"Męczę innych ludzi"
"Haelucenogenoklektyzm - Przypowieść o zagubieniu w czasoprzestrzeni" to tytuł debiutanckiej solowej płyty L.u.c.a, producenta i rapera znanego z duetu Kanał Audytywny, który artysta tworzy ze Spaso. Płyta jest rozwinięciem koncepcji znanej z wydawnictw wrocławskiego składu, stąd premiera "Haelucenogenoklektyzm" była pewnym zaskoczeniem. O powodach wydania solowego albumu, przyszłości Kanału Audytywnego i historii opowiedzianej na płycie Pawłowi Amarowiczowi opowiedział L.u.c.
Zacznijmy mało oryginalnie: wymień pięć powodów, dla których postanowiłeś nagrać solowy album.
Pierwszy i główny, na pewno najsilniejszy to to, że mam nadmierną ilość energii i często męczę tym innych ludzi wokół mnie. Tym, że działam szybko i bardzo dużo produkuję, że tak powiem. I w zasadzie ten projekt solowy w tym momencie jest bardzo dobrym, wygodnym wyjściem, ponieważ można robić to, co się tak naprawdę chce, nie molestując i nie trując innych.
Na pewno też chodzi tu o pewną niezależność, którą się ma. Ja jestem człowiekiem lubiącym podążać swoimi drogami i mającym swoje zdanie na wiele rzeczy, często też takie konfliktowe. A projekty solowe pozwalają wykonywać to tak dokładnie, jak się tego chce.
Po trzecie, chodził mi po głowie akurat ten projekt, specyficzny, a Kanał nie był przygotowany na robienie tego projektu, ponieważ mieliśmy przemiany personalne i generalnie wiele rzeczy się zmieniało, dopiero teraz ten skład się ujednolicił. I to chyba to dlatego.
Cztery i pięć już nie będzie, ponieważ nie umiem liczyć tak daleko i prawdopodobnie mogę się pomylić.
Jak Spaso ocenia "Haelucenogenoklektyzm"?
Mój współproducent z Kanału wsparł mnie również przy tej płycie, za co mu dziękuję. Bardzo mu się podoba, ale tak dokładniej to nie rozmawiałem z nim, dopiero co mu ją przekazałem. W zasadzie jest to świeży temat. Tak naprawdę oczywistym jest, że nie ja ją zrobiłem tylko ściągnąłem ją z internetu, tudzież wyprodukowałem za pomocą mojego specjalnego urządzenia, które zaraz mogę wam pokazać. To urządzenie za pomocą którego na dyskietkę można nagrać całą płytę - wpisuje się tylko pewien algorytm, który tutaj się wklepuje i płyta sama powstaje.
A co do Spaso to myślę, że mu się podoba, ale nie rozmawiałem z nim o tym dogłębnie.
A co dalej z Kanałem Audytywnym? Wasza ostatnia płyta to dwa albumy - każdy nagrany przez innego członka zespołu. Czy masz jeszcze motywacje, by nagrywać pod tym szyldem?
Kanał Audytywny ma się świetnie, ma się bardzo dobrze. Sytuacja jest tego typu, że mamy nowy skład jeśli chodzi o muzyków. My ze Spaso nie jesteśmy stricte muzykami, bardziej producentami. Ja jestem jakimś tam lirykosiewcą i niby-tekściarzem, niby-raperem - nie wiem, nie lubię tego określenia. A wokalistą nie, bo jeszcze nie umiem śpiewać. Przez najbliższe 3 tygodnie jeszcze nie umiem śpiewać, później już może będę umiał. I generalnie powiem szczerze, że nie mogę się doczekać nagrywania nowej płyty z Kanałem Audytywnym, ponieważ cały czas pracujemy, gramy próby, tak naprawdę ujednolicamy brzmienie, które chcemy uzyskać jako zespół i prawdopodobnie na wiosnę pojawi się nowa płyta Kanału, którą teraz będę chciał produkować. Jest już pewien koncept na to, ale oczywiście musi to jeszcze wszystko zostać dobrze dopracowane. Tak więc motywacja jest wielka i na pewno będzie fajnie.
