"Krytykując głupotę, obłudę i nienawiść"
Masala jest jednym z najlepszych zespołów łączących muzykę orientalną z nowoczesnymi elektronicznymi brzmieniami. Obecnie na polskiej scenie muzycznej trudno szukać podobnej formacji, która z równą pasją oraz charyzmą realizowałaby własne fascynacje.
Dlatego też doskonałą okazją do rozmowy na temat projektu Masala, ich zeszłorocznego albumu, "Cały Ten Świat" oraz przygotowań do tej płyty, było spotkanie z wokalistą zespołu, Dużym Pe (Marcinem Matuszewskim), które miało miejsce w Poznaniu. Wywiad przeprowadził Marcin Danielewski.
Latem tego roku minie 7 lat od powstania projektu muzycznego Masala.
Chyba powoli zaczynamy tracić rachubę... (śmiech).
Czy wówczas spodziewaliście że uda się wam tak długo przetrwać na polskiej scenie muzycznej?
Trudno jest mi się wypowiadać na ten temat, bo nie jestem w Masali od samego początku. Skoro jednak w oryginalnym założeniu miała to być tylko pojedynczy strzał, to raczej musi tak być. Jak na jedną imprezę nasza działalność ciągnie się już dość długo... (śmiech).
Każdy z waszej piątki ma nieco odmienne zainteresowania muzyczne i z innych stron czerpie inspiracje. W związku z tym pewnym problemem musi być dla was, znalezienie konsensusu odnośnie charakteru każdej kolejnej płyty?
Ciężko powiedzieć - nie myśleliśmy jeszcze nad następnym albumem. Z kolei "Cały Ten Świat", który ukazał się w październiku 2008 roku, jest płytą "rzeźbioną" przez nas od końcówki 2005 roku, więc ciężko mi sobie przypomnieć jak dokładnie wyglądała droga poszczególnych kawałków.
Na pewno pojawiały się jakieś drobne tarcia - i będą pojawiały się dalej - ale dają nam one raczej podstawę do dalszego rozwijania kawałków, nad którymi pracujemy i nie stają się zarzewiem poważniejszych konfliktów.
Przyznam się szczerze, że kiedy po raz pierwszy usłyszałem waszą muzykę w 2004 roku to nieco byłem zdezorientowany i nie wiedziałem jaki gatunek prezentujecie. Jak ty określiłbyś rodzaj muzyki, który gracie, jeśli jest to w ogóle możliwe?
Pół żartem pół serio mówimy o naszej muzyce elektro-etno-dancehall-rap-punk'n'bass - czy coś takiego (śmiech). Na pewno jest problem z zakwalifikowaniem tego co robimy do konkretnego gatunku. Czy jednak trzeba szufladkować? To po prostu zderzenie pomysłów grupy twórczych osób z różnych muzycznych światów.
Zderzenie, które ma w założeniu elektroniczną podstawę rytmiczną, orientalne brzmienia instrumentów oraz pierwiastek miejski w postaci świadomego MC'ingu i turntablismu.
Skąd czerpiecie inspiracje muzyczne do muzyki, którą tworzycie?
Myślę, że choć nasze muzyczne gusta niekiedy się zazębiają, każdy z nas i tak udzieliłby zupełnie innej odpowiedzi. Najlepiej widać to w trasie, kiedy w busie chcemy posłuchać muzyki. Rozstrzał gatunkowy tego, co płynie z głośników, bywa porażający.
Potrafimy się jednak dogadać i nawzajem się od siebie uczyć - również nowej muzyki. I chyba o to chodzi - dzięki temu jest rozwojowo. Na takim otwartym podejściu opiera się zresztą funkcjonowanie Masali.
W niektórych wokalach stosujecie specyficzny i bardzo piękny śpiew gardłowy, który z tego co wiem pochodzi z terenów Syberii. Skąd wziął się ten pomysł?
To pytanie do śpiewającej gardłowo części Masali, czyli do Barta i Danielsena. Ciężko mi się za nich wypowiedzieć. Jeśli dobrze pamiętam, odpowiedź na to pytanie jest najprostsza z możliwych - po prostu kiedyś usłyszeli ten rodzaj śpiewu, spodobał się im, postanowili się go nauczyć i ćwiczyli aż zaczęło wychodzić (śmiech).
Obaj spędzili też jakiś czas w ojczyźnie śpiewów gardłowych - Tuwie, jednak z tego co wiem ich wyjazd tam był raczej posmakowaniem tuwińskiego klimatu niż nauką śpiewu u lokalnych mistrzów. Taki "samoukizm", to zresztą kolejna charakterystyczna cecha Masali - wydaje mi się, że większość ponadpodstawowych muzycznych umiejętności zawdzięczamy samodzielnej praktyce oraz zacięciu w dążeniu do jak najlepszego opanowania danego instrumentu, techniki czy głosu.
Wspomniałeś o wyjazdach na teren Syberii. Rozumiem że wyjazdy do krajów orientu też były częścią zdobywania doświadczeń muzycznych, które teraz procentują?
To też zależy. Ja właściwie wcale nie wyjeżdżam z Polski, a już na pewno nie w jakichś orientalnych kierunkach. Przynajmniej na razie. Podobnie rzecz się ma ze Spox'em. Za to pozostali członkowie zespołu - jak najbardziej. Dla jednego inspiracją jest wyprawa w nieznane i poznawanie obcych kultur, dla drugiego codzienne życie i widok tego co dzieje się za oknem. Każdy ma swoją drogę...
Oprócz orientalnego śpiewu gardłowego używacie także w ramach swojej muzyki szeregu mało znanych w naszej kulturze instrumentów. Takie granie chyba procentuje muzycznie i czerpiecie z niego też dużo radości.
Na perkusji czy gitarze grają tysiące osób. Natomiast nie za często zdarza się, żeby ktoś grał na takim instrumencie, jak kemancze [klasyczna 4 strunowa lutnia smyczkowa - przyp. red.], sarangi [instrument smyczkowy składający się z 3-4 strun głównych i kilkudziesięciu strun rezonansowych - przyp. red.], cura [instrument strunowy szarpany, rodzaj orientalnej lutni - przyp. red.] czy darabuka [instrument perkusyjny, wywodzący się z krajów arabskich - przyp. red.]. A łączenie brzmienia takich instrumentów z nowoczesną elektroniką zdarza się jeszcze rzadziej.
Jeśli do tego dołożymy techniki wokalne z Syberii, MC'ing i turntablism to otrzymamy bardzo dziwną i niespotykaną muzyczną kombinację. Siłą rzeczy robienie czegoś innego niż cała reszta daje zaś więcej radości niż powielanie po raz tysięczny jakiegoś schematu.
Wasz zeszłoroczny album "Cały Ten Świat" okazał się sporym wydarzeniem z kilku powodów i teraz chciałbym o nim porozmawiać. W projekcie tym oprócz podstawowej piątki tworzącej formację Masala, udział wziął też szereg gości. Z tego co kojarzę to na albumie "Cały Ten Świat" wspiera was aż 11 osób.
Kawałki zawarte na tym LP rodziły się w dość spontaniczny sposób. W bazowej formie powstawały na próbach, a później testowaliśmy je na koncertach. Gdy już powstał satysfakcjonujący nas rdzeń, to później w miarę poznawania kolejnych ludzi, nawiązywania kontaktów, itd. dogrywaliśmy do niego kolejne osoby. Wiele nagranych ścieżek nie trafiło finalnie na płytę, ale końcowe efekty twórczości i jej selekcji na pewno nas zadowalają.
