"Nie mogę się doczekać przyjazdu do Polski"
Bruce Dickinson – pierwsze metalowe gardło na świecie – zdobył popularność dzięki występom w grupie Iron Maiden. Kto jednak lekceważy jego twórczość solową, ten kiep. Takimi albumami jak “Accident Of Birth”, czy “Chemical Wedding”, Bruce udowodnił, że doskonale potrafi poradzić sobie jako artysta solowy i na rozstaniu z Iron Maiden bardziej skorzystał niż stracił. Oczywiście, wszyscy zainteresowani wiedzą już, że muzyczne ścieżki Dickinsona i Iron Maiden znowu się zeszły, czego owocem będzie nowy album zespołu oraz trasa koncertowa, która dotrze również do Polski. Jednak główny bohater tego wywiadu, przeprowadzonego przez Jarosława Szubrychta, zastrzegł sobie, że tym razem chce rozmawiać tylko o solowej twórczości, z której bynajmniej nie zamierza rezygnować. Trudno się dziwić – gdy nagrywa się takie płyty, jak koncertowy album “Scream For Me Brasil”, nie można myśleć o emeryturze...
Czy uważasz, że materiał, który trafił na “Scream For Me Brasil”, jest reprezentatywny dla twojej solowej kariery?
Myślę, że tak. Selekcjonując nagrany materiał i wybierając utwory, które znajdą się na płycie, brałem również pod uwagę to, że w większości powstały z zespołem, który towarzyszył mi na koncercie. Roy Z [gitarzysta], Eddie [Cassillas - basista] i Dave [Ingrahams – perkusista] grali ze mną na “Accident Of Birth”, “Chemical Wedding” i “Skunkworks”. Trzy moje najlepsze płyty, jako niezależnego, solowego muzyka, powstały z ich udziałem i doszedłem do wniosku, że powinni grać utwory, do stworzenia których się przyczynili.
Dlaczego postanowiłeś płytę koncertową zarejestrować akurat w Brazylii?
Brazylia to wspaniały kraj, który zawsze chętnie odwiedzam i w którym zawsze mogę liczyć na niesamowitą publiczność. Tym razem pięć koncertów zgromadziło 25 tysięcy widzów, którzy zachowywali się bardzo głośno. Tego właśnie potrzeba do nagrania dobrej płyty koncertowej. Południowoamerykańscy fani są bardzo oddani swoim ulubionym zespołom, kochają i rozumieją muzykę. W Europie może się z nimi równać chyba tylko gorąca włoska publiczność.
Czy zbudowanie solowej kariery, wypromowanie nazwiska Bruce Dickinson, bez ciągłego podpierania się pełną chwały przeszłością w Iron Maiden, było trudnym zadaniem?
Bardzo trudnym. Zajęło mi to całe lata, ale w końcu odniosłem sukces. Chociażby dlatego nie mogę teraz zrezygnować. Mój powrót do Iron Maiden nie oznacza, że przestanę nagrywać solowe płyty. Przeciwnie, już planuję sesję nagraniową nowego albumu na początku 2001 roku. Do tego czasu powinno się skończyć całe to zamieszanie związane z promocją płyty Iron Maiden i będę miał chwilę dla siebie. Chciałbym nagrać materiał, który kontynuował będzie stylistykę “Chemical Wedding”, ale posunie ten styl jeszcze dalej. Nie mogę przecież grać podobnej muzyki do Iron Maiden.
Słyszałem, że jeszcze w 2000 roku ma się ukazać wydawnictwo zatytułowane “Catacombs”?
Były takie plany, ale chyba nie zdążymy przygotować tej płyty przed końcem roku. Odłożyłem wszystkie solowe plany na później, bo wydanie nowego albumu Iron Maiden będzie wydarzeniem roku i będę bardzo zajęty z tego powodu. Od tej pory moje solowe nagrania staną się rodzajem wypoczynku, pomiędzy pracą nad kolejnymi płytami z Iron Maiden. Gdybym chciał robić to wszystko naraz, musiałbym być szalony. W każdym razie “Catacombs” to dość szczególny materiał. Będzie to kompilacja bardzo rzadkich nagrań, albo takich, które do tej pory w ogóle nie zostały wydane, albo ukazały się, ale w limitowanych nakładach i już dziś są nie do zdobycia. Trafią tam na przykład dwie lub trzy akustyczne kompozycje, nagrane podczas sesji “Chemical Wedding”, a także utwór zatytułowany “Wicker Man”, pochodzący jeszcze z sesji “Accident Of Birth”, ale nigdzie dotąd nie wydany. Na “Catacombs” znajdą się również kompozycje, które jako nagrania bonusowe znajdowały się na japońskich i południowoamerykańskich wersjach moich płyt, odgrzebałem też oryginalną wersję utworu “Bring Your Daughter To The Slaughter”, nagraną z Janickiem Gersem. Do tego strony B singli, na przykład “Darkness Be My Friend” z okresu “Tattooed Millionaire” oraz kilka utworów z tak zwanego Zaginionego Albumu, który nigdy się nie ukazał.
Chwileczkę, powiedziałeś “Wicker Man”? Przecież utwór o takim tytule promuje nowy album Iron Maiden...
To tylko zbieg okoliczności. Tytuł jest ten sam, ale to dwie całkowicie inne kompozycje.
Czy wiesz, co teraz porabia Roy Z, gitarzysta, kompozytor i producent, towarzyszący ci na solowych płytach?
Ciągle jesteśmy w kontakcie, ale Roy jest teraz nie mniej zajęty niż ja. W tej chwili kończy pracę nad kolejną solową płytą Roba Halforda, której jest producentem. Gdy tylko się z tym upora, zajmie się produkcją nowego materiału Helloween, a później, do końca roku, będzie promował nowy album swojego zespołu Tribe Of Gypsies, który został właśnie wydany przez Earache.
Podobno zaśpiewałeś w duecie z Robem Halfordem. Jak do tego doszło?
Utwór nazywa się "The One You Love To Hate" i napisaliśmy go kiedyś razem z Roy’em. Miał trafić na moją następną płytę solową, ale spodobał się Robowi. Spotkaliśmy się więc w studiu w Los Angeles, gdzie pracuje i zaśpiewaliśmy razem. "The One You Love To Hate" trafi na jego nową płytę. Bardzo się cieszę, bo to dobry, ciężki numer. Przy okazji rozwialiśmy wszelkie plotki, jakoby istniało pomiędzy nami jakieś niezdrowe współzawodnictwo. Rob to wspaniały wokalista, jeden z najlepszych w historii metalu i było dla mnie wielkim zaszczytem móc zaśpiewać razem z nim, w tym samym pomieszczeniu. Jeżeli to możliwe, bardzo chciałbym, żeby ten utwór pomógł mu jakoś w karierze.
No cóż, Rob nie miał tyle szczęścia, co ty...
Nie chcę rozmawiać na temat jego kariery, bo nie miałem z nią nigdy nic wspólnego i nie mnie ją oceniać. Wiem tylko, że Rob Halford to świetny koleś i równie dobry wokalista, który nagrywa teraz naprawdę dobry, ostry, metalowy album. Jest w formie wokalnej porównywalnej z jego najlepszymi osiągnięciami, a ten numer, który razem zagraliśmy, to po prostu kopniak w dupę! Wyobraź sobie Judas Priest nafaszerowanych sterydami...
Dlaczego zdecydowałeś się na założenie wytwórni Air Raid. Czyżby brak zaufania do muzycznego biznesu?
Nie, to nie to, właściwie nie miałem powodów do narzekań. Air Raid powstała, bo nagle otworzyła się przede mną szansa, aby objąć pełną kontrolę nad moim muzycznym przeznaczeniem. Jak z takiej okazji nie skorzystać? Oprócz tego, że uzyskałem całkowitą kontrolę nad własnymi płytami, mam jeszcze możliwość podpisania kontraktów z innymi zespołami. Być może będę w stanie im jakoś pomóc... Pierwszą płytą, jaka ukaże się za pośrednictwem Air Raid - i nie będzie moim albumem - jest nowe wydawnictwo Tribe Of Gypsies, zespołu Roy’a Z. Później przyjdzie czas na reedycje. Wykupiłem prawa do czterech płyt grupy Samson - wszystkich, w których nagrywaniu brałem udział - “Survivors”, “Head On”, “Shock Tactics” i “Live At Reading”. Jestem bardzo dumny z tego, co robiliśmy w Samson, a taki “Shock Tactics” uważam za materiał absolutnie fantastyczny! To, co teraz nagrywa Samson, muzyka na granicy bluesa i rocka, niezbyt mnie interesuje, chociaż na pewno ma to swoją wartość.
Zamierzam również wydać obie części legendarnej kompilacji “Metal For Muthas”, na której znalazły się m.in. nagrania takich zespołów jak Angelwitch, Dark Star, Iron Maiden, Saxon, Tygers Of Pan Tang, Def Leppard. Właśnie od “Metal For Muthas” rozpoczęło się kiedyś szaleństwo znane światu pod nazwą New Wave Of British Heavy Metal.
Każda twoja solowa płyta różniła się od poprzedniej i każda następna była cięższa i bardziej metalowa od poprzedniczki. Ciekaw jestem, co dzisiaj myślisz o takiej płycie jak “Skunkworks”, która znacznie odbiega od pozostałych?
Rzeczywiście, “Skunkworks” jest dziwną płytą, wyróżniającą się spośród wszystkich, ale naprawdę ją uwielbiam. Na “Skunkworks” znajduje się kilka naprawdę dobrych utworów i nieprawdopodobnie mocne teksty. Kiedy powstawał materiał na ten album, byłem przepełniony gniewem, więc teksty są bardzo osobiste, bardzo ostre i bardzo prawdziwe. Byłem wściekły na to, że nie mogę kontrolować mojego przeznaczenia, że jestem tylko więźniem tego świata, w którym wszyscy ludzie wzięli sobie za punkt honoru pogrzebać trochę w mojej przeszłości. Teksty na wszystkich moich płytach są bardzo osobiste, ale na “Skunkworks” byłem najbardziej wkurzony.
Skąd pomysł na to, by “Chemical Wedding” oprzeć na pismach Williama Blake’a?
Z Blakiem zetknąłem się jeszcze w dzieciństwie, kiedy kupiłem płytę zespołu Atomic Rooster. Na jej okładce widniała reprodukcja obrazu Blake’a zatytułowanego “Nabuchodonozor”, który bardzo mnie zaintrygował. Jakiś czas później, z czystej ciekawości, sięgnąłem po tomik jego wierszy i doznałem olśnienia. Blake stał się moim duchowym przewodnikiem, a jego twórczość niewyczerpanym źródłem inspiracji.
Sam również próbowałeś sił jako pisarz... i recenzenci raczej cię nie rozpieszczali. Nie zniechęciłeś się?
Gówno mnie obchodzą. (śmiech) Powoli zabieram się do napisania następnej powieści.
Dziękuję za wywiad. Na zakończenie może kilka słów dla polskich fanów?
Nie mogę już doczekać się, kiedy przyjadę do Polski z Iron Maiden. To będą dwa szalone dni! Mam nadzieję, że podobają wam się moje solowe nagrania, ale mam też nadzieję, że kupicie nową płytę Iron Maiden - najlepszą, jaką nagrał ten zespół od wielu lat. Dziękuję bardzo za wywiad.