Opowiem jeszcze o nowym składzie Kanału. Jest w nim Filip Danielak, który gra na perkusji, perkusjonaliach, Marcin Spera na kontrabasie, Adam Lepke na trąbce oraz ja i Spaso. A gościnnie razem z nami czasami występuje Natalia Grosiak, która jest też w kolektywie i Zgas z beatboxem.
"Haelucenogenoklektyzm" wydałeś w barwach Kayaxu, wytwórni Kayah. Skąd ten wybór? Miałeś propozycje z innych labeli?
Generalnie Kayax wydawał mi się wytwórnią profesjonalną i nie pomyliłem się w tym względzie. W wielu rzeczach błądzę, mylę się i poszukuję, natomiast wysłanie płyty do Kayaxu było tak naprawdę pewnym eksperymentem i ciekawością moją, bo widziałem po prostu, że dość dobrze prowadzą tych artystów i nie pomyliłem się. Chociaż przede wszystkim zaskoczyło mnie to, że się zdecydowali wydać tak trudny materiał, materiał niekomercyjny, w zasadzie offowy i niepopowy. Odbiegający w dużej mierze od wykonawców, których wydają... Oczywiście są tam tacy artyści jak 15 Minut Projekt, Niewinni Czarodzieje, Envee, ale to jest jednak jeszcze coś innego. No i zafascynowali się tym projektem, co mnie bardzo pozytywnie nakręciło, dało mi bardzo dużo nowej energii, bo byłem już bardzo tym zmęczony i nie podobało mi się. Uważałem, że to już w ogóle jest coś dziwnego i chyba się pomyliłem, a okazało się jednak, że projekt ma swoją moc, został wydany bardzo profesjonalnie, wspaniale. Zastosowaliśmy po raz pierwszy taką bardzo odjechaną farbę na okładce, oni w to weszli z zachwytem i płyta powstała w zasadzie dość wyjątkowo wyglądając. Nie próbowałem nawet z żadnymi innymi wytwórniami rozmawiać, po prostu przekazałem im ten materiał, oni powiedzieli, że "Tak" i nie było żadnych innych rozmów nawet.
Wspomniałeś o wyjątkowej szacie graficznej albumu. Kto jest jej autorem? Były ponoć jakieś problemy z wydrukowaniem książeczki...
Z tego co jest mi wiadomo, po raz pierwszy w Polsce na płytach została zastosowana ta dziwna, psychodeliczna, odbijająca się farba. Na tej książeczce, plakacie zamysłem było to, aby graficznie opowiedzieć historię. To co się dzieje lirycznie, muzycznie, aby również oddać to w jakiś sposób graficznie, żeby to było kolejne pole do interpretacji tego wszystkiego i szukania.
No i tak, nie poradzili sobie z tym nieco tutaj w drukarniach, źle to wyszło, w związku z czym musieliśmy przesunąć premierę o 7 dni... Ale jest, wyszło, wszystko jest w porządku. Tak jak mówię, podziękowania dla Adasia Mikurskiego, zapraszam na jego stronę dagir.com.
Płyta według press releasu płyta zawiera fabularną opowieść. O czym jest ta historia?
Trudno by było wypowiedzieć to jednoznacznie o czym jest ta historia. Z drugiej strony nie wiem nawet czy chciałbym, ponieważ odbieram w tym momencie przyjemność słuchania tego w jakiś sposób. Na pewno jest to jakaś introspekcja w środek głowy bohatera, który początkowo w zasadzie wydaje się to wszystko jakimś bełkotem, jakimś żartem, sucharem wręcz można powiedzieć. Kompletnie nie wiadomo o co chodzi... Po czym okazuje się, że bohater tej opowieści ma po prostu problemy z własną głową i wszystko, to co się dzieje, o czym mówi, to co przedstawia, to w co jakby wprowadza słuchacza tudzież widza - bo koncerty będą formą teatralną nieco - okazuje się tak naprawdę dziać całkowicie w jego głowie, z którą nie potrafi sobie poradzić i wykonuje z nią pewien manewr, który zobaczycie niedługo. Także jest to konkretna, spójna opowieść...