Dzięki obecności licznych gości płyta jest też dużo barwniejsza niż gdybyśmy stworzyli ją tylko w piątkę. Trzeba również pamiętać że są - niekiedy spore - różnice między wersjami albumowymi a koncertowymi. Nadaje to koncertom dodatkowy 'smaczek', bo niektórych kawałków w tej formie nie można usłyszeć nigdzie indziej.
Wybraliście bardzo nietypową formę promocji waszego zeszłorocznego albumu, ponieważ nim ukazał się w sklepach to można było go odsłuchać na MySpace. Nie obawialiście się, że w ten sposób wielu ludzi przesłucha płytę "Cały Ten Świat", a później jej nie kupi?
Nie! Filozofia jest prosta. Ci, którzy nas znają i chcą kupić naszą płytę, i tak ją kupią. Pozostali pewnie woleliby przed dokonaniem zakupu jej posłuchać. Jeśli ktoś miałby kupić płytę tylko po to, żeby ją sprawdzić, mógłby potem żałować, że wydał na nią pieniądze. Dużo lepiej więc żeby odsłuchał ją na MySpace i decyzję o jej zakupie lub nie podjął już w pełni świadomie, znając materiał.
Podobnie, wolę aby ludzie odsłuchali album na MySpace niż ściągali w celu sprawdzenia go nielegalne ripy krążące po sieci. Nie oszukujmy się - i tak dokładnie każdy album trafia w tej postaci do internetu, często jeszcze przed premierą. Nie sądzę zatem, żeby obecność płyty na MySpace mogła mieć ujemny wpływ na wyniki sprzedaży. Na pewno natomiast jest to uczciwe wobec potencjalnych odbiorców naszej muzyki.
Na najnowszym albumie macie bardzo wyraziste teksty, w których ja często wyczuwam krytykę "zachodniego świata". Przykładami niech będą "Cały ten świat", czy "Każdego dznia"? Zgadzasz się z taką opinią?
Nie. To nie krytyka "zachodniego świata" a głupoty, znieczulicy, obłudy, nienawiści i tak dalej. Nie gra roli czy mówię o Sudanie, Mongolii, USA, Rosji, Austrii czy Argentynie. Czasem dostrzegam coś w rażący sposób złego - przez skalę, powtarzalność czy stopień sk...syństwa. Staje się to solą, która wpada mi w oko.
Reakcja wypływa w postaci pojedynczego wersu czy całego tekstu - czasem pozornie niezwiązanego z tematem. Przykładem może być "Każdego Dnia". Kiedyś Praczas przesłał mi artykuł na temat działań wojennych w Darfurze, a po jego lekturze sam zagłębiłem się nieco bardziej w tym temacie. Napisanie tekstu na ten konkretny temat ocierałoby się jednak o śmieszność, bo po pierwsze co z mojej perspektywy mogę wiedzieć o sytuacji i uczuciach ludzi, którzy doświadczają tam okrucieństw takiej wojny, a po drugie jak dla mnie walka o pokój np. w Sudanie z perspektywy domowego zacisza w Polsce jest czymś żenującym w swej utopijności.
Gdzieś w mojej głowie zostało jednak kilka myśli związanych z tą kwestią i w połączeniu z innymi refleksjami znalazły swoje ujście w postaci tekstu kawałka Każdego Dnia". Znieczulica w mikroskali jest bowiem równie przerażająca co w makroskali. A w skali mikro może istnieje promil szansy, że ktoś, kto to usłyszy następnym razem zamiast odwracać oczy od zła postara się je zauważyć i zareagować.
Zwracam tu uwagę na słowa "może" i "promil" - bo próby zmienienia czegoś za pomocą muzyki nawet w mikroskali mają bardzo nikłą szansę powodzenia. Z drugiej jednak strony, to że "może" istnieje "promil" szans na dokonanie takiej zmiany już daje nadzieję, że kiedyś gdzieś w kimś się ona dokona - a może nawet stanie się tak więcej niż raz. Więc chyba warto próbować...
Dziękuję za rozmowę.
(Listy do redakcji)