Houk: Być zrozumianym

Darka "Maleo" Malejonka w zasadzie nie trzeba przedstawiać. Od początku lat 80. uczestniczy w wielu liczących się projektach i zespołach ze sceny niezależnej. Grał w takich grupach jak Izrael, Kultura, Moskwa czy Armia. Pod koniec lat 80. dołączył do zespołu Houk, gdzie szybko stał się postacią pierwszoplanową. Największą popularnością grupa cieszyła się na początku lat 90. za sprawą takich płyt jak debiutancka "Soul Ammunition" i "Transmission Into Your Heart". Później Malejonek nieco zaniedbał występy w Houku (w sumie w ciągu 15-letniej historii wyszło tylko pięć płyt grupy) na rzecz swojego zespołu Maleo Reggae Rockers i chrześcijańskich grup 2Tm2,3 i Arka Noego. Latem 2004 roku ukazały się wznowienia wszystkich płyt zespołu (poza "Extra Panem" z 2000 roku). Z tej okazji z "Maleo" rozmawiał Michał Boroń. W rozmowie lider grupy poruszył także sprawy związane z jego innymi zespołami - Maleo Reggae Rockers i Arką Noego.

article cover
INTERIA.PL

Co słychać w Houku? Kiedy możemy się spodziewać nowych nagrań?

Na razie pojawiają się reedycje, bo nowych nagrań obecnie nie robimy. Ale jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że robimy jeden numer ze starym, pierwszym składem Houku, tym z pierwszych trzech płyt. Nagrywamy utwór do filmu dokumentalnego o scenie alternatywnej drugiej połowy lat 80. i pierwszej połowy 90. Tytuł akurat wypadł mi z głowy.

Wiesz kto jeszcze ma się pojawić w tym filmie?

Jeszcze nic nie wiem. Dowiedziałem się o tym od "Sadka" [Roberta Sadowskiego, gitarzysty pierwszego składu Houka - przyp. red.]. Chodzi o tych ludzi, którzy odeszli ze środowiska muzycznego, z różnych przyczyn. Robert Wrona z Immanuela, "Szczota" [perkusista Andrzej Szymańczak, zmarł w 1998 roku] z Kultu... Wielu ludzi z tamtych lat.

Czy ta ofensywa wydawnicza Houku jest związana z jakimiś planami na przyszłość?

Na razie nie. Propozycja reedycji wyszła od Metal Mindu. My się zgodziliśmy, spotkaliśmy się ze starym składem. Mogliśmy wreszcie pogadać, wyjaśnić pewne kwestie z przeszłości - było to bardzo fajne spotkanie. Co do grania - najbliższych planów nie ma, bo akurat jestem zajęty innymi sprawami.

Co jest obecnie ważniejsze - Houk, Maleo Reggae Rockers czy inne projekty?

Dla mnie najważniejsza jest płyta z Maleo Reggae Rockers, którą teraz robimy. Ona jest mi teraz najbliższa sercu, bo prace są już dość zaawansowane. Mogę powiedzieć, że będzie na niej dużo gości.

Jacy to goście?

Bardzo różni. Płyta utrzymana będzie w klimatach od roots do raggamuffin i dancehall. Zapraszamy też gości ze środowiska rapowego, hiphopowego, bo naprawdę jest tam teraz dużo ludzi, którzy odkrywają reggae i przez to kontaktują się ze mną. Dostałem zaproszenie na płytę Cinq G z Dużego Pe, by zaśpiewać gościnnie jakieś zwrotki, takie smaczki. Chcę też pokazać pewnych bardzo zdolnych ludzi ze sceny raggamuffin, jak np. Reggaenerator, Frenchman, Marika, także Duże Pe, Mista Pita, DJ Feel-X.

A masz jakiś swoich faworytów wśród hiphopowców?

Ostatnio pisałem duży artykuł do "Ślizgu" na temat sceny reggae. Obserwuję środowisko hiphopowe, bardzo podoba mi się hardcore'owa scena warszawska. Lubię płytę "Świeży materiał" Waco, grupy WWO, Mor W.A., Molesta. Mam kontakt właśnie z Włodim z tego składu, bo to są ludzie, którzy śpiewają o podobnych rzeczach co ja. Dużo jest poruszanych poważnych kwestii życiowych.

Osobiście nie lubię tej komercyjnej odmiany, bounce'owej. Nie będę rzucał nazwisk, bo przecież nie o to chodzi. Lubię muzykę z przekazem, dlatego bardzo się cieszę, że są tacy wykonawcy, jak ci przeze mnie wymienieni. Na scenie hiphopowej działa też bardzo fajny zespół z Bielska Podlaskiego, Full Power Spirit - mają także elementy reggae.

Bardzo mnie również cieszy rozwój właśnie sceny reggae'owej, jest coraz więcej młodych kapel, rozpoczął się chyba pewien boom. Jestem wierny reggae od 20 lat i cieszę się, że jest to muzyka, która jest tak bardzo żywa. Bo to nie tylko przejściowa moda, ale ma taki potencjał, że teraz znów wraca.

Bardzo wielu ludzi dochodzi do reggae, np. przez słuchanie Seana Paula. Odkrywają raggamuffin i dancehall, i wchodzą później głębiej. I odnajdują reggae, które jest niesamowitą kopalnią różnych ciekawych artystów.


Na październikowym koncercie Maleo Reggae Rockers w Krakowie poprzedzała was kapela Fruhstuck. Jak oceniasz niezależne zespoły i scenę alternatywną?

W Krakowie był bardzo fajny koncert, ponad 1300 osób, prawie szaleństwo. Ludzie zaczęli skakać ze sceny, w pewnym momencie nawet ją całkiem opanowali. Nie było nic widać i nie dało się grać (śmiech).

Widzę, że coraz więcej młodych ludzi ma dość tej papki sączącej się z mediów. Wczoraj dzwonili do mnie z radia publicznego z pytaniem, czy płacę abonament i co powinno być grane w tych stacjach.

Ja uważam, że przede wszystkim muzyka polska. Jeżeli to jest abonament, który płacą Polacy, to dlaczego mamy sponsorować artystów zza granicy? Jasne, że taka muzyka też powinna być, ale np. w takiej Francji w radiu i telewizji podobno są jakieś priorytety, 60 czy 70 procent to ma być muzyka francuska. Nie ma więc czego się bać, że jest Unia Europejska, a my się zamykamy w sobie. Nasi artyści muszą mieć jakąś formę promocji, bo inaczej młode kapele nie będą miały szans wyjść i jakoś się zaprezentować, pokazać. Jeśli nie są lansowane przez megawytwórnie, to po prostu nie mają żadnych szans.

Czy widzisz jakąś grupę, która mogła by wypełnić lukę zostawioną przez Houka?

Ciężko powiedzieć. Jest sporo młodych kapel, ot choćby taki zespół Triquetra, który grał na Przystanku Woodstock w 2003 roku. Ale trudno tak wymienić nazwy. Czasami jeżdżę na przeglądy młodych zespołów jako juror i trochę obserwuję. Moja żona podpowiada mi Ave Lion, ale to jest zespół reggae'owy, świetny zresztą, wygrał ostatnio wszystkie konkursy i przeglądy, choćby w Ostródzie. Naprawdę świeży i bardzo fajny zespół.

Ale to reggae, a jeśli chodzi o rocka, to mało co mnie teraz inspiruje, metal też mnie nie kręci, raczej tacy artyści jak PJ Harley, White Stripes. Została pustka po takich zespołach z połowy lat 90. Jedynym, który został, są Red Hot Chili Peppers, ale oni zawsze grali takie rockowe funky. Wszystko to, co jest teraz, w porównaniu z takimi zespołami, jak Nirvana, Faith No More, Rage Against The Machine, stoi o kilka klas niżej.

Z takich ciekawostek bardzo podobał mi się jeden kawałek zespołu The Hives, taki pastisz lat 60., w bardzo nowoczesnym wydaniu. Całej płyty jeszcze nie słyszałem. Z takiej muzyki troszkę innej wspomnę jeszcze album Black Eyed Peas.

Mam nadzieję, że niedługo pojawi się coś oryginalnego i ciekawego, bo na razie trochę trudno mi coś powiedzieć o rocku.


Skoro tak trudno coś wymienić, to jet to może dobry sygnał, by trzeba coś nagrać z Houkiem?

Zobaczymy, jak będę miał czas (śmiech). Trochę mnie zainspirował koncert Killing Joke na Przystanku Woodstock. Niesamowite - energetycznie i widowiskowo - przeżycie. Zobaczyłem, że wciąż można grać rocka, że to nadal twórcze i inspirujące. Lubię też Foo Fighters. Ale muszę trochę poczekać, bo nie chcę robić płyty na siłę, w tym sensie, że musi być już na teraz, bo minęły trzy lata i trzeba wydać nową płytę.

Houk nigdy nie był zespołem, który co rok wydawał płytę. Mamy ich na razie z pięć, ale każda ma jakiś poziom i swój styl. Mam nadzieję, że kiedy przyjdzie czas na kolejną, będzie ona czymś, co będę mógł robić z całym sercem, a nie że akurat jest jakaś presja, czy moda na comebacki. Nie lubię takich powrotów.

Przez moment w składzie Houka było trzech gitarzystów naraz. Dlaczego ten eksperyment się nie powiódł?

Był Janek Pęczak, który nam pomagał i Jahnz z zespołu Flapjack. Ale to były raczej gościnne występy, żeby dograć coś fajnego, dorzucić jakiś klimacik, a nie na stałe. "Gruby" znalazł się bardzo dobrze w Hey'u, właściwie to on robi tam muzykę. Cieszę się z tego bardzo. Bolek też ma swój skład, ostatnio grał z Flapjackiem...

Zobaczymy, co będzie, jak jeszcze trochę naładuję akumulatory, może coś mnie nowego zainspiruje. Ale myślę, że nagramy rockową płytę.

A jakie masz plany na najbliższy czas, poza skończeniem płyty z Maleo Reggae Rockers? Skoro jeszcze nie Houk, to może czas na nowe nagrania Arki Noego lub 2Tm2,3?

Musimy zrobić płytę z Tymoteuszem, bo chcemy się już spotkać i coś wspólnie zrobić. Może to nawet będzie już całkiem niedługo, może nawet równolegle z Maleo Reggae Rockers. Na razie szukamy nowej formuły, bo nie chcemy powtarzać tego, co było na poprzednich płytach.

Jest też w planach nowa płyta Arki, i potem zobaczymy. Może przyjdzie właśnie ten moment, że coś się ruszy z Houkiem. No i robię jeszcze swoją płytę solową - nagrywam sam, wszystko, w domu. Różne rzeczy nagrywam na komputerze i różnych instrumentach, takie trochę bardziej trudne, zakręcone, dubowe czy klubowe.

Pod jakim szyldem chcesz ją wydać?

Leo Maleo (śmiech). To zupełnie autorski projekt.

Dopiero na płycie "Generation X" zacząłeś śpiewać po polsku. Dlaczego akurat wtedy zdecydowałeś się na taki krok?

Coś takiego po prostu się otworzyło. Jakoś tak czułem, że nie do wszystkich trafia angielski przekaz, a mnie zależy na tym, by być rozumianym. I to o to chodzi. Ale nadal lubię angielski, dlatego może materiał będzie nagrany w połowie po polsku, w połowie po angielsku, albo z przewagą polskiego.


W pewnym momencie zrobiło się głośno o tzw. chrześcijańskim rocku. O swoim nawróceniu religijnym opowiadałeś ty, a także twoi koledzy: Tomek Budzyński, Lica, Ślimak i inni. Niektórzy źle odebrali taką wyraźną publiczną deklarację wiary - padały głosy, że wam odbiło, że jesteście "nawiedzeni". Teraz wszystko ucichło. Jak myślisz, czy to efekt tego, że ludzie znormalnieli?

Wiesz, chyba masz rację. Prawdę mówiąc nie zastanawiałem się nad tym, ale oby tak było. Ludzie generalnie są nieufni i może po prostu zobaczyli, że to była konsekwencja naszej drogi. Zawsze śpiewałem o tym, co jest dla mnie w życiu ważne, nigdy nie śpiewałem o pierdołach. A z drugiej strony myślę, że staramy się nie robić jakiegoś moralizatorstwa, nie robić żadnego getta. Że my jesteśmy tacy, a wy śmacy, bo to nie o to chodzi. Nie chcemy nikogo nawracać.

Mamy coś do powiedzenia i jeżeli ludzie chcą tego słuchać, to jest OK. A jeśli nie, to przecież nie muszą tego słuchać, bo nikt ich do tego nie zmusza. To chyba sytuacja postawiona uczciwie. My nie chcemy grać w jakiś gettach. Dlatego gramy tam, gdzie możemy - zarówno na Przystanku Woodstock dla bardzo różnych ludzi, jak i na festiwalu "Song Of Songs", organizowanym przez ludzi związanych z Kościołem.

Nie czujemy się lepsi, jesteśmy tacy sami, jak inni ludzie. Mamy swoje problemy, tylko że my widzimy sposób na ich rozwiązanie. Tylko Pan Bóg może to zmienić, trzeba mu zaufać. Bo my jesteśmy grzesznikami takimi jak inni.

Jak według ciebie w przyszłości będzie wyglądał rynek muzyczny? Czy wzrost znaczenia internetowych serwisów muzycznych jest szansą dla takiego wykonawcy jak ty?

Ostatnio rozmawiałem na ten temat z Robertem Brylewskim przy okazji wydań Armii. Robert myśli, że jak weszliśmy do Unii, to firmy płytowe wkrótce jakoś bardziej docenią muzykę i wykonawców alternatywnych, którzy nie są produktami wielkich wytwórni. Tak jak kiedyś Kazik mówił o zmierzchu korporacji.

Niektórzy są bardzo przeciwni sprzedaży przez Internet, że to odziera z takiej magii kupowania płyt. Jest przecież okładka, to wszystko jest takie osobiste, a tu tylko numery i nazwy plików. Tysiące nic nie mówiących utworów. Ale to chyba nie jest tak do końca, bo tak już jest i tego się nie zmieni.

To jak zawracaniem kijem Wisły. A sprzedaż przez Sieć może się przysłużyć wielu niezależnym artystom, właśnie poprzez dużo tańszą promocję przez Internet. Daje to wielką niezależność. Ja jestem za.

Dziękuję za rozmowę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas