspaniałe uczucie, mam wspaniały zespół, uwielbiamy grać dla ludzi na całym świecie i to jest najważniejsze.

Reklama

To nie pierwszy raz kiedy odwiedzasz Polskę, powiedz co ci się u nas podoba?

- W wielu wywiadach, radiowych i internetowych przyznałem, że najbardziej lubię swoich fanów z Polski. Pierwszy raz odczułem to, kiedy przyjechałem do Katowic jako członek zespołu Stinga w 2000 roku. Pomyślałem wtedy "kurcze, byliśmy już prawdopodobnie wszędzie na świecie, przyjeżdżamy do tego miasta i zastajemy tak wyjątkowych ludzi, tacy mili i głośni, doskonale zorientowani w muzyce". Rozmawiałem wtedy z kilkoma - znali mnie i innych członków zespołu, wiedzieli kto z kim grał w przeszłości. Byłem pod wielkim wrażeniem i nie mogłem się doczekać, kiedy wrócę do Polski z moim własnym zespołem. To jest moja siódma wizyta w Polsce, uwielbiamy tutaj przyjeżdżać - jedzenie jest pyszne, ludzie są wspaniali. W tym roku odwiedzimy aż cztery miasta.

We wrześniu 2008 roku w Bostonie zgromadziłeś na jednej scenie plejadę gwiazd, jednak cię nie przyćmiły. To ty byłeś numerem 1, jak to się robi? [zapis dwóch koncertów w historycznej Symphony Hall trafił na wydaną w październiku 2009 roku płytę "In Boston" - przyp. red.]

- To bardzo miłe, co mówisz. Sądzę, że miałem tego wieczoru szczęście. Wiele rzeczy złożyło się na to, aby ten koncert się odbył: wielu ludzi wierzyło w to, że się uda, wielu z nich przebyło ogromne dystanse, aby tam być - Josh Gorban, Steven Tyler, Yo-Yo Ma. Był to dla mnie wyjątkowy wieczór, ale myślę, że to właśnie ci wszyscy wspaniali artyści sprawili, aby to się po prostu wydarzyło. Wciąż wspominam to wydarzenie i zastanawiam się jak to się stało, że było aż tak magicznie. Jestem im wszystkim za to bardzo wdzięczny.

Chris Botti, Sting i Josh Groban z koncertu w Bostonie w przeboju "Shape Of My Heart" Stinga:

Muszę przyznać, że ogromne wrażenie zrobił na mnie ten koncert w Bostonie, jeżeli miałbyś zaprosić na taki koncert muzyków z Polski, to kto by to był?

- W przeszłości współpracowałem już z Anną Marią Jopek, podoba mi się jej muzyka i uważam, że jest wyjątkową artystką. Spotkaliśmy się wielokrotnie na scenie. Mówiąc szczerze, nie wiem wiele o żyjących polskich muzykach, ale wiem, że obchodzimy właśnie 200 rocznicę urodzin Chopina.

Twój występ uświetniał rozdanie Nagrody Nobla, czy dla muzyka jest to wyróżnienie równe otrzymaniu takiej nagrody?

- No cóż, z pewnością jest to wielkie wyróżnienie, ale nie mogę się porównywać do osób, które otrzymują Pokojową Nagrodę Nobla. To było dla mnie oczywiście ogromne wyróżnienie, jednak nie tak wielkie jak odbieranie tej nagrody. To był ogromny dreszczyk emocji, Oprah Winfrey była wówczas gospodarzem wieczoru, a ma ona swój spory wkład w moją karierę w USA. To był z pewnością wspaniały wieczór.

Wyjątkowe w twojej muzyce jest to, że nie ograniczasz się do czystego jazzu, sławy i fanów przysparzają ci nowe aranżacje popowych klasyków. W czym czujesz się lepiej?

- Sądzę, że w tej muzyce nie można się tak dokładnie określić. To raczej połączenie muzyki klasycznej, popu i jazzu jest dobre. Wariacje tych gatunków są tym, co mnie interesuje. Przykładem może być Sting, który nie jest tylko gwiazdą rocka, łączy style i to właśnie czyni go wyjątkowym. To samo ja próbuję robić z muzyką jazzową. Kiedy jestem na koncercie, gdzie gra się czysty jazz, to niekoniecznie mnie to ekscytuje. Uwielbiam Wyntona Marsalisa, który jest fantastycznym trębaczem i do jego poziomu chciałbym kiedyś dojść. Jednak inni instrumentaliści grający tylko czysty jazz nie fascynują mnie. Dlatego wciąż poszukuję czegoś innego, czegoś co przy jednej piosence doprowadzi słuchacza do łez, a przy innej do rockowego szaleństwa, a kolejne pozwoli mu upajać się jazzem. To właśnie do mnie przemawia.

Grasz od dziecka, wciąż ćwiczysz. Czy to jest niezawodna recepta na sukces?

- Tak, zdecydowanie. Oczywiście, kiedy zaczynasz grać na trąbce myślisz, że nigdy nie będziesz doskonałym muzykiem, ale ćwiczenia sprawią, że twoja kariera będzie trwała dłużej. Jeżeli nie ćwiczysz, szybko skończysz grać. Na trąbce trzeba grać codziennie.

Czy osiągnąłeś już wszystko w świecie jazzu? Czego jeszcze chciałbyś dokonać?

- Nie mam wielkich wymagań, co do swojej kariery. Uważam, że wspaniale jest przyjechać do takiego miejsca jak Polska, Australia czy Południowa Afryka i grać tam dla swoich fanów. Dla mnie jest to wciąż zaskakujące. Tworzenie muzyki i koncerty, na które fani wciąż wracają sprawia, że jestem szczęśliwy i spełniony. Nagranie płyty i granie koncertów mnie uszczęśliwia. Nie potrzebuję tworzyć swojej linii ubrań czy perfum, posiadać własnej firmy fonograficznej. Nie interesuje mnie to, ponieważ uważam, że oddaliłoby mnie to od istoty mojego przeznaczenia czyli grania na trąbce.

Na koniec chciałabym zapytać, kiedy doczekamy się kolejnej płyty i oczywiście czego możemy się na niej spodziewać?

- Nie potrafię jeszcze odpowiedzieć na to pytanie, zamierzamy wejść do studia w styczniu przyszłego roku, jednak w tej chwili nie wiem jaka będzie ta płyta. Trudno mi w tym momencie powiedzieć, czy będzie to klasyczna jazzowa płyta, czy będzie na niej również pop. Wciąż się nad tym zastanawiam, mam nadzieję, że w ciągu najbliższy czterech miesięcy będę zastanawiał się jeszcze intensywniej, bo aktualnie czerpię tylko przyjemność z trasy koncertowej i grania.

Bardzo dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na twoim koncercie w Zabrzu.

- Również dziękuję. Na pewno tam będę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: nagrody | jazz | Zabrze | wyróżnienie | koncert | granie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama