"Nie żałuję niczego"
Poniższa rozmowa jest szczególna z kilku względów. Po pierwsze, artysta, z którym została przeprowadzona, nie nagrywa od wielu lat. Po drugie, i chyba najważniejsze, przed kilkunastoma laty, gdy liczył niespełna 20 wiosen, stał się postacią wyjątkową jeśli chodzi o granie na gitarze i takową pozostał do dziś, pomimo zaledwie kilku pozycji w dyskografii. Zapewne wielkość Jasona Backera osiągnęłaby o wiele większy wymiar, gdyby nie choroba, zespół stopniowego zaniku czynności mięśni (ALS), którą stwierdzono u niego w wieku niespełna 21 lat, gdy stał u progu wielkiej kariery, jako gitarzysta wybrany osobiście przez Davida Lee Rotha do towarzyszącego mu zespołu. Próbka jego kunsztu jest słyszana na albumie słynnego wokalisty "A Little Ain't Enough".
Pomimo choroby, która odebrała mu władzę w rękach, nogach, pozbawiła mowy oraz możliwości samodzielnego wykonywania codziennych czynności, Jason pozostał osobą o nieprawdopodobnym u osób dotkniętych podobną przypadłością pozytywnym spojrzeniu na życie, mogącą liczyć na przyjaciół. Dzięki ich pomocy powstał specjalny komputer, dzięki któremu Becker może komunikować się ze światem. Maszyna sprzężona jest z kamerą reagującą na ruch gałek ocznych muzyka, które pełnią rolę myszy komputerowej. Na monitorze wyświetlana jest tablica z literami alfabetu i kursor przesuwający się tak, jak zażyczą sobie tego jego oczy. Kiedy Jason naprowadzi go na konkretną literę i mrugnie, oznacza to, że wybrał właśnie daną literę.
Właśnie w taki sposób, dzięki uprzejmości Pat Becker - matki Jasona - Lesław Dutkowski uzyskał odpowiedzi na swoje pytania.
Czy jestem pierwszą osobą z Polski, której udzielasz wywiadu? Wiesz coś o moim kraju?
Nie, otrzymywałem już pytania od ludzi z Polski. Przyznam jednak szczerze, że nie wiem zbyt wiele o Polsce, dlatego jestem bardzo szczęśliwy, że możemy porozmawiać, bo dzięki temu mogę dowiedzieć się czegoś więcej.
Zdaję sobie sprawę, że zadawano ci to pytanie setki razy, ale muszę je powtórzyć. Jak się obecnie czujesz? Czytałem, że przybrałeś trochę na wadze, a kilka twoich mięśni się odbudowało. Czy to prawda?
Po pierwsze, dziękuję za troskę. To prawda, że kilka mięśni się odbudowało, a także to, że odzyskałem kilka kilogramów, które wcześniej straciłem. Nie oznacza to na razie, że funkcjonuję lepiej, lecz dzięki temu odczuwam większy komfort psychiczny. Pozwala mi to być bardziej zrelaksowanym. Czuję się całkiem dobrze i zazwyczaj jestem dość szczęśliwy.
Jednym z powodów, dla których przeprowadzam z tobą ten wywiad, jest płyta "Warmth In The Wilderness", która została nagrana w hołdzie dla ciebie przez wielu muzyków. Jak zareagowałeś, gdy dowiedziałeś, że taka płyta powstanie? Masz swoją ulubioną wersję kompozycji Jasona Beckera z tego albumu?
Czułem się zaszczycony i szczęśliwy. Powstrzymam się przed wymienianiem moich faworytów, ponieważ każda z wersji jest szczególna i wzruszająca dla mnie. Tak więc nie podam żadnego tytułu.
Dla artysty to musi być wspaniały moment, kiedy jego idole okazują mu swój podziw w taki sposób.
Bez wątpienia. To jest właśnie taki moment.
Kiedy właściwie dotarło do ciebie, że masz tak wielki talent? Czy doszedłeś do tego sam, czy może ktoś ci to wyperswadował i dodał, że powinieneś zrobić z niego użytek tak szybko, jak to tylko możliwe?
Właściwie to sam nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Różni ludzie mówili mi, że mam talent, ale mnie głównie interesowało, aby być coraz lepszym.
Czy zdajesz już sobie sprawę z tego, że dzięki objawieniu tego talentu poprzez płyty, stałeś się nieśmiertelny? W zasadzie wszystko, co nagrałeś, jest w tej chwili uważane za doskonałe, za wzór do naśladowania dla adeptów sztuki gitarowej?
Coż... Tak naprawdę to nigdy nie miałem szansy myśleć w ten sposób. Powtórzę jeszcze raz, że to ludzie mówili mi takie rzeczy, ale ja nie odczułem tego ani poprzez wzrost moich dochodów, ani przez zwiększenie liczby sprzedaży moich płyt. Mimo wszystko dziękuję, że tak uważasz.
To zdumiewające, jak różnej muzyki słuchałeś, aby stworzyć swój własny, rozpoznawalny styl. Twoje inspiracje zaczynają się na muzyce klasycznej, biegną przez jazz, rock, blues do metalu. Wiem, że jakiś czas temu odkryłeś ciekawe rzeczy w popie i muzyce indiańskiej. Czy słuchanie tak różnej muzyki jest najlepszym sposobem na stworzenie własnego stylu?
Dla mnie osobiście to było bardzo pomocne, więc mógłbym tę metodę zarekomendować innym. Z drugiej strony wiem jednak, że są muzycy, którzy tworzą wspaniałe rzeczy inspirując się tylko jednym gatunkiem muzyki. Tak więc trudno jednoznacznie coś doradzić. To zależy od osoby.
Wspomniałem przed momentem muzykę indiańską. Chciałem się dowiedzieć jak to się stało, że zainteresowałeś się nią?
To zaczęło się już dawno temu. To moi rodzice zarazili mnie nią. Ostatnio słucham jej także z powodu Ammy, która jest moim guru.
Biorąc pod uwagę, że jesteś ciężko chorą osobą, muszę przyznać, że po przestudiowaniu kilkunastu wywiadów z tobą jawisz mi się jako człowiek o wielkiej sile woli i bardzo pozytywnie nastawiony do życia. Wiem, że jakiś czas temu zacząłeś medytować. Czy to właśnie dzięki medytacjom uzyskałeś takie nastawienie? Jak często medytujesz?
Tak, medytacja jest główną przyczyną, dla której nie jestem całkowitym wrakiem psychicznym. Uprawiam różne rodzaje medytacji co najmniej przez kilka godzin każdego dnia. Byłem optymistycznie patrzącym na życie człowiekiem zanim dowiedziałem się, że mam ALS, ale z pewnością takowym bym nie pozostał, gdyby nie medytacje i pojawienie się w moim życiu Ammy.
Czy w twojej głowie wciąż słyszysz jeszcze gitarę? Masz jeszcze chęci do tworzenia nowej muzyki? Jeśli tak, to jaki to będzie gatunek? Słyszałem jednak, że przestałeś tworzyć kilka lat po wydaniu albumu "Perspective". Naprawdę nie zamierzasz już niczego napisać?
Technologia nie pozwala osobie w moim stanie na komponowanie muzyki. Inna sprawa, że wykonywanie codziennych czynności zabiera mi cały dzień. Z pomocą innych oczywiście.
Zastanawiałem się, czy czasem nie przeszło ci przez myśl, że mógłbyś pracować jako łowca talentów na przykład dla Shrapnel Records, bądź też jako doradca dla Micka Varneya. Jesteś przecież uznanym gitarzystą, wzorem dla innych... Nie wiem, czy jest to technicznie i fizycznie możliwe, ale coś takiego podpowiedziała mi po prostu wyobraźnia
Przede wszystkim dzięki za taki scenariusz w twojej wyobraźni. Mick Varney jest jednak w tym znacznie lepszy ode mnie. Poza tym nie byłoby to wiele warte, bo nie zarobiłbym żadnych sensownych pieniędzy. Inna sprawa, że zwyczajnie nie miałbym na to czasu. Gdybym go miał, spędziłbym go na robieniu czegoś bardziej wartościowego niż wyszukiwaniu gitarowych talentów.
Opowiedz jak to się stało, że poznałeś Marty'ego Friedmana i zacząłeś z nim grać oraz dlaczego zdecydowaliście się rozwiązać Cacophony?
Odpowiedzi na obydwa pytania są bardzo proste. Marty'ego poznałem przez Micka Varney'a. Szybko odkryliśmy w sobie podobną energię i pasję, dlatego zaczęliśmy razem grać. A z Cacophony odszedłem dlatego, że chciałem spróbować czegoś innego.
Pytałem o ciebie i Marty'ego, ponieważ krąży opinia, że byliście jednym z najlepszych duetów gitarowych w historii ostrzejszego rocka. Jakie jest twoje zdanie na temat waszej dwójki?
Oczywiście byliśmy znakomici. Wprawdzie nie znam zbyt wielu duetów gitarowych w historii rocka, ale naprawdę bardzo mi się podobało to, jak razem graliśmy. W zasadzie wszystko związane z Martym - muzycznie czy nie - było wyjątkowe.
Jak znam życie, to nigdy nie analizowałeś własnego stylu gry. Moim skromnym zdaniem to, co czyni twoją grę wyjątkową, to połączenie niesamowitej techniki z graniem prosto z serca. Niestety, nigdy nie miałem okazji zobaczyć cię na scenie, ale mam wrażenie, że wychodziłeś i grałeś wszystko nie patrząc nawet na gryf, zostawiając sobie oczywiście pewien margines na solówkowe szaleństwa.
Właściwie z Cacophony nigdy nie jammowaliśmy podczas koncertów. Wszystko było ograne wcześniej na próbach i dlatego na scenie mieliśmy tyle frajdy. Namiastkę tego, jak to wyglądało, można zobaczyć na mojej kasecie wideo "The Legendary Guitar Of Jason Becker".
Znalazłem informację, że planujesz napisanie autobiografii. Zacząłeś już pisać?
Nie, jeszcze nie.
Wspomniałeś kilkakrotnie Ammę, która obok twoich rodziców, siostry i brata, jest dla ciebie najważniejszą osobą. Nazywasz ją swoim guru. Możesz powiedzieć o niej coś więcej? Dlaczego jest taka ważna i jak ją poznałeś?
Ona spędza wiele godzin dziennie na obejmowaniu tysięcy ludzi. Wierzę, że jest matką nas wszystkich. Guru są niczym nauczyciele, ale ona nie jest taka jak inni. Spędza każdą minutę swojego życia na pomaganiu innym. Jest niczym Jezus, można powiedzieć. Daje mi nadzieję, której bardzo potrzebuję. Poznałem ją w 1997 roku, podczas jej kolejnej podróży dookoła świata, w czasie której pomagała ludziom z wielu krajów.
Sądzę, że jednym ze szczytowych momentów w twojej karierze było wybranie cię przez Davida Lee Rotha do jego zespołu. Możesz powiedzieć, co dała ci współpraca z nim? Co znaczyło dla ciebie być tym, którego wybrano, aby zastąpił samego Steve'a Vai'a?
To było bardzo miłe uczucie. Mówiąc ogólnie nauczyłem się od Dave'a bardzo wiele. Od niego i od każdego z jego muzyków.
Jeden z twoich idoli - Eddie Van Halen - pomógł w wydaniu nowej wersji "Perspective". Jak do tego doszło?
Odpowiedź jest bardzo prosta, on po prostu lubił "Perspective" i przekonał ludzi z Warner Bros., aby wydali to ponownie.
Twoje życie zmieniło się drastycznie 12 lat temu. Chciałbym się dowiedzieć, co sprawia, że jesteś tak pozytywnie nastawioną do życia i wesołą osobą? Wiem, że masz wielu przyjaciół, którzy cię odwiedzają i pełne wsparcie rodziny. Czy wciąż jest w tobie wiara w to, że pewnego dnia znów weźmiesz gitarę do ręki, czyli inaczej mówiąc w pełne wyzdrowienie?
Wszystko, co wspomniałeś, odgrywa istotną rolę w tym, jaki jestem. Większość ludzi nie traktuje mnie inaczej niż w czasach kiedy byłem w pełni zdrowia. Naprawdę wierzę, że pewnego dnia będę w stanie wziąć do ręki gitarę i grać, ale na razie staram się po prostu wesoło spędzać czas, skoro tylko jest ku temu okazja.
Czy możesz powiedzieć, kogo słuchasz ostatnio?
Boba Dylana, Krishny Dasa, Bhagavana Dasa i wszystkiego co puszczają w VH-1.
Czy jest coś czego żałujesz w życiu? Może coś co chciałeś zrobić, ale to odkładałeś, a później nie zdążyłeś tego zrealizować z wiadomych względów?
Naprawdę nie ma niczego takiego.
Dziękuję ci bardzo za rozmowę i życzę powrotu do zdrowia.