"Kierunek na sukces"
Dust N Brush to kolejna młoda, polska formacja, która stara się zmienić oblicze krajowej sceny. Dzięki belgijskiemu wydawcy, pod koniec 2011 roku ukazał się ich debiutancki album "Filth Of Our Blood", który utwierdza w przekonaniu, iż "ukierunkowana na sukces maszyna", jak w rozmowie z Bartoszem Donarski mówi gitarzysta Bartosz "Kmieto" Kryda, zmierza we właściwą stronę.
W Polsce premiera "Filth Of Our Blood" miała miejsce już pod koniec 2010 roku. Rozumiem, że aktualna promocja wiąże się z opublikowaniem go pod koniec 2011 roku przez belgijską Ulthimhate Records? Swoją drogą, jak doszło do podpisania umowy z tą firmą, no i jak płyta odbierana jest poza granicami naszego kraju?
- Z perspektywy czasu wydaje mi się, że popełniliśmy błąd udostępniając nasz album w sieci. Co prawda, dzięki temu zabiegowi słuchacze z całego świata (z naciskiem na Rosję) dowiedzieli się o naszym zespole, ale teraz, gdy mamy label - działa to na niekorzyść. I, jakby nie patrzeć, nieco to utrudniło pozyskanie wydawcy. Nasz menedżer - Grzegorz, usilnie starał się dotrzeć do większych oficyn, ale z racji na to, że nie jesteśmy jedynym zespołem na świecie - nie udało się (śmiech).
- Odpowiedź z Ultimhate Records przyszła niespodziewanie, a warunki jakie zaproponowali są na tyle przyzwoite, że długo nie zwlekaliśmy z podpisaniem umowy. Na chwilę obecną, album jest w dystrybucji internetowej na całym świecie, a w poszczególnych państwach zajmują się tym lokalni dystrybutorzy. W każdym razie jest tego cała masa. Co do przyjęcia płyty, powiem tak: każdy kto słyszał "Filth of Our Blood" dziwi się, że to materiał nagrany przez Polski zespół, a tym bardziej jeśli chodzi o deathcore. Na Zachodzie akurat pochodzenie nie ma znaczenia, ale gros słuchaczy jak i recenzentów, w głównej mierze we Francji i w Niemczech, jest pod wrażeniem. Niewiele zespołów gra w takim stylu i myślę, że to nasz największy atut.
Album wniósł spore ożywienia na krajowym podwórku, tym bardziej, że zespołów grających w ten sposób jest u nas wciąż niewiele (w tej chwili przychodzi mi do głowy jedynie poznański In Twilight's Embrace). Skąd pomysł na takie granie w kraju zdominowanym przez brutalny death metal?
- Wcześniej podobną muzykę grali nasi znajomi z John Doe (aktualnie The John Doe's Burial). Nie wiem na ile znasz rodzimą scenę, ale mamy całkiem solidne zaplecze tego typu formacji. Wystarczy wymienić Drown My Day, Paulo Sergio, niemal kultowy już zespół jakim jest Faust Again, dobrze radzi sobie również Final Sacrifice i parę innych.
Odnoszę wrażenie, że część odbiorców próbuje na siłę przylepić wam łatkę "metalcore", co wydaje mi się błędne. Jak na to reagujecie?
- Jak płachta na byka! Zdecydowanie nie chcemy mieć nic wspólnego ze sceną metalcore. Owszem, słuchamy takiej muzyki, ale nie ukrywajmy, że pewna formuła na takie granie wyczerpała się jakiś czas temu. Ale, jeżeli ktoś ma poznać Dust N Brush dzięki przypisaniu do takiego nurtu - trudno.
Odnajduję tu za to sporo z melodyjnego szwedzkiego death metalu, zwłaszcza At The Gates. Zmierzam w dobrym kierunku?
- Dokładnie. Co prawda At The Gates nie jest zespołem, którego wszyscy byśmy namiętnie słuchali, ale bez dwóch zdań szwedzka scena ma wpływ na to, co robimy. Kiedyś zarzucano The Black Dahlia Murder, że to At The Gates na sterydach. Może coś w tym jest...
Zastanawiam się do jakiego fana w głównej mierze dociera wasza muzyka. Jak wygląda to z waszych obserwacji? Podejrzewam, że nie są to tylko fani metalu, przysadzisty groove, który pojawia się w kilku numerach z pewnością znajduje też swoich zwolenników w nurtach takich jak hardcore czy deathcore...
- Najmniej lubią nas ortodoksyjni fani death metalu. Jesteśmy chyba za mało szatańscy (śmiech). Hardcore'owcy nie za bardzo lubią blasty, a z tych prędko nie zrezygnujemy, więc też jesteśmy na straconej pozycji. Szczerze mówiąc nie wiem, jaki typ człowieka może / powinien słuchać Dust N Brush. Wydaje mi się, że wystarczy mieć otwarty umysł i chcieć poznać coś nowego, a kontakt z naszym zespołem powinien być całkiem przyjemny.
W przeciwieństwie do wielu metalcore'owych formacji (a jak ustaliliśmy takową nie jesteście), w waszej muzyce nie pojawiają się czyste wokale, co przy sile tego materiału uważam za słuszne. Czy w ogóle zastanawialiście się nad ich wykorzystaniem?
- Nie i nie przewidujemy takiego zabiegu. Doskonale sprawdza się to w innych gatunkach. My stawiamy na siłę przekazu i brutalność. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało!
Jako że to nasza pierwsza rozmowa, wyjaśnisz genezę dość osobliwej nazwy waszego zespołu? Czyżby chodziło o zamiłowanie do porządku i czystości?
- Zacznę od tego, że nazwa Dust N Brush została wymyślona przez nie grającego już z nami perkusistę - Łebka. Z tego co mi wiadomo chłopaki w tym czasie długo myśleli nad nazwą i zastosowali tu nieco inne myślenie, stawiając bardziej na oryginalność. Sądzę, ze nazwę Dust N Brush każdy może interpretować na swój sposób. W naszym przypadku chodzi o coś nieczystego, zaniedbanego oraz coś, co będzie ten brud oczyszczać nie pozwalając mu ponownie czegoś zniszczyć.
Nigdzie nie odnalazłem informacji o miejscu, w którym powstał ten materiał. Całość brzmi naprawdę nieźle, soczyście. Gdzie nagrywaliście?
- Materiał, który znajduje się na "Filth Of Our Blood" został w pełni zarejestrowany w domowym zaciszu, a za jego produkcję jest odpowiedzialny znajomy zespołu - Piotr Boros. Jesteśmy zadowoleni z końcowego efektu, ponieważ wydaje nam się, że wyszło całkiem nieźle.
Turbulencje w składzie, odwieczny problem młodych zespołów spotkał i was. Czy dziś można w tej materii mówić o większej stabilności?
- I tak i nie, bo na chwilę obecną jesteśmy bez permanentnego wokalisty. Ale, mamy nadzieję, że niebawem się to zmieni. Póki co, na koncertach wspiera nas Wafel z zaprzyjaźnionego K.A.S.K i jest całkiem dobrze. Zobaczymy co przyniosą najbliższe tygodnie, kiedy to zakończymy etap przesłuchań.
Materiał z "Filth Of Our Blood" aż prosi się o granie na żywo. Są ku temu okazje?
- Oczywiście. Staramy się w miarę regularnie koncertować. Nie gramy oszałamiającej ilości koncertów z szacunku do siebie i słuchaczy, by grać w dobrych warunkach i by zapewnić im solidne show. W tak gęstej muzyce trzeba zadbać o selektywność, a gdy triggerujesz cały zestaw perkusyjny, mały lokal może się nie sprawdzić. W każdym razie, rozważamy każdą propozycję koncertową i koncertujemy zarówno u boku My Riot, Frontside, hardcore'owej Schizmy, jak i bezlitośnie brutalnych aktów, jak K.A.S.K czy mathmetalowa Maigra. Wraz z zaprzyjaźnionymi zespołami gramy też mniejsze trasy, ale o tym informujemy na bieżąco.
Cieszy również fakt, że do debiutu podeszliście naprawdę rzetelnie. Pomijając muzykę i produkcję mamy tu i świetną okładkę, i niezły teledysk do - jak się zdaje - sztandarowego numeru "Million Of Moments". Zero półśrodków. To się ceni! Jak doszło do powstania tego wideoklipu?
- Otóż, teledysk został zrealizowany przez firmę Creartive, z którą podjęliśmy współpracę w czerwcu 2011 roku. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że udało się otrzymać taki efekt za naprawdę nieduży budżet, jak na taką produkcję. Sam pomysł nagrania teledysku zrodził się w naszych głowach o wiele wcześniej, ale nigdy nie myśleliśmy nad tym poważnie z względu na nakład finansowy, jaki musielibyśmy poświęcić. Lecz gdy pojawiła się oferta, która okazała się dla nas atrakcyjna, to długo się nie zwlekaliśmy z realizacją, bo jak widać - było warto.
Debiuty mają to do siebie, że bywają swego rodzaju badaniem terenu, czasami kolekcją pomysłów z różnych - za przeproszeniem - parafii. Na "Filth Of Our Blood" tego jednak nie czuć, co należy uznać za sukces. Jak to oceniacie?
- Od początku mieliśmy określony zamysł tego, co chcemy grać. A jeśli nie my jako kolektyw, to nasz gitarzysta Maciek, który jest w pełni odpowiedzialny za muzyczną odsłonę Dust N Brush. Oczywiście, każdy z nas ma prawo głosu odnośnie tego jaki kształt przybierają utwory, ale mimo wszystko, w tej gestii opieramy się na tym co robi on. Badanie terenu miało miejsce na pierwszym demo / EP. Teraz to ukierunkowana na sukces maszyna.
Myślicie już o drugiej płycie? Według mnie pozytywny odbiór "Filth Of Our Blood" warto by jak najszybciej zdyskontować. Postaracie się?
- No pewnie, że się postaramy! Śmiało mogę powiedzieć, że materiał na płytę jest w pełni gotowy i czeka na rejestrację, której planujemy dokonać w tym roku. Nie ukrywam, że będzie to nie lada wyzwanie ponieważ kolejna płyta jest o wiele bardziej techniczna, złożona oraz przemyślana. Co do samego terminu jej wydania, to ciężko nam cokolwiek mówić na ten temat, bo póki co nie wiadomo, kto będzie odpowiedzialny za produkcję naszej płyty, co jest dla nas bardzo ważne, ponieważ brzmienie musi być w pełni profesjonalne i co najważniejsze zadowalające zarówno nas, jak i słuchaczy.
Dzięki za rozmowę.