Pomysł na taką opowieść chodził mi już wcześniej po głowie, żeby stworzyć nie komiks, ale taką właśnie jednolitą historię, która będzie oparta na bardzo różnych brzmieniach, bo płyta tak naprawdę jest strasznie zróżnicowana, co na pewno wiecie, jeśli słuchaliście. A to też za sprawą wielu różnych artystów, których zaprosiłem. Ponieważ chciałem jakby zaprezentować ich, wesprzeć młodszych, pokazać że są bardzo młodzi, zdolni ludzie, a zarazem zostałem wsparty przez autorytety starszych. Dziękuję.
Właśnie, "Haelucenogenoklektyzm" pełen jest gości. Opowiedz kilka zdań o każdym z nich i wkładzie artystów w powstanie płyty.
Jeśli chodzi o gości jest ich sporo. Kilkoro debiutuje. Niemy, również z młodych ludzi Kejp, kolega z Wrocławia... Przepraszam, że czytam z płyty, ale nie chciałbym o kimś zapomnieć. Kejdżi, który już się wyróżnił kiedyś takim projektem Aura Planet. Pumec, młody człowiek, bardzo zdolny z Wrocławia, z którym prawdopodobnie będę jeszcze współpracował. Z takich bliskich mi ludzi, koleżeńskich z którymi współtworzymy, to oczywiście Spaso, Zgas, mistrz Polski w beatboxie oraz Natalia Grosiak. DJ Name z którym już współpracowaliśmy przy Kanale Audytywnym przy utworze "Spalony".
A z postaci nieco starszych, już zasłużonych, to Igor Pudło ze Skalpela, Leszek Możdżer, Hudini, Magiera, producent z Wrocławia, który tutaj współpracował znowu z Małym 72, tak się nazywa, to jego ksywa... Chyba wszystkich wymieniłem...
Jest też Cisza, wrocławska Cisza, po raz pierwszy zadebiutowała na tym krążku. No i jeszcze emocje, które na płycie zostały oddane przez skrzypce i trąbkę - trąbka Adam Lepka, skrzypce Olka Kwiatek. Bardzo dziękuję.
Na koniec kilka słów o klipie do "Porwano ludzi z miasta Stumostów"...
To teledysk do utworu, który powstał z Andrzejem Smolikiem, o którym nie powiedziałem oczywiście... Wiedziałem, że o nim zapomnę, a to bardzo ważna postać tej płyty - ponieważ to on jako pierwszy stworzył podkład na tę płytę, podchwycił pomysł i zupełnie bezinteresownie, ze wspaniałym otwartym serduchem pomógł mi rozpocząć produkcję tego albumu, za co wielki szacunek i podziękowania.
A ten klip powstał w ogóle rok temu, najpierw powstały zdjęcia do teledysku, później powstał dopiero klip. Chodziło tu przede wszystkim o pokazanie pustego miasta, tego klimatu, tej dziwnej sytuacji, na tym chcieliśmy się skupić, która tutaj się rodzi? Bohater ma ten problem, o którym też w sumie nie wspomniałem. Przede wszystkim, że się budzi w różnych dziwnych miejscach i jest tym kompletnie zaskoczony. Tym razem budzi się w mieście Stumostów, w którym kompletnie nikogo nie ma. Kręciliśmy to w czasie przesilenia letniego. Ciekawa produkcja to tyle, że musieliśmy wstawać o 3 rano i "kuszować" na kadry, których nigdy przez pozostałą część roku nie jest się w stanie uzyskać, więc pustkę na głównych arteriach Wrocławia, pustkę na przejściu Świdnickim, na którym tak naprawdę zawsze ktoś jest, bo albo się tam przetłacza chmara pracujących ludzi, albo przetłaczają się jakieś żuliki po nocach, więc tam ciągle ktoś jest. A tutaj udało się zdobyć te miejsca i skręcić je, że tak powiem, w wyjątkowych okolicznościach, co na pewno czują przede wszystkim wrocławiacy.
Dziękuję za wywiad.